| 26 |

1.8K 82 3
                                    

Shawn udawał, że mój trening go fascynował i chociaż marnie mu to wychodziło, to byłam mu za to wdzięczna. Uważnie słuchałam każdej wskazówki pani Trainor. Pod jej bacznym wzrokiem wykonywałam każdy ruch na lodzie z determinacją, co kończyło się z różnym skutkiem. Upadki były bolesne, jednak radość, gdy coś mi wychodziło przezwyciężała wszystko. Nie tylko trenerka obserwowała moje poczynania. Kilka metrów od Shawna siedział Isaac. Czułam jego palące spojrzenie na swoim ciele i to nie pozwalało mi uwolnić w stu procentach swoich możliwości. Nie chciałam tego przed sobą przyznać, ale właśnie on stanowił moją największą wewnętrzną blokadę. Nie tylko w jeździe figurowej. Na co dzień uśmiech znikał mi z twarzy, gdy do głowy wkradała się myśl o nim. Apetyt również zatracałam, gdy nie mogłam tak zwyczajnie do niego zadzwonić i zapytać o jakąś głupotę. Wszystko było gorsze, kiedy między nami pojawiały się problemy, których nie potrafiliśmy bezszelestnie ominąć. Czułam, że oboje cierpieliśmy, a tak naprawdę żadne z nas nie miało wystarczającej odwagi, żeby stanąć naprzeciw przeszkodom. Isaac obawiał się mojej reakcji. Bał się braku zrozumienia z mojej strony oraz odrzucenia. Ja również tego się bałam. Nie miałam pojęcia, co ukrywał, a jego milczenie nie pozwalało poznać mi prawdy. Chociaż mogłam naciskać na niego, to chciałam dać mu czas. Może potrzebował właśnie tego, by wszystko sobie przemyśleć. Nie znosiłam naszej rozłąki, lecz chciałam, żeby sam zdecydował się i przyszedł do mnie o tym porozmawiać. Być może traktowałam go zbyt ulgowo, jednakże wciąż miałam słabość na jego punkcie. Nadal nie potrafiłam dostrzec nic, co mogłoby nas rozdzielić.

Zatrzymałam się nagle, kiedy byłam tuż przed wykonaniem kolejnego polecenia trenerki. Oddychałam nierówno przez zmęczenie, dlatego wzięłam jeden głęboki wdech, po czym wypuściłam powietrze. Przymknęłam oczy, rozumiejąc dopiero teraz, że uczucie, którym darzyłam Isaaca, było czymś więcej niż zwykłym zauroczeniem. Powoli odwróciłam się w jego stronę, chcąc spotkać się z jego oczami. Nawet z środka lodowiska widziałam w nim smutek. Zabolało mnie to znacznie mocniej, niż powinno.

Shawn podążył za moim wzrokiem z zainteresowaniem. Delikatny uśmiech rozjaśnił jego twarz, jakby dopiero w tym momencie zrozumiał, jak wiele łączyło mnie z Isaaciem.

– Wilma? – odezwała się pani Trainor, od razu sprowadzając mnie na ziemię. Zwróciłam się całym ciałem w jej stronę, niechętnie odwracając wzrok od Isaaca. – Coś nie tak? Dlaczego się zatrzymałaś? – zapytała.

– Przepraszam, nie byłam pewna, czy mi wyjdzie – skłamałam bezwstydnie. Piruet z wyskoku opanowałam dawno temu, po czym z radością wykonywałam go na każdym treningu jeszcze przed kontuzją. 

– Dobrze – rzekła kobieta. Spojrzała na zegarek na swoim nadgarstku, następnie zerkając na ćwiczącą Zoe ze swoją trenerką. – Dziesięć minut i jesteś wolna.

Skinęłam głową. Opadałam z sił, mimo to chciałam dać z siebie wszystko do końca. Nie mogłam też nic poradzić na to, że w stroju, który dostałam od Myleca na święta czułam się świetnie. Dodawał mi pewności siebie, a tego właśnie mi brakowało. 

Pod koniec lutego miały odbyć się zawody, więc nie zamierzałam odpuszczać treningów. Chciałam pokazać pani Trainor, że powinnam chociaż spróbować. Oczekiwałam, żeby to właśnie ona wspomniała o tym, że warto wziąć udział. Nie chciałam na pierwszym treningu wyskakiwać z taką propozycją, skoro obie nie miałyśmy jeszcze pełnego zaufania do siebie. Pragnęłam, by nasza współpraca opierała się właśnie na zaufaniu i wsparciu. Szczerość również była ważna. Nie chciałam słuchać pochwał, kiedy coś mi nie wychodziło.

Z lodowiska zeszłam bez siły. Oparłam dłonie na kolanach i schyliłam się, żeby unormować oddech. Shawn wstał z trybun i podszedł do mnie z butelką wody. Patrzył na mnie z uśmiechem, więc odwzajemniłam gest. Pani Trainor wyminęła nas i pożegnała uprzejmie.

SzeptemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz