| 4 |

3.8K 157 40
                                    

Nazbyt mnie zainteresował swoim nagłym przypływem pewnego rodzaju gniewu, żebym mogło w spokoju myśleć nad czymś innym. Bardziej w głowie mi siedziało, co było tego powodem. Wiedziałam, że zrobiłam coś, co mu zdecydowanie się nie spodobało, aczkolwiek zielonego pojęcia nie miałam, co takiego.

Z westchnieniem spojrzałam na bruneta. Siedział na kanapie z laptopem na kolanach i przeglądał strony internetowe w poszukiwaniu dobrych pomysłów na bal. Minęło może dziesięć minut od jego powrotu do salonu, a nie odezwał się ani słowem. Nawet na mnie nie spojrzał przez co czułam się zignorowana.

Złapałam skrawek koszulki i zatrzepotałam nią, licząc na lekką ochłodę. Wodziłam wzrokiem po salonie, doszukując się podpowiedzi na moje pytanie. Poważnie utkwiło mi to w głowie. Z drugiej strony nie musiałam tego roztrząsać, bo nie był nawet moim dobrym kolegą.

– Nie rób tak.

Moje spojrzenie zatrzymało się na brunecie. Zagryzał dolną wargę, a oczy bezczelnie wlepiał w mój dekolt. Marszcząc czoło spojrzałam w dół, gdzie przez moje ochładzanie się, koszulka za bardzo się osunęła. Z prędkością światła poprawiłam ubranie, na co ten się roześmiał gardłowo. Spiorunowałam go wzrokiem, ale nie przejął się tym.

– No co, sama się negliżujesz. – Wzruszył ramionami i wrócił do przeglądania stron.

– Jak masz na imię? – zapytałam, ignorując jego słowa.

Sam nie zamierzał się przedstawić, więc musiałam przejąć nad tym inicjatywę.

– Isaac – odpowiedział.

Wyjęłam telefon i zapisałam numer, pod który do niego dzwoniłam tego dnia. Zawsze do kontaktów dodawałam fotografię, dlatego po kryjomu zrobiłam zdjęcie Isaacowi. Był na tyle skupiony, że nie zauważył tego.

– Nie ma tu nic fajnego – bąkną, wykrzywiając twarz w niezadowoleniu.

– Co tam masz? – spytałam, chowając telefon do kieszeni. – Nie musi to być dokładnie to, co tam jest napisane. Możemy pozmieniać trochę zasady albo czymś się zasugerować i stworzyć własną grę – mówiłam, a twarz Isaaca z każdym moim słowem wyrażała coraz to większe uznanie.

Uśmiechnięty od ucha do ucha odłożył laptopa na stolik. Zwilżył usta językiem, rozglądając się po salonie w poszukiwaniu czegoś.

– Znalazłem taką zabawę, co prawda na stronie z grami dla przedszkolaków, ale to nie ma znaczenia – powiedział szybko, nim przeszedł do sedna. – Chodzi o to, że dzieciaki losują po jednym znaczku i przyklejają go sobie w widocznym miejscu. Są tylko dwa takie same. – Uniósł ową liczbę palców. – Muszą w jak najkrótszym czasie odnaleźć swoją parę.

Pokiwałam głową, dając mu znak, że rozumiałam.

– Trzeba to jakoś urozmaicić – rzekłam, podciągając nogi na fotel.

Zapadła chwila ciszy, w której oboje rozmyślaliśmy nad dalszą częścią tej zabawy. Przeczesałam włosy palcami, wypuszczając ciężko powietrze z płuc.

– A może potem musieliby zatańczyć na gazetach? – zasugerowałam. Isaac spojrzał na mnie niezbyt do tego przekonany. – Pierwsza para, która by się odnalazła miałaby największą gazetę, więc więcej swobody. Druga para mniejszą i tak dalej. Co? – Według mnie to mogło się udać i wszyscy dobrze by się bawili.

Isaac otwierał buzię, żeby wyrazić swoje zdanie, ale w tym samym momencie rozległ się dzwonek. Ktoś dobijał się do drzwi. Zdziwiona spojrzałam na bruneta, bo nie wspominał, że miał ktoś do nas dołączyć. Wstał z kanapy, gestem ręki wołając mnie za sobą. Niechętnie poszłam za nim do korytarza, właściwie nie wiedząc po co. Nim otworzył drzwi, odwrócił się do mnie.

SzeptemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz