23 grudnia- 2017 rok

12 2 0
                                    

Siedzę tak wtulona w nią. Obejmuję jej talię rękoma. Ona swoimi głaszcze mnie po włosach. Dlaczego to robię? Mam chłopaka... tak nie powinno być. A co jeśli ona zaraz wyjedzie i znowu zniknie z mojego życia? Nie chce zostać sama , jak rok temu.

- Do kiedy zostajesz? - Pytam i podnoszę się , żeby spojrzeć jej w oczy. Teraz nie widać w nich żadnych uczuć.

- Tyle ile mi pozwolisz.

- Nie u mnie... w mieście.

- Ale dlaczego pytasz? - Zadała mi pytanie tak ważne , że nie wiedziałam , czy od razu jej powiedzieć jak bardzo ją kocham , czy poczekać żeby zobaczyć czy jest dla mnie sprawiedliwa. Czy zostanie.

- Nie chce Cię znowu stracić. Ten rok miał swoje dobre strony , ale dopiero od kilku miesięcy. Początek był okropny. Zrozum mnie... nigdy nie miałam kogoś takiego jak ty. Kiedy Cię poznałam wszytko się zmieniło , łącznie zemną. - Powiedziałam.

- Kochasz mnie dalej?

- Kocham. Ale kocham też Ansela i Samanthe. Jak mam im teraz to powiedzieć? Jak mam powiedzieć Sam , że wróciłaś?

- Dlaczego akurat Sam?

- No właśnie... - Zaczęłam. - Ona zemną mieszka. Mniej więcej od twojego zniknięcia. Miała chłopaka tego całego Tom'a. - Zrobiłam sobie przystanek.

- I co dalej? No mów...

- Zaszła z nim w ciążę. Ja wiedziałam , że coś kręci. Nie chodził z nią na usg prawie go nie było. Aż w końcu dowiedziałyśmy się , że to bliźniaki. A dokładnie bliźniaczki. Dwie dziewczynki. I kiedy Samantha rodziła , jego nawet nie było w szpitalu rozumiesz? Pojechałam tam do niego i wszystko mu wygarnęłam. Postraszyłam ojcem , ale jak do ściany. Więcej go nie zobaczyłyśmy. Jedyne co zostało Sam to wyciągnąć od niego jak najwyższe alimenty. Na siebie i na dzieci. A jak nie na siebie to przynajmniej na nie. - Skończyłam z ulgą w sercu. 

- Nie wiedziałam , że aż tyle się zmieniło... To w takim razie jak mieszkacie razem to gdzie one są?

- Pojechały do Bostonu , do rodziców Sam. Mają wrócić wieczorem.

- To powinnam się zbierać. - Powiedziała i się podniosła. Chwyciłam ją za rękę i przyciągnęłam do siebie. Pocałowałam jej rękę , później przeniosłam się na szyję i w końcu trafiłam w usta.

- Nie musisz. Jak chcesz zemną być to zostań. Rzuć tam prace , znajdziesz coś tutaj. Możesz mieszkać z nami. Miejsca jest na tyle... chyba że nie chcesz.

- Żartujesz? - Zapytała zdziwiona.

- Nie , dlaczego?

- Jak możesz po czymś takim tak po prostu mi wybaczyć? Zaproponowałaś mi wspólne mieszkanie... ja nie mogę. Nie mogę ci tak namieszać w życiu.

- Już to zrobiłaś. - Powiedziałam , a Saffron wyszeptała mi do ucha tylko "dziękuję" , a później usiadła ponownie. Splotła nasze ręce w całość i tak siedziałyśmy przez chwile. Aż ogarnęła nas fala podniecenia.

Wzięła mnie na ręce , siedziałam teraz na niej. Ściągnęłam jej koszulkę i podziwiałam jej ciało. Nie widziałam go tak dawno , czułam jakby zmieniło się wszystko. Ale cała idea została.

- Chodź. - Pociągnęłam ją za rękę. Bez oporu poszła za mną. Wyszłyśmy do łazienki. Napuściłam wodę do wanny , na jej brzegu usiadłam i rozebrałam się. Saffron zrobiła to samo. Wyszłyśmy obie do wanny i zaczęłyśmy się wzajemnie pieścić i całować. Byłyśmy ze sobą blisko , razem. Chciałam zostać tak na wieczność... jednak odgłos otwierających się drzwi do łazienki obok wszystko zmienił.

Byłam już przygotowana na to , żeby powiedzieć o wszystkim Sam. Jednak , kiedy ją usłyszałam wszystko się zmieniło. Wrócił lęk i oszołomienie. Przecież przez ten rok to właśnie ona była dla mnie najważniejsza... co jeśli pomyśli , że chcę ją od siebie odsunąć? Że chcę ją zostawić? Nie wyobrażam sobie przecież życia bez niej i dziewczynek. Jednak życie bez Saffron , to też nie moje życie.

I'm (not) In Love With You Saffron |SKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz