15

853 57 3
                                    

                   2 tygodnie później
Bartek pov
Siedziałem w studiu i próbowałem nagrać parę kawałków, jutro mam koncert w Szczecinie, na który muszę się przygotować, bo to pierwszy koncert w tym roku. Sara... Ona jest dalej w śpiączce i nie wiadomo kiedy się obudzi, wszyscy z niecierpliwością na to czekamy.

- Cześć Stary, jak się trzymasz? Słyszałem co się stało. - powiedział mężczyzna, parę lat starszy ode mnie.
- Siema, teraz lepiej ale wiesz nie jest idealnie. - odparłem witając się z nim.
- Wszyscy tutaj jesteśmy dobrej myśli. - uśmiechnął się.
- Dzięki.- odpowiedziałem.

Po nagraniach pojechałem do szpitala żeby zobaczyć moją księżniczkę. Wchodząc do sali myślałem, że kogoś tam zastanę, ale najwidoczniej wcześniej sobie poszedł. Zająłem miejsce na krześle obok łóżka i spojrzałem na dziewczynę. Złapałem ją za rękę.

- Sara... - zacząłem, ale nagle zauważyłem że dziewczyna się porusza i otwiera oczy.
- Lekarza! Proszę lekarza!! - wybiegłem z sali i spanikowany krzyczałem. Lekarz kilka sekund później przyszedł.

- Sara, Sara. - powtarzał, a ja patrzyłem jak dziewczyna próbuje się wybudzić.
- Ba.. Bartek... - wyjąkała.
- Jestem skarbie. - chwyciłem jej dłoń ponownie.
- Sara wiesz, który mamy dzisiaj dzień? - zapytał lekarz, na co dziewczyna jedynie patrzyła w sufit.
- Chyba sylwester... - wyszeptała.
- Sara mamy dwa tygodnie później, zapadłaś w śpiączkę. - wyjaśnił jej lekarz.
- Zostawię was samych, jeśli będzie się coś dziać proszę wołać. - oznajmił lekarz i wyszedł.

- Sara, tęskniłem za tobą. - powiedziałem, a dziewczyna spojrzała na mnie.
- Ja wiem dlaczego zapadłam w śpiączkę. - oniemiałem.
- O czym ty mówisz?
- Marek... On dosypał mi coś do picia.- oznajmiła.
- Ale skąd ty to wiesz? Jesteś pewna?
- Bartek zaufaj mi. Zrób coś żeby on nie zrobił czegoś komuś innemu. - oznajmiła.
- Sara, ale ja.. - zacząłem ale stwierdziłem, że dziewczyna sama nie wie co mówi.
- Proszę...
- Postaram się zrobić co się da.

Po paru godzinnym siedzeniu w szpitalu, wróciłem do domu. Sara miała wyjść za dwa dni i musiałem w te dwa dni coś zrobić, aby Marek nie miał z nią jakiekolwiek kontaktu. Najgorsze było to, że miałem koncert w Szczecinie jutro i musiałem się spakować. Wiedziałem kto może się tym zająć na jeden dzień.
Zadzwoniłem do Ali i umówiłem się z nią w pobliskiej kawiarni. Pojechałem na spotkanie i czekałem, dziewczyna kilka minut po mnie przyszła.

- O czym chciałeś gadać? - zapytała zajmując miejsce na przeciwko mnie.
- Wiem kto prawdopodobnie dosypał te prochy Sarze. - oznajmiłem, a dziewczyna patrzyła na mnie zaciekawiona.
- Skąd to wiesz?
- Powiem ci, ale nie bądź wkurzona. Sara się wybudziła dzisiaj, ale nie chciała żeby ktoś oprócz mnie wiedział.
- Jak mogłeś mi nie powiedzieć?! - powiedziała głośnym tonem.
- Sara wybudziła się przy mnie, cały czas chciała mnie mieć przy sobie. To lekarz kazał mi już iść, wychodzi za dwa dni.
- Dobra czekaj, bo ja czegoś nie rozumiem. Skąd wiesz, że on Sarze dosypał prochy?
- Nie wiem i sam nie jestem pewien, ale sama powiedziała, że to Marek.
- Marek?! - ponownie się uniosła.
- Ciszej... Tak Marek, ja mam jutro koncert i nie dam rady się tym zająć, ale mam plan.
Wyjaśniłem cały plan dziewczynie, na który ona się zgodziła. Po spotkaniu wróciłem do mieszkania i zacząłem się pakować, rozmyślając jakim cudem on mógł jej coś dosypać.
Ali pov
Plan Bartka średnio mi się podobał, ale jeżeli to był naprawdę Marek to musi dostać za swoje. Umówiłam się z chłopakiem wymyślając jakiś pretekst. Pojechałam do jego hotelu. W recepcji zapytałam o taką i taką osobę, kiedy się dowiedziałam pokierowałam się do jego pokoju.

- 303. - szepnęłam pod nosem wychodząc z windy. Znajdując się już przed drzwiami jego pokoju, z wahaniem zapukałam.
- Cześć, wejdź proszę. - uśmiechnął się promiennie.
- Hej. - odpowiedziałam wchodząc do pokoju.
- O czym chciałaś pogadać? - odwróciłam się w stronę chłopaka i podeszłam do niego.
- Wiesz... - bawiłam się jego sznurkami z bluzy. - Nienawidzę Sary, a ty chyba jakoś byś się jej chciał odegrać za to, że dała ci kosza. - powiedziałam, dając sobie w twarz w myślach.
- Jak to Nienawidzisz Sary? Jesteście najlepszymi przyjaciółkami. - powiedział, a ja powiedziałam co mi ślina na język przyniosła.
- Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, ale zrobiła coś co bardzo mnie zabolało. - powiedziałam, a u chłopaka zobaczyłam błysk w oku i chyba mi już uwierzył. Odeszłam od niego i wyciągnęłam telefon z kieszeni kurtki.
- Co robisz? - zapytał, a mnie przyszedł pomysł żeby nagrać tą rozmowę szybko załączyłam nagrywanie i schowałam telefon do kieszeni. Podeszłam bliżej do chłopaka.
- Mama do mnie napisała. Wracając do tematu, może razem się na niej odegramy? - powiedziałam.
- Ja już to zrobiłem. - odpowiedział.
- Jak to? - bałam się tego co usłyszę.
- Obiecaj, że nikomu tego nie powiesz. - chłopak jest chyba naprawdę bardzo naiwny, że już mi zaufał i uwierzył.
- To ja dosypałem jej prochów. - myślałam, że zemdleje. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Ale dlaczego? - zapytałam już z samej ciekawości.
- Nienawidzę jej, ale też bardzo ją kocham. Zraniła mnie, narobiła nadziei, a i tak jest z Bartkiem.- wyjaśnił, a ja pomyślałam tylko to, że oni się tylko kochają.
- Nikogo nie zmusisz  do miłości. - powiedziałam oddalając się trochę.
- Teraz mam ciebie. - w momencie szczęka mi opadła.
- Co? Jak mnie?
- Oboje jej nienawidzimy. - oznajmił, a ja postanowiłam się wycofać.
- Marek Przepraszam, ale przypomniałam sobie, że mam jedną sprawę do załatwienia. - pokierowałam się szybko do drzwi.
- Tak szybko? Ja dzisiaj wyjeżdżam. - oznajmił.
- Już? Tak szybko? - miałam mało czasu. - O której?
- O 22:00 mam samolot do Katowic. - była 19:00.
- Jeszcze dzisiaj się spotkamy, a teraz muszę lecieć. - dałam chłopakowi buziaka w policzek i wyszłam z pokoju, szybkim krokiem kierowałam się do windy. Sprawdzając czy rozmowa się nagrała.
- Cholera! Patrz jak łazisz!- krzyknęłam na osobę, która do mnie do biła.
- Przepraszam cię. - powiedział podniósł mój telefon i podał mi go.
Modliłam się żeby nic się nie stało z nim, ale było wszystko dobrze.
Wychodząc z hotelu złapałam jakąś taksówkę i pojechałam na komisariat.
Po pół godzinie zapłaciłam za taksówkę i wybiegłam z samochodu.

- Dzień dobry. Ja jestem z bardzo pilną sprawą do komisarza Wach. - powiedziałam szybko recepcjonistce.
- Spokojnie. Była pani umówiona?
- Nie nie była, to ważna sprawa. Zajmuje się sprawą mojej przyjaciółki, a ja mam dowody potrzebne w sprawie.

Recepcjonistka zadzwoniła gdzie trzeba. W holu gdzie czekałam na komisarza nie umiałam wysiedzieć.

- Proszę pana! - krzyknęłam widząc jak wychodzi z jakiegoś pokoju.
- Ali? Co ty tutaj robisz? To ty czekałaś? - zdziwił się.
- Tak tak mam dowody, wiem kto dosypał Sarze tych prochów. - komisarz Wach popatrzył na mnie i wpuścił mnie do swojego pokoju. Zajęłam miejsce na przeciwko komisarz i pokazałam mu nagranie.

- Ali mówiłaś na tym nagraniu, że jeszcze dzisiaj się z nim spotkasz. Zadzwoń do Marka i powiedz, że będziesz u niego za godzinę, my pojedziemy z tobą.

Posłuchałam komisarza i zadzwoniłam do Marka, on oczywiście się zgodził i był przekonany, że nikt o niczym nie wie, no trochę się mylił.
Będąc pod pokojem 303 zapukałam, a komisarz stał tak, aby chłopak go nie widział na pierwszy rzut oka.

- Ali jak dobrze, że jesteś. - powiedział, a komisarz Wach rzucił się na niego.

- Jesteś aresztowany pod zarzutem odurzenia Sary May! - Krzyknął komisarz Wach zapinając Marka w kajdanki.
- Ja nic nie zrobiłem! Zostaw mnie! - krzyczał.

Stałam na holu cała roztrzęsiona.

- Ty szmato! Nie daruję ci tego! - krzyknął w moją stronę.

Będąc tam dowiedziałam się, że Marek miał przygotowane prochy nawet na nasze spotkanie. Byłam szczęśliwa, że ten typ już nie będzie się kręcił obok Sary.

Insomnia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz