– O smaku kiwi? – Wykrzywiłam twarz w grymasie, mlaskając ustami, by pozbyć się z buzi niedobrego smaku. Spojrzałam na kolorowe etykiety soku, zastanawiając się, jak mogłam nie zauważyć ładnie wyeksponowanego owocu, za którym nie przepadałam.
Odstawiłam karton na kamienną posadzkę, rozglądając się za jakąś butelką wody, ale nic takiego nikt nie zostawił na patio. Wzdrygnęłam się przez kwaśny smak, co wywołało u Shawna śmiech. Posłałam mu wymowne spojrzenie.
– A gdzie Davina? – zapytałam, układając się wygodnie na hamaku. Nie trudziłam się ze zdejmowaniem butów, więc miałam nadzieję, że Jakob, ani jego rodzice nie będą mięli mi tego za złe.
Shawn przywarł plecami do metalowego oparcia białej ławki. Na pewno wygodnie się siedziało na długiej poduszce o kolorze pudrowego różu. Wyglądała uroczo.
– Pociesza swoją przyjaciółkę po zerwaniu z chłopakiem – wyjaśnił, błądząc po oświetlonym ogrodzie, a swoją drogą bardzo ładnym i zadbanym. Każdy krzew był równo przycięty. – Kupiły mnóstwo słodyczy, lodów i wykupiły Netflixa – dodał z rozbawieniem na twarzy. Zrobił dziwną minę, której nie potrafiłabym powtórzyć, po czym spojrzał na mnie, jakbym zrobiła coś absurdalnie komicznego. Zmarszczyłam czoło w zdziwieniu. – Czy wy, dziewczyny, serio kupujecie lody i płaczecie nad nimi wycinając ze zdjęć twarz swojego byłego? To przecież głupie. – Stuknął się palcem w czoło. Kolejny raz obdarował moje uszy swoim melodyjnym śmiechem.
Prychnęłam.
– A czy wy serio zgrywacie dupka i myślicie, że laski na to lecą? To przecież głupie – odparłam, naśladując jego ironiczny ton głosu. Powtórzyłam gest, lecz zamiast w czoło, wsadziłam sobie palca w oko. Syknęłam z bólu, a zamiast współczucia ze strony Shawna, usłyszałam jego kpiący śmiech.
– Ja nigdy nie byłem dupkiem, nigdy się tak nie zachowywałem – powiedział w swoje obronie, wstając z ławki. Wyciągnął z kieszeni dzwoniący telefon i zwilżył usta językiem. – Zaraz wracam – rzekł, po czym oddalił się wolnym krokiem na ogród. Spacerował między zielenią, wesoło rozmawiając, a co jakiś czas sprawdzając, czy grzecznie czekałam na niego.
Spojrzałam w ciemne niebo pełne gwiazd, rozkoszując się tym widokiem. Impreza w środku raczej kręciła się dobrze, bo nikt nie wyszedł na patio ani razu. Stłumiona muzyka docierała do moich uszu, ale dzięki temu jeszcze przyjemniej spędzało się ten czas na zewnątrz. Temperatura znacznie opadło, więc co jakiś czas przechodziły mnie ciarki spowodowane zimnem. Wolałam jednak znosić to, niż widok Margo kręcącej się obok Isaaca.
Alkohol zdążył odejść w zapomnienie, więc znowu czułam się w stu procentach sobą. Nie podobało mi się to, lecz Shawn uznał, że nie powinnam więcej pić. Tylko skąd w takim razie miałam zaczerpnąć chociaż odrobinę odwagi? Mógł o tym wspomnieć podczas dawania mi zakazów tykania wszelkiego rodzaju trunków na tej imprezie. Prawdopodobnie nie chciał mnie niańczyć.
Nagle ktoś otworzył szklane drzwi, więc leniwie spojrzałam na sprawcę. Uniosłam lekko kąciki ust, gdy ujrzałam Mylesa z paczką słonych paluszków w ręce. Zajadał je spokojnie, dopóki nie zauważył mnie swobodnie leżącej na hamaku. Uniósł wysoko brwi, po czym szybko zamkną drzwi, jakby nie chciał, by ktoś jeszcze tu przyszedł.
– Usiądź – powiedziałam, również niesfornie podnosząc się do w miarę wygodnej pozycji. – Mam do ciebie pytanie – dodałam, kiedy brat ku mojemu zdziwieniu posłusznie usiadł na ławkę, gdzie wcześniej siedział Shawn.
Odnalazłam wzrokiem przyjaciela wędrującego po ogrodzie. Zakończył swoją rozmowę, a gestem ręki oznajmił, że zostawia mnie na chwilę samą. Po chwili zniknął za rogiem ściany domu, więc spojrzałam na brata, który niechętnie nastawiał się do rozmowy.
CZYTASZ
Szeptem
أدب المراهقينPrawda była taka, że w mniemaniu niektórych oni nigdy nie powinni się spotkać. Nie powinno dojść do uczucia, jakie zakiełkowało między nimi. Chociaż ona tego nie rozumiała, to jeśli mówiła o miłości do niego, musiała zachować ostrożność. Musiała mów...