| 1 |

12.4K 302 101
                                    

– Chciałam tylko wiedzieć, czy na pewno wszystko w porządku – bąknęła Mackenzie. Skrzyżowała ręce pod piersiami, po czym przywarła plecami do zimnej ściany. Miała tego dnia zły humor, a wszystko zaczęło się od słabej oceny z biologii. Spędziła całą noc tonąc w książkach, by okazało się, iż jej starania poszły na marne.

Rozprostowałam ostrożnie nogę, żeby nie urazić stopy, chociaż od kilku dni prawie nie odczuwałam bólu. Nie oznaczało to nadal mojego powrotu na lodowisko. Właściwie ono było przyczyną, która najpierw uziemiła mnie w domu na trzy tygodnie, następnie tworząc barierę między mną i treningami.

Moja rodzicielka nawet nie starała się ukrywać swojej radości. Nigdy nie lubiła, gdy spędzałam czas doskonaląc swoje umiejętności w jeździe figurowej. W jej mniemaniu musiałam skupić się głównie na nauce, właściwie na niczym innym poza nią. Chyba do tego przywykłam. Mimo że od niej nie otrzymywałam jakiegokolwiek wsparcia, jeśli o łyżwiarstwo chodziło, to tata totalnie mi kibicował. Nic zatem dziwnego, że z czasem zwracałam się głównie do niego ze swoimi problemami, czy drobnymi zmartwieniami. Wierzył we mnie niezależnie od tego co robiłam i jak mi to szło. Wolałam rozmawiać z taką osobą, niż taką, co chciała, abym żyła pod jej dyktando.

Westchnęłam ciężko, nie mogąc doczekać się momentu, gdy powrócę na lodowisko.

– To chore. – Skrzywiła się przyjaciółka. Przez natłok myśli omal zapomniałam, że ciągle siedziała obok mnie ze swoim okropnym nastawieniem do dzisiejszego dnia. Dosłownie wszystko działało jej na nerwy.

Odwróciłam głowę w jej stronę, marszcząc czoło. Nie wiedziałam, co miała na myśli.

– Co?

– To. – Rozprostowała na moment rękę, aby wskazać mi obiekt swojego zirytowania. Logan Harmin stał przy swojej szafce i szukał w niej czegoś, jednocześnie rozmawiając przez telefon. – Powie mi ktoś, jakim cudem ten cymbał został głównym organizatorem naszego balu maskowego? – Zazgrzytała zębami.

Tak naprawdę nie było w tym nic zdumiewającego, biorąc pod uwagę, że chłopak ubiegał się również o organizowanie poprzedniej imprezy szkolnej. Wtedy się nie udało, to może tym razem? - też bym tak do tego podeszła.

Nie miałam okazji z nim jeszcze porozmawiać, zaś Mackenzie wpadła na niego raz na stołówce, potem w bibliotece, a trzecim razem o mało nie złamała mu nosa, gdy na korytarzu dla żartu podstawiłam jej nogę. Nie znałam go. Jedyne co o nim wiedziałam, to jak się nazywał. Drugim fascynującym faktem, jaki zdradziła mi przyjaciółka to, że jest od nas starszy o rok.

Zdziwiona przeniosłam wzrok na nią, gdy gwałtownie zerwała się z ławki. Czasami bywała nieobliczalna, dlatego zaczęłam się obawiać, czy przypadkiem w jej głowie nie narodził się jakiś głupi plan.

– Wiesz co? – Schyliła się po swoją torbę. Przewiesiła ją sobie na ramieniu, po czym spojrzała na mnie z uśmiechem. Raczej nie miała zbyt dobrych intencji. – Na pewno potrzebuje pomocy. Zaraz wracam. – Mrugnęła do mnie okiem. Obróciła się na pięcie i nie mogła sobie darować dumnej postawy, kiedy szła. Po prostu nie byłaby sobą.

Nie byłam głupia. Znałam prawdziwy sens słów Mackenzie, ten ukryty. Niestety często przynosił kłopoty, w które się wplątywałam. Ciężko mi trzymać się z dala od spraw przyjaciółki, właściwie same stawały mi na drodze, nawet jak usiłowałam je obejść. Ten system działał w obie strony. Czy tego chciała, czy też nie, jeśli miałam problemy ona również topiła się w nich po uszy.

Moje plany na resztę tego dnia nie brzmiały fascynująco, ale chciałam być już w domu. Przez dosyć długą nieobecność w szkole miałam sporo zaległości, więc siedziałam do późnych godzin, aby jak najszybciej się z tym uporać. Szło mi całkiem dobrze; został mi do napisania sprawdzian z matematyki, historii i kartkówka z biologii. Dosłownie tyle dzieliło mnie od wysypiania się.

Przymrużonymi oczami patrzyłam na sztucznie śmiejącą się Mackenzie. Logan nie doszukiwał się w niej niczego podejrzanego, wierząc w jej szczerość. Aż mi się go szkoda zrobiło. Biedny, jeszcze nie wiedział, jak ta pozornie nieszkodliwa dziewczyna potrafiła uprzykrzyć komuś życie.

Po upływie trzech minut rozmowy, ruszyli w moją stronę. Przybrałam jeden z najpiękniejszych wyrazów mojej twarzy, kiedy zatrzymali się przede mną. Najwyraźniej szło wszystko po myśli Mackenzie, bo tego dnia nie widziałam jej jeszcze takiej szczęśliwej.

– Dopiszę cię do listy chętnych i postaram wyznaczyć zadanie, które nie będzie sprawiało ci kłopotu. – Nie rozumiałam, dlaczego kierował swoje słowa do mnie. Patrzyłam na niego zdziwiona, zaś on zaciskał usta w cienką linię. Skąd to współczucie?

Poza tym jaki miałabym mieć kłopot?

– No wiesz... – Moja mina podpowiedziała mu, że nie rozumiałam, o co mu chodziło. – Twoja noga. Mackenzie powiedziała, że nie powinnaś jej nadwyrężać.

Przeniosłam wzrok na przyjaciółkę w sposób, który miał jej pomóc zrozumieć, aby nie robiła ze mnie kaleki. Zamiast tego kolejny raz mrugnęła do mnie okiem.

O Boże. Niech ktoś kupi jej bilet w kosmos bez powrotu.

Nadal jedna rzecz mi się nie zgadzała.

– Nie zgłaszałam się do pomocy – powiedziałam.

– Mackenzie – i wszystko jasne – powiedziała, że chcesz do nas dołączyć, bo w grupie jest Shawn.

Zmarszczyłam czoło.

– Shawn? A kto to Shawn? Nie znam żadnego Shawna.

Logan chyba poczuł jakieś niedomówienie po krótkiej rozmowie z moją przyjaciółką. Spojrzał na nią pytająco, a ona tylko wzruszyła ramionami.

– Nie wstydź się. – Szkoda, że już nie chodziłam o kuli, bo teraz pomyślałam o jej nowym zastosowaniu. Ta dziewczyna zasługiwała na mocnego kopniaka w tyłek.

– Nie znam żadnego Shawna, ale jak brakuje ci ludzi do pomocy to możesz mnie zapisać. – Zwróciłam się do Logana.

Pokiwał głową.

– Okej. Jutro na trzeciej przerwie będzie spotkanie w sali muzycznej. Przyjdźcie – powiedział. – No to cześć. Do jutra.

Pożegnałyśmy chłopaka, a gdy tylko zniknął z korytarza, spojrzałam zirytowana na przyjaciółkę. Uśmiechnęła się niewinnie.

– Jaki znowu Shawn? Co ty wymyśliłaś?

Machnęła zadowolona ręką.

– Zobaczysz. 

~*~

– Nie wydaje ci się to dziwne?

Przeniosłam wzrok z zeszytu od matematyki na brata, który bez pukania wparował do mojego pokoju. Usiadł wygodnie na krześle obrotowym i spojrzał na mnie, oczekując odpowiedzi. Wykrzywiłam twarz w grymasie, bo po raz setny dzisiejszego wieczoru przeszkodził mi w nadrabianiu zaległości.

– Co jest niby dziwne? - zapytałam, chociaż nie interesowało mnie z jakim swoim problemem przybył do mnie tym razem. - Powiedz w prost. Nie czytam jeszcze w myślach.

Skinął głową.

- Chodzi mi o Carly. Ostatnio w ogóle nie ma dla mnie czasu.

- Może ma dużo na głowie.

- Jasne - prychną, bawiąc się swoimi palcami, co robił zawsze, gdy zaczynał się czymś denerwować. - Ale dla koleżanek i na imprezowanie czas ma zawsze? - spojrzał na mnie z politowaniem. - Coś tu po prostu nie gra.

Sprawy sercowe brata przekładały się nad moje obowiązki nadrobienia zaległości w szkole. Odłożyłam zeszyt na bok, aby w pełni skupić się na rozmowie z Mylesem. Potrzebował rady, a jeśli chodziło o Carly zawsze przychodził z tym do mnie.

______________________

918 słów

Mam pewien pomysł na to opowiadanie i mam nadzieję, że komuś się spodoba. Zapraszam do pisania komentarzy. Chciałabym poznać wasze opinie! :D

czytasz=komentujesz/gwiazdkujesz=motywujesz

SzeptemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz