To tak jakby moja była dziewczyna..

156 12 2
                                    

Zac


Właśnie wychodziłem ze szpitala po Lucy,Davida i resztę moich przyjaciół, gdy usłyszałem za sobą głos.

-Zac? O matko co Ty tutaj robisz? pod szpitalem? Coś Ci się stało?- o nie. Tylko nie to.. Tylko nie Cindy, nie w tym miejscu. Nie gdy Lucy i cala eeszta moich znajomych ma tu byc w kazdej chwili. Mój mózg wskoczył na pełne obroty.

- Eee cześć Cindy. Nic mi się nie stało byłem tylko oddać krew- jakby nie patrzeć jakaś prawda w tym jest.

-Boże już się martwiłam! No dobrze to może teraz masz czas na kawę?-pytając zaczęła dotykać mojego ramienia.-mimowolnie się usmiechnalem, znałem te jej zagrywki aż za dobrze.
Już miałem jej odpowiedzieć że nie mogę bo mam kogos gdy zauważyłem wpatrującą się w nas Lucy z wypisanym na twarzy bólem.
Kurwa nie..

-Wybacz Cindy ale moja dziewczyna przyjechała, muszę lecieć. Trzymaj się!- i dosłownie ujmując zwiałem.

Podszedłem do Lucy i chwytając jej słodką buzię w dłonie mocno pocałowałem. Naprawdę tęskniłem za tą dziewczyną. Każda chwila w tym mieście przypominała mi o tym jaki byłem kiedyś. Jacy ludzie mnie otaczali i naprawdę nie chciałem do tego wracać. Na koniec pocałunku mocno ją przytuliłem czując na plecach wzrok Cindy.

- no tak cześć Ciebie też miło widzieć- powiedział David śmiejąc się.

-Wybacz Stary za bardzo się za nią stęskniłem- odpowiedziałem odsuwajac się od dziewczyny która zerkała za mnie z pewnością wypatrując blondynki. Na jej twarz na szczęście wpłynął uśmiech i teraz to ona się we mnie wtuliła.

-tęskniłam.- powiedziała tylko. I choć to było tylko jedno słowo, cieszyło jak cholera.

Chwilę później podjechały kolejne dwie taksówki z resztą moich znajomych. Zacząłem się nerwowo rozglądać czy aby na pewno Cindy już tam nie było. Gdyby widziała jak wszyscy wchodzimy do szpitala na pewno zaczęła by coś podejrzewać. Na szczęście nie było po niej śladu. Weszliśmy wszyscy do środka udaliśmy się odpowiednie piętro i czekaliśmy w poczekalni.

- umm Zac?

- tak Lu?- widziałem zakłopotanie na twarzy dziewczyny i przeczuwałem o co chodzi.

- hmm.. zastanawiałam się tylko.. kim była ta dziewczyna z która stałeś pod szpitalem?

- To była Cindy, chodziłem z nią tutaj do szkoły.- odpowiedziałem.

- czyli to Twoja dawna koleżanka?

- tak jakby.. - nie chciałem nic więcej mówić ale czułam jej pytający wzrok.- to tak jakby moja była dziewczyna.- na twarz Lu momentalnie wpłynął smutek. Z jednej strony rozumiałem to a z drugiej nie. No bo przecież ona była z tym śniegiem Tylerem 3 lata.

-rozumiem.

- o co chodzi Lu? To przeszłość..

- nie była bym tego taka pewna skoro napisałeś że coś Ci wypadło i dlatego po nas nie przyjedziesz i tym czymś a raczej kimś, była ona.. - o cholera a wiec o to chodziło. Ona myślała że ja spędzałem czas z Cindy..

- Lucy ? -czekałem aż dziewczyna na mnie spojrzy, jednak ona wbijała wzrok w ziemię zagryzając wargę.- Lucy spójrz na mnie.- poprosiłem. Gdy już to zrobiła zacząłem jej tłumaczyć sytuację.

- już miałem po was wyjeżdżać gdy lekarz prowadzący mojej mamy zaprosił mnie do swojego gabinetu. Powiedział że brakuje mu kilku podpisów zanim moi znajomi dotrą tutaj aby poddać się badaniom. Chwilę później zadzwoniłaś. Gdy już wszystko załatwiłem poszedłem do mamy. A gdy napisałaś że za moment będziecie od razu ruszyłem na dół, jednak wychodząc spotkałem Cindy. Zagadnęła mnie czy nie chce iść ma kawę.- na jej twarzy znów pojawił się smutek.- ale..

-ale przyjechałam ja i wam przeszkodziłam..

-ale powiedziałem jej że moja dziewczy a właśnie przyjechała i muszę lecieć.- dokonczyłem z uśmiechem. Ona wyglądała jednak na lekko zszokowaną co mnie rozbawiło.

- Twoją.. dz..dziewczyne? - zapytała z szeroko otwarte buzią. Gdynia chciałem jej odpowiedzieć z sali wyszła pielęgniarka by wywołać jednego z nas.

- Josh Thorne?- słysząc swoje imię Josh od razu wstał.- zapraszam Cię do gabinetu jako pierwszego.

- o matko Lu, ja chyba dostanę zawału.- powiedział David pisaliśmy głosem na co zacząłem się śmiać a brunetka mi zawtórowała.

- oj będzie dobrze! w dzisiejszych czasach mają takie metody że nic nie będzie bolało. Po prostu pobierą Ci krew i ewentualnie wymaz z buzi a Ty panikujesz, przecież to ja jestem tą która nienawidzi szpitali.- odpowiedziała Lu.

- Jasne Lucy! Łatwo Ci mówić to nie Ty rok temu zemdlałas na oddawaniu krwi przed połową szkoły!

- spokojnie David naprawdę będzie dobrze. Jeśli chcesz to ja albo Lucy wejdziemy z Tobą do środka.- chciałem jakoś to pocieszyć. Bawiło mnie to że tak się boi ale robił to dla mnie i dla mojej mamy więc nie miałem zamiaru się z niego nabijać. Chciałem żeby przeszedł przez to możliwie jak najlepiej.

- dziękuję Ci Zac, jeśli naprawdę możesz to wejdź proszę ze mną. Tą śmiejąca się ze mnie wredota w niczym nie pomoże.- powiedział wskazując palcem na Lucy.

Następna była Emma a po niej wywołano właśnie Davida, który stanął na baczność i zaczął błagać pielęgniarkę o to abym mógł z nim wejść. Nie mając wyboru biedna kobieta w końcu uległa.

-o Boże o Boże o Boże- powtarzał chłopak. On naprawdę panicznie się bał a mi było to żal.

- nie musisz tego robić Stary naprawdę- powiedziałem do niego.

- Chcę. Jeśli istnieje choć jakąś najmniejszą szansa na to żeby Twoja mama wyzdrowiaka być może dzięki mnie to chce. Mój strach przy tym to nic.

-jeszcze raz dziękuję.- powiedziałem szczerze u usłyszałem pisk. Pielęgniarka właśnie wkłuła się w jego rękę. Szybko zacząłem odwracać jego uwagę bo wiedziałem że patrzenie na to nic mu nie pomoże. Po paru minutach było po wszystkim a David wyszedł z gabinetu z uśmiechem na ustach.

- i jak? Wszystko okej ? - spytała Lu.

- przeżyłem! Byłem dzielny!

- tak wszyscy słyszeliśmy Twój pisk- odpowiedziała dziewczyna a wszyscy wybuchnęli śmiechem, łącznie z samym Davidem.

Rozejrzałem się po twarzach moich przyjaciół i nie mogłem być im bardziej wdzięczny.
Nigdy im się za to nie odpłacę.

I WANT YOUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz