Najgorsze uczucie na świecie?
Samotność.
Możemy myśleć o zupełnie innym uczuciu. Możesz wymieniać ich nieskończenie wiele i twierdzić, że inne są gorszę, ale to ona prędzej czy później cię dopadnie.
Samotność nas zabija. Ale nie od razu.
Pojawia się w nas od początku. Żyje po cichu. Najpierw jest mała, często zagłuszana przez inne uczucia, ale gdy nadejdzie jej moment po prostu nas zabija.
Jakie inne uczucie może sprawić, że czujemy się tak źle?
To przez nią dzieje się tyle złego. Ile razy słyszy się, że w małżeństwie umiera jedno po drugim? Najbardziej to widać u starszych ludzi. Kiedy ich dzieci są dorosłe, mają swoje życie i wnuki. Kiedy ich jedyny kompan, chociaż nawet człowiek na którego nie mogą już patrzeć, to nadal go kochają i jego śmierć wyrządza ogromne spustoszenie.
Ale samotność nie dopada tylko ich.
Dopada każdego z nas. Prędzej czy później jej ciężar po prostu nas zgniecie.
Najczęściej odzywa się kiedy siedzisz w tym 'cudownym rodzinnym cieple' albo na jakiś imprezach. Czujesz to gdy jesteś sama wśród par czy nawet przyjaciół, prawda?
Chodź wiele razy powtarzam, że nie chce chłopaka. Mówię, że kiedy będzie pora to się znajdzie. Ale jestem straszną hipokrytką samej siebie.
Za każdym razem modlę się do Boga, by zesłał mi tą 'miłość życia'.
Bo w końcu kto jest wszechmocny i wszystko może?
*
Mam wrażenie, że zrujnowałam rodzicom sylwestra. Mieli propozycję wyjścia, ale moja mama jest taka uparta, że mimo moich nalegań nie wyszli. Powód?
Ja
Dlaczego? Nie chciała mnie zostawić samej. Mimo, że i tak nie siedzieliśmy razem.
A co ja robiłam w tym czasie? Oglądałam, pisałam i płakałam myśląc jak bardzo jestem żałosna.
O 22 wyszłam na dwór do mojego psa. Szczerze? Niezbyt lubię tego kreta, ale to jego pierwszy Sylwester. A ponieważ to ja tu robię mu za matkę to posiedziałam z nim.
Kiedy bawiliśmy się spostrzegłam, że jest strasznie jasno. Popatrzyłam w niebo. Tej nocy było strasznie zachmurzone, a księżyc był chyba w pełni.
Wiał wiatr, więc chmury poruszały się po sklepieniu. Najpierw omijały księżyc, tworzyły koło naokoło niego. Jakby bały się jego blasku.
Im dłużej się przyglądałam tym księżyc zaczynał być przysłaniany przez chmury. Przegrywał.
I wtedy coś sobie uświadomiłam.
Księżyc, chodźmy nie wiem jak się starał zawsze będzie żył w cieniu. Nocą, zupełnie zapomniany.
I zawsze będzie potrzebował kogoś by istnieć.
Mimo wszystko bawiłam się dobrze. W tym małym towarzystwie.
Byłam wolna.
Nie musiałam siedzieć przy stole, tańczyć czy robić co reszta. Nie musiałam udawać.
Mogłam być gdzie chce i kiedy chcę.
A wolność to cecha, którą najbardziej szanuje.