10

1.1K 54 18
                                    

Wróciłam do domu, torebkę rzuciłam gdzieś w kąt i usiadłam na kanapie w salonie. Ciągnęłam buty i kurtkę. Zaczęłam myśleć co powinnam zrobić z Bartkiem. Spójrzmy prawdzie w oczy, kocham go. Ale w głębi czuję, że nie jestem w stanie mu tego wybaczyć. Było przed 16:00 zaczęłam się uczyć na jutrzejszy sprawdzian z matematyki, bo po meczu ma być jakaś mała impreza, więc pewnie wrócę późno. Ucząc się totalnie nie umiałam się skupić cały czas myślałam nad Bartkiem i nad sytuacją z Ali. Zaczęło mnie zastanawiać kim jest ta dziewczyna może dowiem się kiedy będziemy jechać na mecz. Po kilku godzinach nauki poszłam wziąść prysznic i się przygotować. Stwierdziłam że trzeba się ubrać wygodnie i ciepło skoro to mecz hokeja. Nie ubierałam nic specjalnego tylko miały t-shirt, dżinsy i adidasy, na to zarzuciłam ciepłe futerko. To małej torebki spakowałam rękawiczki na wszelki wypadek. Napisałam Ali, że zaraz będę i wyszłam z mieszkania zamykając je.
Było 40 minut do meczu, ale do Ali postanowiłam jechać wcześniej. Kiedy byłam na miejscu wyszłam z auta i kierowałam się do mieszkania sióstr.
Zapukałam do drzwi.
- Wchodź Sarcia. - powiedziałam Carolina. Weszłam do mieszkania.
- Ty też idziesz na mecz? - zapytałam ściągając kurtkę.
- Tak tak kolega po mnie przyjedzie. - oznajmiła.
- Uu kolegaaa fajny? Coś poważnego? - wypytałam niegrzecznie.
- Nie. - zaśmiała się. - Fajny jest, ale raczej nic z tego nie będzie. - dodała po chwili.
- Oj przestań. Ja trzymam kciuki. - odpowiedziałam pokazując gest trzymania kciuków.
Poszłam do pokoju Ali.
- Siema piękna.- rzuciłam do dziewczyny ignorując jej wzrok na to, że nie zapukałam do drzwi.
- Ludzie mówili, że to zawsze ja się guzdram.- dopowiedziałam widząc jak dziewczyna maluje usta.
- Daruj sobie. - powiedziała oschle.
- Dobra dobra, a w ogóle ta twoja wybranka będzie? - zapytałam patrząc uważnie na reakcję dziewczyny.
- Głośniej żeby Carolina usłyszała. - spojrzała na mnie wrogo.
- Sorry.- odrazu było mi głupio.
- Tak będzie, przyjdzie że swoimi znajomymi. - odpowiedziała patrząc na swoje paznokcie.
- To chyba super nie? No chyba, że wolałabyś iść z nią to ja rozumiem. - uprzedziłam dziewczyne. Nie chciałam aby była zawiedziona, że nie idzie ze swoją miłością (?) Sama już nie wiem jak to nazwać.
- Nie! Idę z tobą nasz wieczór! - krzyknęła do mnie.
Ali przebrała się z dresu w jakieś dżinsy i t-shirt i wyszłyśmy. Carolina pojechała wcześniej, bo tak przyjechał po nią "kolega".
Dotarłyśmy na miejsce. Wychodząc z samochodu zauważyłyśmy dużą ilość ludzi. Jakby miał grać ktoś naprawdę sławny czy coś. Pokierowałyśmy się do wejścia.
- Sara idź zająć nasze miejsca ja idę do toalety. - krzyknęła do mnie Ali. Dobrze wiedziałam, że nie idzie do toalety tylko przywitać się z tą dziewczyną, nie czepiałam się tego małego kłamstwa będzie chciała to mi powie. Wyjechałam telefon z torebki i szukałam numeru do Nadii czy już jest.
Nagle poczułam, że do kogoś dobiłam i upadł mi telefon. Jęknęłam z niechęci.
- Przepraszam. - usłyszałam męski głos, który wręczył mi mój telefon. Uniosłam głowę i zobaczyłam wysokiego bruneta z lekki kręconymi włosami.
- Nie nie to ja przepraszam. - rzuciłam lekko się uśmiechając. Chłopak cały czas patrzyła na mnie jak w obrazek.
- Coś nie tak? - zapytałam na co odpowiedz dostałam po kilku sekundach.
- Jesteś piękna. - Znaczy Marek jestem. - dodał po chwili. Zaśmiałam się.
- Sara miło mi. - uśmiechnęłam się szerzej.
- Co tutaj robisz? - zapytał mnie chłopak.
- Noo przyszłam na mecz z przyjaciółką, ale gdzieś ją zgubiłam i idę właśnie zająć miejsca. A ty? Też na mecz pewnie.- zapytałam odrazu stwierdzając.
- Na mecz, aczkolwiek ja gram przeciwko Warszawie.- miałam wrażenie, że się mnie wstydził, ale był słodki. Aż miałam za złe, że jestem przeciwko im.
- Ja niestety kibicuje Warszawie. - zrobiłam skwaszoną minę. - Nie musisz się iść rozgrzewać? - zapytałam odrazu.
- Tak tak już idę. - uśmiechnął się.
Na swoim ramieniu poczułam czyjąś rękę.
- Mała myślałem, że jesteś mi wierna. - rzucił oschle Lucass patrząc na mnie i ma Marka.
- Odwal się już dobra? - zrzuciłam jego rękę.
- Ostra lubię takie. - szepnął mi do ucha i odchodząc.
- Widzę, że masz chłopaka. - oznajmił chłopak stojący naprzeciwko mnie.
- Nie nie w życiu nie Lucass.- oznajmiłam, a na twarzy Marka pojawił się uśmiech.
- Ja muszę lecieć, miło było cię poznać Saro. - powiedział chłopak na pożegnanie i odrazu odchodząc nie czekając na moją odpowiedź.
Poszłam w storne lodowiska zajęłam trybuny i czekałam aż łaskawie Ali wróci.
Siedziałam chyba z 10 minut mecz powoli się zaczynał, a jej jeszcze nie było. Wyjechałam telefon z kieszeni tym razy i wybierałam jej numer kiedy ona właśnie usiadła obok mnie.
- Dziewczyno gdzie ty byłaś?! - krzyknęłam, bo inaczej by nie usłyszała. Była zadowolona co mnie cieszyło, ale z drugiej strony ile można czekać.
- Będziesz zła jeśli nie pójdę z tobą na tą małą imprezę po meczu? - zapytała uśmiechając się cały czas.
- Niee, raczej pojadę do domu. - oznajmiłam. - Umówiłaś się z nią? - zapytałam uradowana.
- Tak. - odpowiedziała, a ja wręcz pisnęłam.
Mecz trwał 2 godziny.
Nasi nie wygrali. Czy było mi szkoda? Ani trochę. Lucassowi będzie wstyd teraz i nawet do mnie nie podejdzie. Ali szybko się pożegnała i pobiegła jak poparzona.
Ja po paru minutach założyłam torebkę na ramię i wstałam z trybun kierując się do wyjścia. Przechodząc koło szatni hokeistów z przeciwnej drużyny usłyszałam swoje imię i odruchowo się odwróciłam. Wolał mnie chłopak poznany przed meczem. Podbiegł do mnie.
- Może wpadniesz do nas na świętowanie wygranej? - zapytał, a mnie zamurowało.
- Oo nie nie wybacz, ale jestem samochodem i wolę nie iść na jakieś imprezy. - odmówiłam.
- No dobra to inaczej. Może chciałabyś coś zjeść razem czy coś? - zapytał, a ja zaczęłam domyślać się czego chce ode mnie ten chłopak.
- Zjeść coś możemy. - uśmiechnęłam się. - Ale może u mnie, bo jestem trochę padnięta. - zaproponowałam.
- Odrazu u ciebie? - zdziwił się.
- Tak tak, ale nie zapraszam do siebie każdego nowo poznanego chłopaka do siebie. - odrazu się ratując.
- To ja chyba jestem wyjątkiem. - zaśmiał się.
- Można tak powiedzieć. - również się zaśmiałam.
Zaczęłam na chłopaka i pojechaliśmy do mnie. W drodze doszliśmy do wniosku, że zamawiamy pizzę. Czułam jakbym znała go od zawsze, a tak naprawdę znałam go kilka godzin. Uważam, że to co robię jest mega nie odpowiedzialne, że go odrazu zaprosiłam do siebie. Aczkolwiek chyba nie jest z tych chłopaków co liczą tylko na seks. Miejmy chociaż taką nadzieję.
Po parunastu minutach byliśmy już pod moim domem wysiedliśmy i wolnym krokiem cały czas rozmawiając szliśmy w stronę wejścia.
Po wejściu do mieszania między nami nastała cisza.
- Wow. - powiedział chłopak rozglądając się po pomieszczeniu.
- Hm? - zapytałam ściągając kurtkę i buty.
- Piękne mieszkanie.- skomplementował.
- Dziękuję bardzo to zasługa moich rodziców. - podziękowałam.
Chłopak powoli ściągnął kurtkę i buty i wszedł za mną dalej do mieszkania.
- Jaką zamawiamy? - zapytałam łapiąc za telefon domowy i ulotkę z pizzami.
- Masz jakąś ulubioną? - zapytał podchodząc do mnie.
- Nie raczej nie. - zaprzeczyłam.
- To może wiejska? - zaproponował na co ja się zgodziłam. Zadzwoniłam i zamówiłam pizzę.
- Za ile będzie? Jestem strasznie głodny. - zapytał.
- Do godziny. Zaczniemy gadać i zapomnisz o głodzie. - zaśmiałam się. - Chcesz coś do picia? - zapytałam.
- Nie nie. Mieszkasz sama? - zapytał.
- Tak, dlaczego pytasz? Chyba nie liczysz na jakiś seks czy coś. - popatrzyłam na niego na co chłopak zrobił zdziwioną minę.
- Nie! - krzyknął. - Nie jestem tego typu chłopakiem, ale nie mówię że mi się nie podobasz, bo podobasz. Ale nie przyszło mi do głowy, żeby zaciągnąć cię do łóżka. - oznajmił.
- Uspokoiłeś mnie. - zaśmiałam się.
- No przestań naprawdę myślałaś, że chcę cię zaciągnąć do łóżka? - nadal nie krył swojego zdziwienia.
- Przeszło mi to przez myśl. - skierowałam wzrok w inną stronę.
- Powinienem się obrazić, ale cię polubiłem. - przybliżył się do mnie.
- Masz bardzo ładne oczy. - oznajmił.
Przez parę sekund patrzyliśmy sobie w oczy, a ja czułam jak wymiękam. Był bardzo przystojny.
- Pocałuj mnie. - wydukałam. A chłopak wyszczerzył oczy.
- Naprawdę? - zapytał dla pewności.
- Tak. - długo nie czekałam.
Zaczęło się niewinnie. Później zaczęliśmy się coraz szybciej i namiętniej całować. Zadzwonił nagle domofon i oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyliśmy sobie w oczy przez parę sekund i poszłam otworzyć. Kilka minut i pizza była już nasza. Między nami była cisza. Usłyszałam wibracje mojego telefonu w torebce. Odłożyłam telefon na wysepce w kuchni i poszłam zobaczyć co to.
Bartek:
Kocham cię.
SMS od Bartka trochę mnie zdenerwował.
- Coś się stało? - zapytał Marek.
- Wszystko dobrze. Wiesz co w lodówce mam wino otworzę je. - podeszłam do lodówki i miałam ją już otwierać.
- Chyba, że masz coś przeciwko? - odwróciłam się i zapytałam.
- No ewentualnie się zgadzam. - zaśmiał się. Wyciągnęłam wino z lodówki, a chłopak je otworzył. Z szafki wyjęłam kieliszki i nalaliśmy sobie do nich wino.
Zaczęliście jeść. Znowu zaczęliśmy rozmawiać. Po skończonym jedzieniu znowu nastała cisza.
- Marek ja przepraszam... - zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.
- Nie masz za co. Przyznajmy szczerze, chcieliśmy tego oboje. - zapał mnie za rękę.
- Nie powinnam. Wychodzę na łatwą.- oznajmiłam. Sama byłam sobie winna.
- Nie uważam tak. - powiedział dalej trzymając mnie za rękę.
- Dałam ponieść się emocją. - przyznałam.
- Sara chyba trochę za dużo wypiłaś... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie jestem pijana. Wypiłam tylko dwie lampki wina, która jest godzina w ogóle? - zapytałam zmieniając temat.
- 02:30. - sprawdził na swoim telefonie.
- Będę się zbierać słońce. - podszedł do mnie.
- Zostań. Nie będziesz się szlajać po nocy. - chciałam żeby został, sama siebie dziwiłam. - Pościele ci moje łóżko. - wstałam z krzesła i dopiero poczułam jak kręci mi się w głowie, chłopak złapał mnie żebym nie upadła.
- Tylko dwie lampki wina? - zapytał śmiejąc się. - Mogę spać na kanapie, ale musisz mi dać buziaka na dobranoc.- zaszantażował mnie.
- O nie. Nie pójdzie ci tak łatwo. Przyniose ci koc. - lekko wyrwałam się z objęć chłopaka i poszłam na górę po jakiś koc. Po kilku minutach zeszłam z końcem, a chłopak czekam na kanapie.
- Proszę. - powiedziałam wręczając koc.
- Dziękuję. - złapał za koc i nagle za nadgarstek i przyciągnął mnie do siebie i posadził okrakiem na swoje kolana. Chłopak zaczął mnie namiętnie całować nie zważając na to czy tego chcę czy nie. Ja przyznam chciałam bardzo.
Po kilku minutach namiętnego całowania oderwałam się od chłopaka.
- Co my robimy? - zapytałam patrząc prosto w oczy Marka.
- Wygląda na to, że chyba się zakochujemy. - odpowiedział wpatrując się głęboko w moje oczy.
- Pogadamy rano. - powiedziałam schodząc z kolan chłopaka i nie czekając na jego odpowiedź pokierowałam się do sypialni, czując jak Marek idzie za mną wzrokiem.

Insomnia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz