| 40 |

2.1K 59 61
                                    

– Wilma. – Myles położył rękę na moim ramieniu, aby mnie zatrzymać, kiedy coraz niepewniejszym krokiem szłam przez osiedlowy parking. Spojrzałam na niego z udawanym uśmiechem, bo nie chciałam, żeby zauważył moją wątpliwość. Jeszcze kilka minut temu życzyłam Isaacowi wszystkiego, co najgorsze, a teraz obawiałam się tego, co miało nastąpić.

Moje uczucia przez ten cały czas się zmieniały. Traciły na sile i już nie mogłam powiedzieć, że zależało mi na Isaacu tak, jak dawniej. Jedyne czego oczekiwałam od niego w tym momencie, to prawda. Nic więcej. 

W głębi duszy pragnęłam, żeby to była jakaś głupia pomyłka. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym miała wspólną przeszłość ze sprawcą śmierci mojej siostry. Chodziłam z nim za rękę, chowałam się w objęciach i pozwalałam na pocałunki. Razem się śmialiśmy i uciekaliśmy przed sprzeciwem moich bliskich co do naszej znajomości. Darzyliśmy się szczeniacką miłością, pozwalając jej kwitnąć, żeby na samym końcu mogła nas zranić. 

Nie chciałam, żeby to było prawdą. Nie wytrzymałabym tego.

– Nie pozwól mu się manipulować – powiedział Myles, ściągając rękę z mojego ramienia. Widziałam również w jego oczach strach, jakby tak jak ja w głowie bił się ze swoimi myślami. Może jego czyny w ogóle nie miały nic wspólnego z jego uczuciami? Może jego przyjaźń była prawdziwa, tylko po drodze się pogubił?

Nie wiedziałam, co myśleć. Chciałam przeanalizować zachowania wszystkich. Znać ich prawdziwą twarz, bo tego dnia niepewnie spoglądałam na najbliższych. 

Uśmiechnęłam się ze smutkiem. Od roku byłam marionetką i z łatwością wpadałam w manipulacje innych. Tylko Mackenzie i Shawn nie mieszali się w żadne spiski. Nasza przyjaźń była wolna od kłamstw. Ryan także nie uchodził w moich oczach za kogoś złego. Czułam w tym momencie, że to jedyne trzy osoby, którym mogłam zaufać bezgranicznie.

Pokręciłam głową. Spojrzałam na brata, robiąc kilka kroków wstecz.

– Wilma, co ty robisz? – zapytał Myles ze zmartwieniem. Stanął na przeciw mnie, po czym spojrzał na jedne z bloków, w którym mieszkał Isaac. – Musimy iść.

– Boję się – wyznałam, pozwalając napłynąć łzom do oczu. Nie powstrzymywałam drżenia w głosie. Zaczesałam włosy, które rozwiewał wiatr. – Musisz zrobić to sam – rzekłam, robiąc kolejne kroki. – Przepraszam – dodałam ochrypłym głosem, pociągając nosem.

Myles zmarszczył brwi.

– Nie, Wilma – sprzeciwił się. – Wiem, że był dla ciebie ważny. Wiem, że to twoja pierwsza miłość, ale pomyśl... – Zagryzł wnętrze policzka, podchodząc do mnie, a już chwilę później chowałam się w jego ramionach. Ucałował moje czoło, ściskając jeszcze mocniej. – Jeśli komuś ma wyznać, czy naprawdę to zrobił, to tylko tobie. Zrobi to, żeby pokazać ile dla niego znaczysz – mówił szeptem, a jego słowa obierały mi siłę, aby zrobić cokolwiek w tej sprawie. Powinno być odwrotnie. 

Miałam wrażenie, jakbym musiała dobić leżącego, a ja taka nie byłam. Nie krzywdziłam ludzi. Nie chciałam taka się stać, a tym bardziej nie chciałam powiedzieć wprost, patrząc w oczy Isaaca, że go oskarżam. Jakby on to zniósł, jeśli był niewinny? Wiele wskazywało na niego, ale jeśli rok temu nikt mu nie udowodnił tego, to ja tym bardziej nie byłam w stanie zrobić postępów w sprawie.

– Miał okazję, żeby się przyznać wiele razy – odparłam, odsuwając się od Mylesa. – Gdyby miał przyznać się ze względu na mnie, zrobiłby to wtedy w restauracji.

Myles westchnął ciężko i chciał coś odpowiedzieć, lecz zamilkł, wlepiając oczy w coś za mną. Szturchnęłam go lekko, żeby zwrócił swoją uwagę na mnie. Nie zrobił tego, a zamiast tego zmarszczył czoło. Zainteresowana odwróciłam się, podążając za jego wzrokiem, aż natrafiłam na zdumiewający widok. 

SzeptemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz