Zdążyłam odstawić torbę na krzesło, gdy do pokoju wszedł uśmiechnięty Myles. Rzucił się na łóżko, podkładając sobie poduszkę pod głowę. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego, gdyż jego oczy niemal iskrzyły. Bardzo chciałam podzielać jego radość, jednak jedyne, co czułam, to jak łzy napływają do moich oczu. Zacisnęłam mocno powieki, biorąc jednocześnie kilka głębszych wdechów.
Myles zmarszczył czoło w zdumieniu, bawiąc się frędzlami beżowego koca.
– Jak było? – zapytał ostrożnie, uważnie mi się przyglądając, dlatego wymusiłam delikatny uśmiech, który i tak bardziej przypominał grymas.
Tyłem oparłam się o biurko i skrzyżowałam ręce pod piersiami. Pokiwałam głową, szukając w myślach jakiejś sensownej odpowiedzi. Prawda była taka, że podczas tych dwóch dni nie mogłam skupić się na czymś innym, niż Isaac. Margo tylko potęgowała mój smutek zmieszany ze złością. W nocy tak czy siak nie powstrzymałam się od obejrzeniem tych wszystkich zdjęć i filmików, które mi wysyłała. Dobijało mnie to, że w jej towarzystwie ciągle się uśmiechał, żartował. Wyglądało to, jakby ona dawała mu znacznie więcej szczęścia, niż ja byłam w stanie. Moje serce kruszyło się coraz to bardziej, kiedy oglądałam filmik, gdzie Isaac droczył się z nią, wygłupiał i próbował rozśmieszyć. To mnie bolało. Przy mnie taki nie był.
Mogłam jedynie pogratulować Margo. Zepsuła mój urodzinowy wyjazd i wygrała walkę o względy Isaaca.
– Było fajnie – powiedziałam po długiej chwili ciszy, a jak na złość przypomniała mi się wiadomość od Margo. Spojrzałam podejrzliwe na brata, lecz on nie wyglądał na wzruszonego tym. Jednocześnie chciałam mu się wyżalić i mocno przytulić, a z drugiej strony zasypać go pytaniami.
Nie chciałam nawet wierzyć w to, że Myles mógł zrobić coś wbrew mnie. Należał do tych troskliwych braci, dbających o dobro swojego młodszego rodzeństwa.
– Fajnie? – zapytał zdziwiony. – Tylko fajnie? – Uniósł brwi.
Wzruszyłam obojętnie ramionami, nie tłumacząc się z tego. Zwyczajnie podeszłam do szafy, żeby wyjąć czystą piżamę. Nie chciałam kontynuować dłużej naszej rozmowy. Chociaż Margo była mało wiarygodnym źródłem informacji na ten moment, to poczułam dystans do Mylesa. Nie chciałam mówić za dużo.
Zostawiłam brata w pokoju bez słowa, kiedy poszłam do łazienki wziąć prysznic. Nie był to odpowiedni czas na dłuższe rozmowy. Pod wpływem emocji mogłam powiedzieć za dużo, a tego chciałam uniknąć.
~*~
Kolejne tygodnie mijały szybko, gdy skupiałam swoją uwagę głównie na treningach przygotowując się do zawodów oraz na nauce, by uniknąć konfliktów z rodzicielką. Przyłapywałam się czasem na niechęci do brata, co wewnętrznie mnie bolało, jednak nie chciałam wywoływać kłótni. Po mojej głowie nieustannie krążyła myśl, aby wreszcie wygonić z siebie tą tchórzliwą część i zapytać w prost, czy coś przede mną ukrywał. Tak czy siak każdą próbę kończyłam porażką, gdy przez brak odwagi wymyślałam dziwne pytania, byle tylko nie wypowiedzieć tego, które najbardziej mnie nurtowało. Męczyło mnie to, ale czułam, że to poniekąd powodował również strach. Nie chciałam usłyszeć złej odpowiedzi. Nie chciałam zawieść się na nim.
Moja relacja z mamą wciąż była nieokreślona. Jednego dnia zachowywała się naprawdę wspaniale wobec mnie, następnego dnia zaś już było gorzej. Nie opuszczała mnie, mimo tego nadzieja. Rozumiałam, że od tak nie mogłam liczyć na poprawę, lecz widziałam, że z każdym tygodniem coś zmieniało się na lepsze.
Nie mogłam tego samego powiedzieć o sytuacji z Isaaciem.
Nic nie było lepsze. Czułam, że z każdym dniem byliśmy od siebie coraz dalej, a może nawet nie było już między nami nic. Mijaliśmy się na szkolnym korytarzu, a ja wlepiałam w niego swoje oczy, kiedy on nawet mnie nie zauważał. Dumnie przyciągał Margo w swoje objęcia, unosząc kąciki ust, gdy jej melodyjny śmiech obdarowywał jego uszy. Odwoził ją po lekcjach do domu, a w weekendy razem szaleli na domówkach lub wychodzili na miasto w większym gronie znajomych, również z Mylesem. Obserwowałam, jak z każdym dniem brakło miejsca dla mnie obok niego. Powoli zapominałam wyglądu jego brązowych oczu z bliska. Iskierek, które tliły się w nich, kiedy był szczęśliwy. Wszystko stawało się obce, a ja stopniowo godziłam się na to, że nie powinnam kolejny raz stawać mu na drodze. Nasz rozdział się skończył, a on wyglądał na zadowolonego z jego zakończenia. Musiałam zaakceptować jego wybór. Chyba tylko tyle pozostało mi zrobić.
– Wilma – usłyszałam za sobą głos brata, dlatego zatrzymałam się, chociaż spieszyło mi się na trening. Sprawdziłam godzinę w telefonie, nim przeniosłam wzrok na Mylesa.
Zatrzymał się przede mną z niepewnością, więc westchnęłam ciężko. Kiwnęłam głową, by powiedział, czego chciał.
– Skoro rodzice jadą na wspólny weekend do spa, to pomyślałem, że mógłbym zaprosić znajomych na taką małą domówkę. Nie masz nic przeciwko? – zapytał, na co zmarszczyłam brwi.
– Pytasz mnie o zgodę? Lepiej zapytaj rodziców – burknęłam, krzyżując ręce pod piersiami.
Przewrócił oczami, bo ostatnimi dniami nasze rozmowy były krótkie i niezbyt przyjazne. Dystans sprawiał, że czułam się lepiej, a każdy miał w sobie trochę egoisty, więc tym razem nie przejmowałam się jego uczuciami.
– Kto będzie? – zadałam kolejne pytanie, nim Myles zdołał odpowiedzieć cokolwiek.
Wzruszył ramionami, rozglądając się po szkolnym korytarzu szukając konkretnej odpowiedzi. Jego wzrok zatrzymał się na wchodzących na piętro patrze. Margo dłoń splatała się z Isaaca, kiedy o czymś rozmawiali, dlatego przeniosłam wzrok na brata. Nie chciałam na to patrzeć.
– Oni też? – Wskazałam na znikającą parę na zakręcie schodów.
Kolejny raz wzruszył ramionami, lecz tym razem tylko po to, by nie potwierdzić ich obecności.
– Okej, rób co chcesz. Pójdę do Mackenzie albo obejrzę coś w swoim pokoju – odparłam, po czym odkręciłam się na pięcie, aby pospiesznie udać się na trening.
Nie podobał mi się jego pomysł. Nie miałam nic przeciwko, kiedy się z nimi spotykał w innych miejscach. Dom był moją wolną przestrzenią, w której czułam się komfortowo. Ich obecność zaburzyłaby cały spokój, dlatego wolałam tego uniknąć. Wystarczało mi oglądanie ich w szkole, nie potrzebowałam tego jeszcze wieczorami. Myles dobrze wiedział, że wciąż po cichu wzdychałam do Isaaca, chociaż o tym nie mówiłam. Nie chciałam tego robić, lecz mimo zranienia to nadal było trudne. Potrzebowałam znacznie więcej czasu, żeby z całkowitą obojętnością podchodzić do łączącej ich relacji. Powinien to zrozumieć.
_______________________
978 słów
Krótki, ale jest! Jutro planuję dodać kolejny, więc trzymajcie kciuki!
CZYTASZ
Szeptem
Teen FictionPrawda była taka, że w mniemaniu niektórych oni nigdy nie powinni się spotkać. Nie powinno dojść do uczucia, jakie zakiełkowało między nimi. Chociaż ona tego nie rozumiała, to jeśli mówiła o miłości do niego, musiała zachować ostrożność. Musiała mów...