Lexa siedziała na białym krześle, znajdującym się w domu Jauregui. Mimo obecności kobiet myślami była bardzo daleko. Mimowolnie myślała o blondynce. Dziewczyna była dla niej ogromną zagadką. W prawdzie mówiła, że jest okropna ale Woods nie mogła znaleźć uzasadnienia jej słów. Przecież jako jedyna się nią interesowała po wypadku. Dziewczyny z drużyny w której była kapitanem, nie odwiedziły jej ani razu podczas pobytu w szpitalu. Blondynka ją odwiedzała prawie codziennie. Rozumiała, że Lexa nie chce rozmawiać. Przychodziła tylko po to żeby posiedzieć w ciszy i ją podziwiać, mimo jej siniaków. Lexa spodobała się Clarke od pierwszego wejrzenia, kiedy zobaczyła ją na szkolnym korytarzu podczas przerwy. Wkręciła się wtedy w handel marihuaną, a gdzie najszybciej sprzedać towar? Oczywiste, że tym miejscem będzie liceum. Wiele dzieciaków potrzebujących spróbowania czegoś nowego oraz oderwania się od problemów szkoły. Tylko czemu większość uciekała w narkotyki? Odpowiedź była prosta, najlepiej smakuje przecież to, co zakazane.
Clarke doskonale pamięta tamten dzień. Zielonooka stała przy niebieskich szafkach, rozmawiając z jakąś dziewczyną o różowych włosach, w przesadzonej spódniczce z tiulu. Była ubrana w czarne jeansy, białą koszulkę i czarną bomberkę z podwiniętymi rękawami do połowy przedramienia. Clarke spojrzała na nią, poczuła ukłucie. Jakby świat się zatrzymał, reszta osób stała się przeźroczysta, liczyła się tylko tamta dziewczyna. Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, blondynka poczuła bezdech. Przyśpieszyła kroku a kiedy zeszła z pola widzenia brunetki, zapytała pierwszej lepszej osoby kim ona jest. Doinformowanie się w takich kwestiach jak która szafka należy do Lexy, czy jakie kwiaty lubi to była tylko formalność. Clarke ma swoje ciche sposoby. Od tego dnia Woods znajdowała w szafce róże, z liścikiem bądź nie.
Lexa wstała od stołu kiedy usłyszała krzyk chłopca przez nianie elektroniczną, oznajmił tym, że jego drzemka dobiegła końca. Mimo swojego stanu zdrowia psychicznego oraz fizycznego podejście Lexy do chłopca nie uległo zmianie. Dla niego była czuła i zabawna. Potrafiła z nim rozmawiać więcej niż z Lauren czy Camilą przez cały tydzień w zaledwie godzinę. Nie codziennie traci się sens życia. Gdyby była w stanie doprowadzić się do takiej sprawności co przed wypadkiem, obiecała sobie, że gdy skończy 21 lat wystartuje w olimpiadzie. Jak na ten czas nic nie było pewne. Czy wróci jej stuprocentowa sprawność, czy w ogóle wróci. Teraz starała się skupić na rehabilitacjach. Tylko, że przeszkadzała jej w tym pewna blondynka. Nie odwiedziła Lexy od wyjścia ze szpitala. Woods była zdziwiona bo zakazane i niebezpieczne rzeczy były dla blondynki jak dodatkowa zachęta. Wspinanie się na trzecie piętro bez pewności czy aby na pewno zostanie wpuszczona do pomieszczenia. To imponowało brunetce. Nawet bardzo. Dziwiła się skąd w tak niepozornej dziewczynie tyle brawury i odwagi.
Lexa opuściła ściankę łóżeczka w którym spał Colton. Camila uparła się żeby nie zdejmować ścianek zabezpieczających mimo tego, że chłopiec ma już trzy latka i może spać w normalnym łóżeczku. Chłopiec przetarł oczka malutkimi rączkami. Gdy tylko rozpoznał Lexę uśmiechnął się od ucha do ucha. Ten uśmiech udzielił się także Lexie. Poczuła ciepło kiedy widziała, ze ktoś na jej widok się szczerze uśmiecha, a nie tylko współczuje, lub po prostu z zakłopotania. Brunetkę pochłonęła zabawa z chłopcem bez reszty. Kolorowe samochody, figurki i klocki. Zabawa trwała do późnego wieczoru.
Clarke w tym czasie siedziała w piwnicy jednego z droższych klubów w mieście popijając whiskey, za które oczywiście nie zapłaci. Podrapała się po głowie, w miejscu gdzie znajdują się szwy po wypadku. Pomyślała, że to najwyższy czas żeby je ściągnąć.
-Twoja kolej panienko.- odezwał się ciemnoskóry mężczyzna w czarnym garniturze.
- Nie pośpieszaj mnie, tak Ci się spieszy stracić swoje pieniądze?- odezwała się zgryźliwie Clarke.
CZYTASZ
DARKSIDE
FanfictionSłysze tylko bicie swojego serca mino, że otacza mnie skandujący tłum. Teraz tylko liczy się tor. Strzał , skok i podium.