Myślami ciągle byłam w chmurach, dopóki nie przyszedł poniedziałek. Wszystko robiłam nerwowo i nie władałam swoimi emocjami. Z trudem przekroczyłam szkolny próg. Dłonie mocno mi się pociły, a oddech mimowolnie przyspieszył. Wzrok wbijałam w podłogę, kiedy szłam przez korytarz. Nie czułam na sobie tylu par oczu, co ostatnim razem, ale wiedziałam, że wciąż byłam na językach uczniów. Nabrałam trochę spokoju, gdy odnalazłam Megan i Mackenzie.
Tata poinformował mnie, że dwójka chłopaków, którzy zaczepili mnie na dziedzińcu zostali ukarani. Do końca tygodnia ich zadaniem miało być zajmowanie się porządkami wokół szkoły. Tak naprawdę nie obchodziło mnie, czy coś dotarło do ich głów, czy nie. Mogli odrobić swoje prace i zapomnieć o wszystkim. Ja nie byłam w stanie wymazać tego z pamięci i nienawidziłam ich za to.
Tak mijały dni, aż nikt nie zwracał na mnie uwagi, a ja czułam się poniekąd normalnie. Możnaby powiedzieć, że wszystko wracało do normy. Dla mnie i Isaaca wiele rzeczy w tym tygodniu było nowych. Dyskretne spojrzenia i uśmiechy, pisanie wiadomości na lekcjach. Na przerwach mijaliśmy się bez słowa, chociaż miałam ochotę porozmawiać z nim przynajmniej przez jedną krótką minutę. Rozumiałam, że nie mogłam od tak zamienić z nim kilku słów. Gdzieś po szkole krążył mój tata, który wraz z mamą zakazywali mi tej znajomości. Był też Myles, który niemalże od razu reagował złością, kiedy słyszał ode mnie o Isaacu.
Westchnęłam ciężko, zwracając tym uwagę przyjaciółek.
- Rozchmurz się! - zawołała Margo. Ściągnęła swoją koszulkę, przez co stała przede mną w krótkich spodekach i staniku. - Dzisiaj piątek, w dodatku ostatnia lekcja! - Jej twarz promieniała od rana. Była, jak chodząca kulka szczęścia. Dzieliła się ze wszystkimi swoim dobrym humorem.
Ekscytowałam się na myśl o weekendzie. Miałam pewien pomysł, aczkolwiek musiałam jeszcze trochę poczekać. Rodzice mieli jechać do dziadków tego wieczoru, a zgodnie z ich planami powinni wrócić w niedzielę wieczorem. Zamierzałam pozbyć się Mylesa z domu na cały dzień. Carly na pewno by mi w tym pomogła. Liczyłam, że uda mi się zaprosić Isaaca. Niby zawsze mogliśmy spotkać się u niego lub po prostu gdzieś wyjść, ale jakoś miałam ochotę spędzić ten czas u mnie.
- Wilma. - Mackenzie pstryknęła mi palcami przed oczami, na co wzdrygnęłam się ze strachu.
Posłałam przyjaciółce groźne spojrzenie, lecz jak zwykle nawet się tym nie przejeła. Wygrzebałam z torby gumkę i związałam włosy, żeby nie przeszkadzały mi podczas ćwiczeń.
- Może pójdziemy dzisiaj na lodowisko? - zapytała Margo, kierując swoje słowa do mnie.
Obie dziewczyny zdążyły się przebrać, więc wstałam z ławki, żeby pójść wreszcie na sale. Byłyśmy spóźnione o jakieś osiem minut.
- Jasne - zgodziłam się od razu. - Tylko około siedemnastej, okej?
Blondynka przytaknęła głową. Za nami szła Mackenzie narzekająca na nasze plany. Nie lubiła jeździć na łyżwach, jedynie od czasu do czasu przychodziła mi pokibicować. Było tak jeszcze zanim miałam problem z nogą. Czułam się już dobrze, lecz ciężko mi przychodziło wrócenie na lodowisko, aby dalej ćwiczyć i przygotowywać się do konkursów. Musiałam w końcu to zrobić. Marnowałam tylko czas i z każdym dniem coraz gorzej nastawiałam się na powrót.
Lekcja wychowania fizycznego zleciała bardzo szybko. Graliśmy w siatkówkę, a moja drużyna niestety przegrała jednym punktem. Wyszłam z dziewczynami przed szkołę, zatrzymując się jeszcze na chwilę przy ławce. Mackenzie, jako ta najbardziej leniwa od razu usiadła. Piła swoją wodę, powtarzając co jakiś czas, jak bardzo się zmęczyła.
- Może później pójdziemy na jakieś jedzenie? - zapytała Mackenzie, patrząc to na mnie, to na Margo. - Długo będziecie na lodowisku?
Wzruszyłam ramionami.
CZYTASZ
Szeptem
Teen FictionPrawda była taka, że w mniemaniu niektórych oni nigdy nie powinni się spotkać. Nie powinno dojść do uczucia, jakie zakiełkowało między nimi. Chociaż ona tego nie rozumiała, to jeśli mówiła o miłości do niego, musiała zachować ostrożność. Musiała mów...