18

886 61 23
                                    

Kilka miesięcy później...

Kwiecień! Tak kocham ten miesiąc, kocham pierwsze promienie słońca i pierwsze 20 stopni w tym roku. A wiecie co jest najlepsze? Że zaraz pod koniec kwietnia kończę szkołę! Ijee!
Szczerze mówiąc nie wiem co będę wtedy robić, ale jak narazie się nad tym nawet nie zastanowiam.

Dzisiaj jest piątek godzina 14:24 i właśnie pakuje się na babski weekend w górach z dziewczynami. Mega się cieszę dlatego, że z Amandą nie widziałam się od tego pieprzonego sylwestra, a z Luizą z jakieś dwa miesiące temu się widziałam, a Ali widziałam wczoraj i szczerze mówiąc mam jej dość. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu.

- I zostawiasz mnie tak na 72 godziny... - powiedział Bartek patrząc jak się pakuje. Podeszłam do chłopaka i założyłam ręce na jego szyi.
- Skarbie nie na 72 tylko niecałe 48 godzin, przecież w niedzielę pod wieczór wracam. - złożyłam krótki pocałunek na ustach chłopaka.
- Wracasz i siedzisz nad książkami do matury. - na te słowa przewróciłam oczami.
- Uważasz, że jestem głupia? - zapytałam z sarkazmem w głosie.
- Ja uważam, że jesteś najinteligentniejszą dziewczyną jaką znam. - objął mnie w talii. - Dobra nie będę się przejmować twoją maturą, mam to w dupie. Pasuje? - dodał po chwili oburzony.
- Oj Bartek, dobrze wiesz że maturę zdam śpiewająco. - oznajmiłam.

Dobrze się uczyłam, nie miałam problemów w szkole i uczę się na bieżąco, więc co mogłoby pójść nie tak?

- No dobra. - rzucił krótko.
- Co będziesz robić jak mnie nie będzie? - zapytałam zapinając walizkę.
- A no nie wiem. Może pójdę na jakieś dziwki czy coś. - założył ręce na klatce piersiowej.
- Ejjj... - jęknełam.
- Żartuje mała..- zaśmiał się.
- No mam nadzieję. - rzuciłam oschle.

Ubrałam swoje trampki, kurtkę i wyszłam razem z Bartkiem z mieszkania.

- Amanda już czeka? - zapytał jak jechaliśmy w windzie.
- Tak, z dziewczynami są już. - oznajmiłam.
- Uważaj na siebie tam okej? - spojrzał na mnie.
- Bartek, mówisz jakbym jechała na jakąś wyprawę w góry, a ja jadę odpocząć. - uspokoiłam go, a przynajmniej miałam taką nadzieję.

Wyszliśmy z budynku i odrazu zobaczyłam dziewczyny, które głośno się śmiały.

- Cześć! - krzyknęłam podchodząc do nich.
- Hej! Malutka jak ja cię dawno nie widziałam! - krzyknęła Amanda, z którą przywitałam się przytulasem i całusem w policzek.
- No właśnie ja też! - krzyknęła Luiza, z którą tak samo się przywitałam.
- I jestem moja ameba mózgowa! - krzyknęła Ali.
- Ejjjj! - oburzyłam się.
- Żartuje. Chodź się przywitać. - podeszłam do dziewczyny i przywitałam się z nią jak z resztą.
- Pilnować mi jej. - rzucił Bartek, a każda z nas się zaśmiała.
- Bartuś, ale Sara to duża dziewczynka. - oznajmiła Amanda.
- Dziękuję, że chociaż ty tak uważasz.- zaśmiałam się.
- Oczywiście, że będziemy pilnować. - rzuciła Luiza.
- No mam nadzieję. - rzucił Bartek.
- Będziemy mieć na nią oko 24 na dobę. - zaśmiała się Ali.
- Ejjj, ale ja umiem zadbać o swoje bezpieczeństwo. - oburzyłam się poraz kolejny tego dnia.
- Sara wiemy, na żartach się nie znasz? - rzuciłam Luiza.
- Dobra dobra. Jedziemy już chodzicie! - krzyknęłam.

Dziewczyny spakowały moją małą walizkę i zajęły miejsca w samochodzie czekały tylko na mnie.

- Uważaj na siebie. - powiedział chłopak, a ja przewróciłam oczami.
- Dobrze tato. - zaśmiałam się. - Zadzwonię jak dojedziemy. - oznajmiłam już tak na poważnie.
- Dobra. - pocałował mnie namiętnie w usta i wsiadłam do samochodu.

Zajęłam miejsce z przodu obok Amandy, która kierowała. Miała duży samochód pożyczony od rodziców, więc zaproponowała, że ona będzie kierowcą.

Insomnia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz