| 17 |

2.3K 97 21
                                    

– Wyglądamy jakbyśmy z choinki się urwali – powiedziałam, rozglądając się po kawiarni. Niektórzy zerkali na nas. Nasz elegancki ubiór przyciągał ciekawskie spojrzenia.

Isaac odebrał lody i podał mi jednego z nich. Zamówiliśmy po trzy gałki o różnych smakach, a gdy brunet zapłacił wyszliśmy z kawiarni.

Ciągle nie mogłam uwierzyć, że uciekłam z balu. Czekałam na niego bardzo długo, a teraz zamiast się bawić z przyjaciółmi, wystroja chodziłam po Miami z Isaaciem. Było mi to na rękę. Nie musiałam pokazywać się wśród uczniów, którzy mogli nadal się ze mnie naśmiewać. Cieszyłam się też, że spedzałam ten czas z Isaaciem, a on wyglądał na równie zadowolonego z powodu mojej obecności.

Dogadywaliśmy się dobrze i nie mogłam zapanować nad uczuciami, kiedy patrzył na mnie z czarującym uśmiechem. Nie wiedziałam, w jakim kierunku szła nasza znajomość. Chciałabym móc czytać w myślach Isaaca, by wiedzieć, czy on czasem czuł to samo, co ja.

Spojrzałam na bruneta, gdy obgryzywał wafelka. Szliśmy ramię w ramię, a między nami panowała cisza, w której nie odczówałam dyskomfortu.

– Chodźmy na plażę – zaproponowałam.

Isaac odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się szeroko.

– Wejdziemy do wody? – zapytał, a na jego twarz wkradł się podstępny uśmieszek.

– Nie ma takiej mowy – zaprzeczyłam od razu.

Za swój cel obraliśmy pobliską plażę. Podczas drogi Isaac namawiał mnie na wejście do wody, jednak nie byłam do tego przekonana. Nie chciałam zniszczyć sukienki. Brunet jako pierwszy zjadł swoje lody, więc oddałam mu również swoje, kiedy nie miałam na nie już ochoty.

Po piętnastu minutach widzieliśmy już tafle wody oraz piaszczystą plażę. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok. Uwielbiałam odpoczywać właśnie w takich miejscach. Obraz spokojnie płynącej wody dawał mi poczucie spokoju i wyciszenia.

W oddali migały kolorowe światełka. Do naszych uszu dochodziła cicha muzyka oraz głosy śmiejących się ludzi. Spojrzeliśmy w tym samym czasie na siebie z Isaaciem.

– Nie poszliśmy na bal, więc bal przyszedł do nas – oznajmił, a z tylnej kieszeni swoich spodni wyciągnął swoją maskę. Czarna powłoka zakrywała mu jednie nos i część twarzy wokół oczu.

Uniosłam jedną brew lekko ku górze, przyglądając mu się z zainteresowaniem, ale i rozbawieniem. Brinet zawiązał wstążke z tyłu swojej glowy, żeby maska się dobrze trzymała. Po chwili spojrzał na mnie wzywającym wzrokiem.

– Załóż swoją – polecił, wskazując na koronkową maskę, która cały czas trzymałam w dłoni.

Spojrzałam na nią nie pewnie. Nie chciałam, żeby ludzi spogladądali na nas jeszcze dziwniej.

– No dawaj – ponaglał mnie Isaac. Zabrał maskę z moich dłoni i stanął za mną. – To jakaś potańcówka, kobiety i tak pewnie mają jakieś kwiatki, czy coś we włosach.

Przyłożył tkaninę do mojej twarzy, po czym wychylił się, by sprawdzić, czy dobrze lerzała na mojej twarzy. Zawiązał wstążke dosyć mocno, po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.

Chodzenie w szpilkach po piasku był czymś okropnym. Tył pięknego obówia zapadał się w piasku i miałam wrażenie, że jeszcze chwila, a miałabym skręconą kostkę.

– Poczekaj! – zawołałam do Isaaca. Trzymał moją dłoń i niemal biegł, a ja nie nadążałam.

Brunet zatrzymał się i odwrócił w moją stronę, by zobaczyć, czego chciałam. Przytrzymałam się jego ramienia jedną ręką, a drugą ściągnełam szpilki. Wolałam chodzić na boso, niż w końcu zrobić sobie krzywdę.

SzeptemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz