Lexa szła chodnikiem wzdłuż jednej z najbardziej uczęszczanych ulic. Dodatkowo zbliżały się godziny szczytu przez co na ulice wychodziło coraz więcej ludzi. Jedni wracali z pracy do domu, a drudzy dopiero tam podążali, by kolejne osiem godzin spędzić, zarabiając na rodzinę. Dziewczyna pomyślała o swojej matce. Kobieta która ją urodziła, zapewne już zapomniała o jej istnieniu. Była dla niej dobra i kochająca dopóki ta, odnosiła sukcesy. Całe to szczęście którym otaczała Lexę było tylko pozorne. Kiedy tylko dowiedziała się o wypadku wszystko się zmieniło. Patrzyła na córkę z obrzydzeniem i pogardą wymalowaną na twarzy, przecież jej dziecko przegrało życie i nic już nie osiągnie. W najlepszym wypadku skończy na ulicy. Lexa przetarła pojedynczą łzę, która spływała po jej twarzy, na wspomnienie swojej matki. Prawda byłą taka, że dziewczyna podziwiała swoją matkę, za siłę którą miała gdy ich ojciec odszedł i zostawił je z długami, ale nie miała dość siły by zaakceptować wypadek córki. Lexa poczuła jeszcze większe obrzydzenie sobą, niż dotychczas. Czuła się bezwartościowa i dokładnie taką się stała. Te wszystkie wydarzenia zaczęły jej mieszać w głowie. Czuła się źle sama ze sobą. Osobę którą widziała w lustrze darzyła nienawiścią i czuła do niej obrzydzenie. Teraz jeszcze większą. Kiedy myślała o tym co mogła osiągnąć gdyby nie głupi wypadek, czuła ogromy ból. Rozdzierał on ją na dwie części, tę która myślała, że po pewnym czasie będzie szczęśliwa przy Clarke, a drugą, że to nie ma sensu i nie ma dla niej przyszłości. W tej chwili brunetka zdała sobie sprawę z tego, że została jej tylko Clarke.
Przechodząc obok kiosku, wyciągnęła wszystkie pieniądze które miała, przeliczyła je. Powiedziała do sprzedawcy, że chcę najobrzydliwsze papierosy jakie mieli i zapalniczkę. Sprzedawca zmierzył dziewczynę wzrokiem i bez słowa sprzedał jej to, o co poprosiła. Lexa odpakowała paczkę, nie zaprzątając sobie głowy tym aby folie wyrzucić do kosza. Włożyła jednego papierosa między wargi i za pomocą zapalniczki odpaliła go. Próbowała się zaciągnąć jednak pierwsza próba zakończyła się spazmatycznym kaszlem. Jednak z kolejnymi próbami, przyzwyczajała się. Kiedyś tak bardzo gardziła osobami palącymi, a teraz sama to robiła. Myślała, że jej to pomoże jednak poczuła się gorzej.
Dziewczyna pogrążona w myślach nie zauważyła furgonetki podjeżdżającej bardzo blisko niej. Kierowca pojazdu zwolnił, a z niej wyskoczyło dwóch rosłych mężczyzn. Jeden z nich nałożył płócienny worek na głowę dziewczyny, a drugi zdarzył jej związać ręce za plecami. Lexa w tym czasie krzyczała, wzywając o pomoc, jednak nikt jej nie pośpieszył z ratunkiem. Wiedziała, że to co się teraz wydało ma związek z jej dziewczyną. Jednak w głowie miała to, że Clarke jest bezpieczna w piwnicy zakładu pogrzebowego. Mimo wielu pytań gdzie ją zabierają, nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Zostawały jej tylko domysły. Nie przejmowała się, co się z nią stanie. Była skłonna poświęcić się dla osoby którą kocha, żeby chociaż ona była bezpieczna. Jednak jak miała ją zawiadomić o tym. Wyszła bez słowa z piwnicy. Skoro wiedzieli, gdzie jest Lexa to wiedzą też gdzie jest Clarke. Dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że Clarke również jest w niebezpieczeństwie i nie miała jak ostrzec dziewczyny.
W końcu poczuła jak samochód hamuje. Drzwi pojazdu się otworzyły i Lexa została wyprowadzona. Szła nie wiedząc gdzie, jej ciało było kierowane. Słyszała jedne otwierane drzwi później drugie, potem szła po schodach w dół. Posadzono ją na krześle, najpierw przywiązano jej nogi do krzesła. Zdjęto jej worek z głowy. Poraził ją blask lamp. Pomieszczenie było niezwykle jasne, przez co przez kilka pierwszych sekund nie mogła nic zobaczyć. Jednak później dostrzegła tych dwóch mężczyzn, którzy domniemanie ją porwali i przywieźli w to miejsce. Na wielkim czerwonym fotelu siedział siwy mężczyzna, jego twarz zdobiła siwiejąca broda. Lexie nie umknął fakt, że miał duże błyszczące, niebieskie oczy. Zupełnie jak te Clarke. Chwile później zobaczyła, że w pokoju jest drugi zakładnik. Była to dziewczyna. Lexa nie poznała jej w pierwszej chwili, gdyż jej włosy zmieniły kolor, mogło być to wynikiem rany na głowie. Była nieprzytomna. Siwy mężczyzna skinął dłonią i jeden z jego towarzyszy wziął wiadro wypełnione wodą. Cała jego zawartość została wylana na druga zakładniczkę.
-Co się tu kurwa dzieje!- wrzasnęła Clarke, obudzona lodowatą cieczą.
-Ciebie też miło widzieć, córko.- odezwał się siwy mężczyzna, zakładając nogę na nogę.
Lexa od razu spojrzała w kierunku blondynki. Widząc jej wyraz twarzy, mogła się domyśleć, że mają nie małe kłopoty.
-Czego chcesz?- syknęła blondynka.
-Grzeczniej dziewczynko.- powiedział jej ojciec.- Chce tego co moje.-
-Możesz jaśniej?- zapytała niebieskooka, próbując odgarnąć mokre włosy z twarzy. Dopiero teraz Lexa zauważyła, że Clarke ma rozbite czoło, a rana obficie krwawi.
-Pamiętasz te przestarzałą kurtkę?- Clarke kiwnęła potwierdzająco głową.- Chce ją odzyskać.- powiedział, wstając.
-Przykro mi, ja jej nie mam.- wzruszyła ramionami blondynka.
-Jak to jej nie masz?- stanął bokiem do zakładniczek, splatając ręce za plecami.
-Normalnie. Kobieta którą na mnie nasłałeś ją zabrała.- powiedziała i uśmiechnęła się szyderczo.
-Nie udawaj głupiej, Clarke.- podniósł drugą rękę dając tym znak, dla drugiego mężczyzny. Ten zmierzał w kierunku Lexy.
-Zostaw ją!- krzyknęła Clarke. Mężczyzna wyciągnął zza paska broń, przeładował i wycelował w głowę Lexy. Brunetka siedziała nie wzruszona. Była przygotowana na taka ewentualność, była gotowa się poświęcić.
-Tak jak ty zostawiłaś ją pod tym drzewem?- uśmiechnął się ojciec Clarke.
-Nie waż się o tym mówić!- krzyknęła Clarke.
-O nie. Czyli ona nic nie wie.- podchodził do Lexy ostrożnie stawiając kroki. Clarke zaczęła się wyrywać. - Mój człowiek się postarał o to abyś miała wypadek, jednak miałaś zginąć. -Clarke przez szarpaninę, przewróciła krzesło. -Wypadek, kalectwo i to wszystko zawdzięczasz tylko i wyłącznie jej.- złapał Lexę za brodę, odwrócił jej głowę aby popatrzyła na kochankę, która leżała na ziemi i próbowała się uwolnić.
-To prawda?- zapytała Lexa. W tej chwili dla Lexy świat runął. Nie miała już nadziei, ostatni cel runął, obrócił się w pył.
-Najprawdziwsza.- powiedział. -Clarke jeżeli chcesz ją ocalić powiesz mi gdzie to jest!- krzyknął.
-Tatusiu, wiem, że nie chcesz krzywdzić niewinnych ludzi. Nie zranisz tym mnie, tylko ją i jej rodzinę. Odbierzesz matce, córkę. - powiedziała Clarke. Blondynka nie mogła uwierzyć w to, że takie słowa opuściły jej usta. Jednak wiedziała, że jej ojciec niewinnej osoby nie skrzywdzi. Wiedziała, że to co powie złamie brunetkę ale nie miała wyjścia. Musiała ją ochronić.
Lexa słuchała co blondynka mówi i każde jej słowo było jak mały sztylet, w jej już złamane serce.
-Nic dla mnie nie znaczy.- powiedziała Clarke. Twarz mężczyzny się zmieniła, podszedł do mężczyzny który celował w głowę Lexy, szepnął mu coś na ucho. Ten uderzył w tył głowy brunetkę i wraz z krzesłem zabrał z pomieszczenia.
Kiedy dziewczyna zniknęła z pola widzenia Clarke, niedługo potem było słychać strzał.
-Coś ty zrobił!- wykrzyczała Clarke i zaniosła się płaczem, poczuła jak jej serce roztrzaskuje się na miliony kawałków.
CZYTASZ
DARKSIDE
FanfictionSłysze tylko bicie swojego serca mino, że otacza mnie skandujący tłum. Teraz tylko liczy się tor. Strzał , skok i podium.