Clarke przetarła oczy wierzchem dłoni. Rozciągnęła się na zielonej kanapie. Znajdowała się w pokoju ze ścianami pomalowanymi na czerwono, kontrastującymi z zieloną kanapą. Usiadła prosto na kanapie. Przeleciała po pomieszczeniu wzrokiem, dostrzegając swoja kurtkę. Ubrała lekko już zniszczone buty. Podeszła do krzesła, na oparciu którego była zawieszona jej własność. Sprawdziła kieszenie czy aby na pewno niczego nie brakuje.
Griffin miała konkretną misje na ten dzień. Miała dość bycia bezdomną. Chciała wynająć mieszkanie. Chodzenie od znajomego do znajomego, było już dla niej męczące. Poza tym, jak długo można korzystać z gościnność.
Umyła twarz w małym zlewie w prowizorycznej kuchni, na zapleczu małego sklepiku. Zebrała swoje rzeczy z kanapy i opuściła zaplecze.
Szła zatłoczonym chodnikiem, wzdłuż ruchliwej drogi, trzymając ręce w kieszeniach. Rozmyślała jak czuje się Lexa. Czy bawi się z Coltonem. Czy ona też myśli o niej. Myślała o tych żywo-zielonych oczach które nocą ożywały, paliły się w nich iskierki szczęścia których za dnia nie można było zobaczyć.
Weszła do pierwszego lepszego biura nieruchomości napotkanego po drodze. Przywitała ją uśmiechnięta kobieta w białej koszuli i czarnym żakiecie. Jej blond włosy były spięte w wysoki kucyk. Makijaż nienaganny, delikatny. Jej wygląd zachęcał wręcz do rozmowy.
Clarke zajęła miejsce przed biurkiem kobiety. Na pytanie czym może pomóc, Griffin odpowiedziała oschle, ze szuka kawalerki, nie obchodzi jej dzielnica, wyposażenie mieszkania, chcę ją po prostu jak najtaniej i najszybciej.
-Panienko, dostępne są trzy miejsca.- powiedziała pracownica biura.
-Wspaniale. Chce najtańsze.- powiedziała Clarke, bawiąc się listkiem kwiatka stojącego na biurku.
-Proszę chwilę poczekać. Przygotuje odpowiednie dokumenty. Może Pani przygotowac dowód osobisty, będzie niezbędny. - odparła kobieta, wstała i zniknęła w głębi biura. Po chwili można było słyszeć dźwięk uruchomionej drukarki.
Clarke nie chce przepłacać za tak zwaną 'przechowalnie rzeczy'. Prędzej czy później zostanie odkryte gdzie mieszka i dalej zostanie to mieszkanie zniszczone. Potrzebowała jednak miejsca w którym mogłaby się wyspać i wykąpać. Gotować i tak nie potrafiła, także aneks kuchenny mógł się ograniczać tylko do mikrofalówki i czajnika elektrycznego.
-Dobrze, w takim razie poproszę jeszcze dowód.- powiedziała blondynka, wracając na wcześniej zajmowane przez nią miejsce przy biurku. Clarke grzecznie podała kobiecie dokument. Tamta zajęła się wypełnianiem dokumentów.
Clarke siedziała na krześle przed kobietą, tupiąc nerwowo nogą. Czas dla niej jakby się zatrzymał. Znała już tą procedurę. To było już jej trzecie mieszkanie.
Nie wiedziała czemu tak szybko zostają znalezione. Nie wiedziała, czemu ją ścigają. Uciekała kiedy tylko opuściła dom. Na pożegnanie ojciec wręczył jej kurtkę. Potem już go nie widziała. Nie słyszała nic o nim. Jakby zapadł się pod ziemię.
-Proszę tu podpisać.- Clarke chwyciła biały długopis z logiem biura i starannie się podpisała fałszywym nazwiskiem. -Teraz uregulujemy należność.- Clarke wyciągnęła plik banknotów po czym obliczyła odpowiednią sumę. W tym czasie kobieta podeszła do sejfu przy ścianie i wyciągnęła odpowiednie klucze.-Dziękuje.- powiedziała blondynka i włożyła pieniądze do maszynki liczącej, znajdującej się po jej lewej stronie. -Wszystko się zgadza.- wyciągnęła kluczyki w stronę Clarke, ona je szybko pochwyciła i wstała. -Jeszcze kopia umowy pani Taylor.-
-Dziękuje. Miłego dnia.- powiedziała, zgięła umowę wzdłuż dwóch linii i opuściła biuro.
Naciągnęła kaptur jej czarnej bluzy, na głowę i ruszyła w kierunku jej motoru. Mijała śpieszących się donikąd ludzi. Myślała, że ona też by chciała się kiedyś gdzieś spieszyć. Do swojej żony z kwiatami, w podziękowaniu za cudowny obiad albo do po dziecko by je odebrać ze szkoły.
Jednak nic z tych rzeczy nie może się wydarzyć. Nie teraz. Odczuwała potrzebę bliskości. Tylko, że nie z byle kim. Ona chciała tej bliskości z Lexą. Nie raz sobie wyobrażała, że jest obok. W tych najprostszych czynnościach, jak robienie rano kawy w krótkich spodenkach od piżamy. Podziwiałaby jej wysportowane ciało. Później spojrzałaby na gablotę z jej medalami i rozpłakałaby się, że dziewczyna jej marzeń z nią jest.
Clarke wpadła na wspaniały pomysł skoro ma teraz mieszkanie, powinna zaprosić Lexę do siebie. Spędziły by miły wieczór przy kieliszku wina. Ewentualnie kubku. Wtedy przypomniała sobie o tym, że nie wie jak jest w tym mieszkaniu. Wyciągnęła telefon i napisała smsa do zielonookiej z zapytaniem o spotkanie.
Po jakimś czasie przyszła wiadomość zwrotna. Jednak Clarke nie mogła jej odczytać bo własnie prowadziła motocykl. Kierowała się w kierunku swojego nowego mieszkania.
Kiedy dotarła na miejsce okazało się, że jej mieszkanie znajdowało się w spokojnej dzielnicy. Kamienica prezentowała się dobrze. Była niska, co oznaczało, że niewiele osób tu mieszka. Drzwi wejściowe były duże, w kolorze ciemnego brązu. Przed wejściem znajdowały się dwa cisy i kilka mniejszych krzewów. Na jednym z trzech balkonów, suszyło się pranie, na drugim spał pies. W dwóch oknach wisiały firanki. Clarke drogą dedukcji domyśliła się, że mieszkanie jest puste. Czyli najprawdopodobniej to to, którego szuka.
Weszła do małego korytarza. Po prawej stronie znajdowało się pięć skrzynek pocztowych. Wskazywało to na pięć mieszkań. Blondynka pomyślała, że im mniej, tym lepiej. Pokonywała schody po dwa stopnie, niczym dziecko w szkole. Jej mieszkanie znajdowało się na pierwszym pietrze. Włożyła do zamka klucz i otworzyła drzwi. Jej oczom ukazało się bardzo zadbane wnętrze. Weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Odwiesiła kurtę na wieszak który zauważyła. Ściągnęła buty i w samych skarpetkach weszła w głąb mieszkania.
Nie było duże, ku zadowoleniu blondynki. Miało ogromne okno i obok niego przeszklone drzwi prowadzące na mały balkon. Clarke pomyślała, że trzeba kupić rolety. Po prawej stronie znajdowała się kanapa, a obok niej dębowa, podpalana szafa i komoda. Po lewej stronie znajdowały się meble kuchenne. Mała lodówka, mikrofalówka i czajnik elektryczny. Zauważyła też kuchenkę na dwa palniki. Meble były w tym samym kolorze co szafa. Musiały być wykonywane przez tego samego stolarza, gdyż nie wyglądały na takie kupione w markecie. W odległości około dwóch metrów od kuchni stał stół i cztery krzesła, kompletnie nie pasujące do reszty. Były pomalowane ciemnym lakierem. Ściany były beżowe, niedawno malowane dlatego, że było czuć jeszcze zapach farby.
Clarke weszła do łazienki, do której drzwi znajdowały się niedaleko kuchni. Toaleta, prysznic, umywalka, szafka pod umywalką. Wszystko na swoim miejscu. Zgasiła światło i zamknęła drzwi do łazienki. Podeszła do wieszaka na którym wisiała kurtka i wyciągnęła z kieszeni telefon, ładowarkę i resztę pieniędzy. Rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając kontaktu. Jeden zauważyła obok drzwi balkonowych. Podpięła telefon do ładowania.
Usiadła przy stole i przeliczyła resztę swoich pieniędzy. Mniejszą część zostawiła na stole, natomiast te większą postanowiła schować. Otworzyła szufladę w kuchni i wyjęła z niej nóż. Nad szafą znajdowała się kratka. Włożyła pieniądze do plastikowego woreczka. Wykręciła śrubki od kratki wentylacji i za nią schowała pieniądze następnie z powrotem wkręciła śrubki.
Usiadła przy stole. Wzięła telefon i sporządziła listę zakupów. Znalazła na mapie centrum handlowe i tam się skierowała. Musiała się zaopatrzyć w najpotrzebniejsze artykuły. Mogła pozwolić sobie na korzystanie z telefonu, gdyż po otrzymaniu smsa z groźbą, zmieniła go.
Założyła kurtkę i buty, licząc na to, że zdąży przed przybyciem jej gościa.
CZYTASZ
DARKSIDE
FanfictionSłysze tylko bicie swojego serca mino, że otacza mnie skandujący tłum. Teraz tylko liczy się tor. Strzał , skok i podium.