Poza piekłem I

247 18 12
                                    



Poproszono mnie o dodanie tego fragmentu, który został napisany, gdy był pomysł, by kontynuować Hellfika, więc dodaję. Ale nie błagać mnie o kontynuowanie tego, bo nie znoszę tej powieści xD

________________________________________

Przestraszony krzyk wydobył się z mojego gardła. Rozwaliłam kawałki ciemne pudło, w którym przed chwilą i wyskoczyłam na światło. Poraziło mnie, przez co zacisnęłam powieki jak najszybciej. Nie wiem gdzie przed chwila byłam, ale na moich piersiach znajdowały się dwa wakizashi, którymi zawsze walczyłam, a które były teraz w moich dłoniach. Czułam przerażenie, nie wiedziałam czemu, oraz wściekłość- też nie znałam powodu. W każdym razie znajdowałam się w pomieszczeniu, gdzie było poniżej połowy setki ludzi. I jeden nie-człowiek. I tą właśnie wyróżniającą się osobę postanowiłam zaatakować. Skoczyłam i w ułamku sekundy dwa wakizashi wbiły się w ciało namierzonej postaci. Gdy skryłam się w jej cieniu, a po moich dłoniach spłynęła krew, uchyliłam lekko powieki. Mężczyzna, którego zaatakowałam, stał nieruchomo, nie reagując na dwie rany, zadane przeze mnie. Patrzył na blondynkę, stojącą kilka metrów bliżej nas niż tłum kulący się pod ścianą.

- Jakim cudem ona...?- wyszeptał. Spojrzałam na kobietę, a w tej samej chwili od grupy ludzi oderwało się kilku umundurowanych i ruszyło w jej stronę. Wszyscy w sali- łącznie z nią- byli zszokowani. Nie miałam zielonego pojęcia czemu i nie interesowało mnie to teraz.

Zlustrowałam kobietę z góry do dołu.

A potem wróciłam spojrzeniem na szyję i poczułam głód. Straszny. Wyszarpnęłam ostrza z ciała okrytego czerwonym płaszczem- co wydobyło z bruneta cichy syk- puściłam je i skoczyłam na blondynkę. Czterech mundurowych przyszpiliło mnie do ziemi, ale szybko się uwolniłam, wszystkich posyłając między kościelne drewniane ławki. Jak po chwili zdałam sobie sprawę znajdowaliśmy się w kościele. Błyskawicznie podniosłam się i znów zaatakowałam kobietę- teraz jej twarz wykrzywiał wyraz przerażenia, ale nie robiła nic, co by ją uratowało. Oprócz krzyku.

- Alucard! Powstrzymaj ją!

Znieruchomiałam. Otworzyłam oczy szerzej i wylądowałam na ziemi, na jednym kolanie.

- Alu... card?- wyszeptałam, złapałam wakizashi i...

Przeteleportowałam się.

Pod wejście do mojego dotychczasowego domu. W ciągu następnej sekundy wpadłam do swojego pokoju i nałożyłam zaklęcia blokujące na drzwi i swój umysł. Po tych czynnościach zakopałam się głęboko w kołdrze.

Wampir Alucard. Opiekun i przyjaciel. Przypomniałam sobie dość, by tyle o nim wiedzieć. Integra Hellsing, jego pani i moja ciocia. W skrócie tyle o tej jasnowłosej kobiecie. Ale nie pamiętałam nic o tym, dlaczego wszyscy byli w kościele.

„ Jakim cudem ona...?" Ona co?

Mignął mi jakiś obraz w głowie. Raden...? Nie... Radu. Brat Alucarda.

„ Znaczy Vlada Tepesa"

Poprawiłam się. On...

Przeleciały mi przez głowę wszystkie potyczki z szatynem... wraz z tą ostatnią.

... mnie zabił.

Ta myśl tak gwałtownie do mnie dotarła, że wzdrygnęłam się. Najpierw Anderson, potem Radu. Zginęłam dwa razy. Za pierwszym Wampir mnie zmienił. Ale teraz wszyscy wydawali się zaskoczeni moim przeżyciem.

- Więc dlaczego żyję?- spytałam nieświadomie na głos.

- Dobre pytanie.- stwierdził znajomy głos. Syknęłam, wyskakując i rzucając się na Wampira z jednym wakizashi, które wcześniej położyłam na szafkę. Mężczyzna był tak zaskoczony, że nie stawił oporu i po ułamku sekundy siedziałam na nim z ostrzem gotowym do dźgnięcia w twarz albo szyję.

HellfikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz