Będąc ostatnio w galerii z moją siostrą i mamą. (Tak na marginesie nienawidzę zakupów). Kupiłam pokazaną mi koszulkę.
Jest zwykła. I czarna. Czyli wszystko co kocham.
Z przodu na piersi pisze, oczywiście po angielsku: "Proszę spójrz na tył". Na obiecanym tyle: "Nie idź za mną. Też się zgubiłam".
I chodź zwykle się nie gubię i mam dobrą orientację terenie to jednak się pogubiłam. W swoim życiu.
Tegoroczny Sylwester stwierdziłam, że spędzę w domu. Na spokojnie. Nad książką i jakimiś filmami.
Pewnie mama jak zawsze będzie chciała mnie wyciągnąć z pokoju. A ja znowu będę musiała udawać, że jest w porządku.
W domu jestem uważana jednak za pesymistkę. Nigdy nic mi się nie podoba, wolę nie wychodzić z pokoju, zamykam się sama w sobie siedząc ze słuchawkami w uszach.
Kiedyś mama na mnie nakrzyczała, że ciągle siedzę w słuchawkach. Wyjaśniłam jej, że dzięki temu mam lepszy humor. Więcej się nie czepiała.
Mam pokój z siostrą, więc udawanie weszło mi w nawyk. Kiedyś siedziałam po nocach w kuchni i myślałam nad swoim życiem.
Wiele razy przyłapała mnie na tym mama i nawet mój ojciec zainteresował się mną, że coś jest nie tak.
Nie chcąc żeby znów o mnie myśleli szybko zrezygnowałam z moich nocnych podbojów stołu w kuchni.
Czuję się coraz gorzej.
Ostatnio trafiłam do pielęgniarki, która jak tylko się dowiedziała, że cierpię na bezsenność stwierdziła, że mam problem i trzeba mi pomóc.
Tak trafiłam na rozmowę z panią pedagog. Rozmawiałyśmy o moim niespaniu.
Ona stwierdziła, że słucham piosenek by nie myśleć.
Może i ma racje?
Kilkanaście minut później przyszła moja mama. Pedagog kazała mi do siebie przyjść i stwierdziła, że na razie nie będzie rozmawiała z moją mamą.
Nigdy więcej do niej nie poszłam.
Nie potrzebuje pomocy. Ja jej nie chce. Mnie się nie da pomóc.
