Alergia na świat

10 3 0
                                    

Podczas rozmowy z jedną z moich

przyszywanych sióstr

zdałam sobie sprawę , że

mam uczulenie na świat.

Może nie na świat , w samej jego istocie

ale na ludzi , którzy po nim krążą.

Moim lekiem była Saffron i ta mała grupka osób

z którymi tak bacznie się trzymałam. Bo to jest to.

"To jest jak spadający płatek śniegu. Wiesz , że kiedy

spadnie to wtopi się w resztę białego puchu i w końcu

zniknie , ale w mojej pamięci zostanie na zawsze.

Wiesz też , że jest niepowtarzalny i dla mnie może nawet wieczny.

Taka jest moja miłość do Saffron. Wtapia się w resztę mojego serca i w nie wnika , robi się

przez to cieplej. Moje serce pomieści dużo miłości.  Jednak największy skrawek zabiera ona- Saffron.

Ona jest wieczna. Niepowtarzalna. Nigdy nikogo nie poznałam , kto byłby tak cudowny. A ty? Ty kogoś takiego cudownego znasz?"- Zapytałam Lucy. 

" Znam Ciebie. Jesteś cudowna , musisz tylko trochę bardziej otworzyć się na ludzi. Nie cała ludzkość jest przeciwko Tobie. Uwierz mi , poetko."- Powiedziała , a wtedy po jej policzku spłynęła łza. Miałam wtedy siedemnaście lat.

To była jedna z naszych ostatnich rozmów. Jako jedna z pięciu przyszywanych sióstr w moim życiu , była tą ulubioną. Wiedziała o mojej orientacji , o Saffy , wszystkich moich problemach i życiowych rozterkach. Teraz myślę , że to właśnie dzięki Lucy poszłam w kierunku pisarstwa. To ona podpytywała mnie , co to za notatki w laptopie , które pisałam , mając nadzieje , że nikt ich nie przeczyta. To ona nazwała mnie "poetką" i ona nauczyła mnie tego , że można mieć alergię na świat. Ważne , żeby przez załzawione od niej oczy , ujrzeć dobrych ludzi.

Jednak ona też była adoptowana- może właśnie dlatego tak dobrze się rozumiałyśmy- i wyfrunęła z domu moich ostatnich rodziców szybciej niż ja. Miała wielkie plany. Chciała projektować ubrania. Ale nie w naszym miasteczku. Chciała się rozwijać w Chicago i nie dziwi mnie to- zawsze marzyłam , aby tam pojechać razem z nią , ale teraz wole rozwijać się tutaj. Może kiedyś w Nowym Jorku. Odkąd wyjechała , słuch po niej zaginął. Nie dzwoni , nie pisze , ale pamiętam o niej. W końcu to ona otworzyła mi oczy.

Ale wiem , że tam gdzie jest jest jej dobrze. Zawsze wiedziałam , że nie będzie na miejscu. Była za bardzo... twórcza? A może właśnie roztargniona? Sama nie wiem , ale jedno jest pewne- nie nadawałaby się na to miasteczko. Jej artystyczna dusza by w nim się udusiła. Dlatego... mimo wszystko dobrze , że jej tu nie ma. To cała Lucy- zostawi po sobie ogromny ślad , ale za to jak cudowny? To wiem tylko ja.

I'm (not) In Love With You Saffron |SKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz