| 34 |

1.9K 110 18
                                    

Korektorem poprawiłam kontur ust, aby pomadka nie wyglądała na rozmazaną. Czułam się cudownie w czarnej bawełnianej sukience, która opinała moje ciało. Podkreślała krągłości i wyszczuplała talię, a ja nabierałam pewności siebie. Nie wiedziałam, gdzie chciałam pójść, ani co robić po wyjściu z domu. Chciałam po prostu zamienić się w najlepszą wersję siebie, żeby Isaac chociażby raz pomyślał o mnie tak, jak nie mógłby o Margo. Mackenzie lubiła różne dziecinne porachunki i gierki, dlatego z wielką radością pożyczyła mi swoje szpilki.

Spakowałam do małej torebki jednie portfel, telefon i słuchawki. Nie miałam pojęcia, gdzie mnie nogi mogły zaprowadzić. Nie leżały takie zachowania w mojej naturze, ale każdy chociaż raz musiał zrobić poza swoim normami. Ja czułam się z tym chyba, aż za dobrze. Jakbym wypełniała jakąś ważną misję. 

Odczekałam na zjawienie się w naszym domu gości Mylesa. Chciałam zejść do korytarza dopiero po przybyciu szczególnych osób dla mnie tego wieczoru. Ewentualnie mogłam minąć się z nimi w drzwiach. Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie pokazać Isaacowi, że on dla mnie też już nie miał znaczenia, chociaż musiałam w tym przypadku okłamać samą siebie.

 Zgarnęłam torebkę z łóżka i przewiesiłam ją przez ramię. Nudziło mi się dłuższe czekanie, dlatego zeszłam do kuchni. Myles siedział w salonie z dwójką kolegów, więc zachowując ciszę nalałam do plastikowego kubka trochę wódki. Wszystko było przygotowane pod małą domówkę brata, lecz nie sądziłam, by się obraził za to, że coś z tego ruszyłam. Dolałam coli, po czym wypiłam na raz całą ciecz. Czułam ciepło rozchodzące po całym moim ciele, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Nie rozumiałam zmian jakie zaszły w moich myślach w ciągu dzisiejszego popołudnia, ale nagle byłam bardziej beztroska wobec całej sytuacji. Oczywiście dalej w ciszy zbierałam moje zdeptane uczucia, lecz już z podniesioną głową.

Słyszałam czyjeś kroki, dlatego odwróciłam się w stronę wejścia do kuchni. Myles szedł zagapiony w swój telefon, ale jakby wyczuł moją obecność, nagle uniósł głowę. Zmarszczył czoło mierząc wzrokiem moją sylwetkę. Następnie jego brwi powędrowały ku górze, kiedy na jego twarzy wymalowało się zdumienie.

– Nie mówiłaś, że gdzieś idziesz? – zapytał, kolejny raz rzucając krótkie spojrzenie na mój strój.

Uśmiechnęłam się delikatnie, wzruszając ramionami. 

Spojrzałam przez okno na nasz podwórek, gdy wjeżdżał na nie jakiś samochód. Od razu rozpoznałam właściciela auta, dlatego uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, zapominając o obecności brata. Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, a widok jego zmieszanej miny mnie w jakiś sposób satysfakcjonował.

Spencer zawsze mi powtarzała, żebym znała swoją wartość, dlatego z dumą chciałam pokazać wszystkim, że tak właśnie było. Musiałam wreszcie swoje życie wziąć w swoje ręce, a nie pozwalać innym, by nim sterowali.

– To ja idę – powiedziałam, następnie wyminęłam brata, lecz on złapał mnie za rękę, abym się zatrzymała. Spojrzałam znudzona w jego oczy, bo nie chciałam teraz z nim rozmawiać.

– O której wrócisz? – zapytał.

– Nie wiem – odparłam na odczepne, wyrywając dłoń z jego uścisku.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, kiedy otwierałam drzwi. Moja głowa do alkoholu była okropna, dlatego już ten jeden shot wystarczał, aby lekko podburzyć moje racjonalne myślenie. Idąc powoli w stronę chodnika, posłałam szeroki uśmiech w stronę Margo oraz Isaaca, którzy zabierali coś z bagażnika samochodu.

Margo chyba była zdziwiona moim przyjaznym zachowaniem. Uniosła swoje brwi na znak potwierdzenia mojego przypuszczenia. Chcąc bardziej namącić jej w głowie, zwyczajnie pomachałam do nich na przywitanie.

SzeptemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz