Wczoraj skończyłam malowanie swojego pokoju.
Jak zwykle w takiej sytuacji przeglądaliśmy w szafkach rzeczy, które pójdą do wywalenia.
Znalazłam wiele moim wypracowań z podstawówki czy gimnazjum. Byłam mądrym dzieckiem. Jak na swój wiek byłam o wiele bardziej dojrzała od innych, co wielu nauczycieli zauważało. Potrafiłam pisać bez problemu o ciężkich tematach zawierając w nim emocje. Może nie były to wybitne dzieła, ale byłam z nich dumna.
Jeden wpis zapadł mi w pamięci.
Zrozumiałam, że juz od bardzo dawna jest ze mną źle.
Jeśli chcecie go przeczytać to proszę:
"Trzeba całego życia, by nauczyć się żyć"
~SenekaŻycie jest plątanina dróg. Tylko od nas zależy, która z nich wybierzemy. Jeden wybór może zniszczyć albo zaprowadzić na szczyt. Jeden wybór może wszystko zmienić. Jeden wybór pokaże kim jesteś....
Wielu z nas ucieka od życia, zaszywa się w kąt, nie chce aby ktoś go widział. Niektórzy obracają się w dużym towarzystwie, jednak tak naprawdę czują się samotni. Uśmiechają się, bo nie chcą, aby ktoś się smucił. Wiedza co to znaczy. Ludzie potrafią udawać. Codziennie zakładają maskę - udają szczęśliwych. Jednak oczy ich zdradzają, to one są zwierciadłem duszy. Wieczorem, kiedy nikt nie widzi- płaczą samotni... To takie smutne, że nie możemy im pomóc, ich uszczęśliwić... Czy aby na pewno?
Dlaczego nie możemy być jak dzieci? Bez trosk i kłótni, gdzie dorośli prowadzili nas za rękę przez drogę życia. Wystarczyła mała drobnostka, lizak, cokolwiek aby uśmiech pojawił się na twarzy. Jednak czasem pora dorosnąć. Nikt wiecznie nie będzie nas prowadził za rękę. Dorastamy i bierzemy życie- wybory dróg w nasze ręce. Bierzemy za wszystko odpowiedzialność.
Tak wiele zła w życiu potrafi zostawić człowiek. Niewiele jest ludzi, którzy uszczęśliwiają innych, ale tacy są na wagę złota. Dlaczego ja nie mogę być takim człowiekiem? Patrzeć na uśmiechy najbliższych, a nawet nie znajomych. Jednak nie staje się w pełni szczęśliwa. Dlaczego? Ponieważ nie chce się zmienić. Nie chce porzucać swojego wygodnego życia na cel innych. Wole iść wygodną drogą, niż powieść innych drogą własnych cierpień. Wiele razy otrzymuje szanse pomocy- poprawy, jednak nadal uporczywie dążę swoją ścieżką. Do czego mnie to doprowadzi?
Coraz mniej ludzi jest przy mnie. Staje się samolubna. Nawet najbliżsi nie rozmawiają już ze mną z taką ochota jak kiedyś. Dlaczego nie poszłam w drogę za Nimi? Może pora to zmienić? Gdy docieram w życiu do kolejnej ścieżki wyborów nareszcie wybiegam tą, w której mogę komuś pomóc. Czy warto?