Znasz już drogę. Drogę, która dawała Ci kiedyś dużo radości.
Dochodzisz teraz do szkoły, uczelni, pracy. Znajomi witają Cie, a Ty odpowiadasz swoim wyuczonym, sztucznym uśmiechem.
Po chwili dociera do Ciebie gwar. Zbyt głośny jak na Ciebie.
Chcesz stąd uciec. Miejsce zaczyna Cię przytłaczać. Dźwięki są stłumiona i nie dochodzą do Ciebie.
Ludzie coś do Ciebie mówią. Szturchają. Dotykają.
A przecież Ty chcesz tylko ciszy. Głuchej ciszy.
Bo cisza słucha. I wyłapuje każde słowo znikając wraz z nim.
Wszystko jest zbyt głośne, zbyt nagłe. Nie możesz oddychać. Czasami wstrzymujesz oddech na naprawdę długo.
I wtedy wracasz do domu. Wita Cię noc.
Noc jest głucha. Głucha na prośby i cierpienia. Nie widzi łez.
Noc jest bezwstydna, chłodna i samotna.
Ale wchłania Cię całego. I czujesz się jakoś lepiej w tym świecie. Pogrążony w ciemności.
Bo noc jest dla tych, którzy nie mogą oddychać w ciągu dnia.