-Wytłumacz mi o co chodzi z połączoną walką.- usiadłam naprzeciw Hebiego w sali treningowej.
-No... Łączymy się umysłami, a wtedy następuje tak zwane zespolenie. Chodzi o to, że możesz mnie całkowicie kontrolować. Możesz kazać mi urosnąć lub zmaleć, atakować lub bronić. Wszystko. Mogę nawet stać się widmem.
-Widmem?
-To taki specyficzny stan wężołaków. Wy to nazywacie szałem bitewnym, czy jakoś tak. U nas jest Widmo. Wyłącza się kompletnie czucie bólu, siła i szybkość się zwiększa, a łuska robi się twarda jak stal.
-Fajne to...
-Oczywiście!
-Zacznijmy od razu to ćwiczyć!
-Najpierw musimy się połączyć.
-W jaki sposób?
-Nasze symbole muszą się stykać.
Chwyciłam go za rękę.
-Co dalej?
-Czekamy.
Minęła minuta. Potem pięć.
-Już?
-Nie. Będziemy wiedzieć kiedy się połączymy.
-A ile to trwa?
-To różnie. Może to trwać minutę, a może nawet kilka godzin. Wszystko zależy od... -nasze dłonie zaczęły świecić, przerywając mu. Od blizny zaczęło rozchodzić się ciepło. Po chwili jednak znikło.
-Już? - spytałam zdziwiona.
Hebi pokiwał głową i się uśmiechnął.
-Wygląda na to że mamy bardzo dobre połączenie!
Wstałam zadowolona.
-To co teraz?
Wężołak również wstał.
-Spróbuj mi rozkazać się powiększyć.
Zmienił się w węża.
-Stań się duży!- wykrzyknęłam.
Nic.
-Rokazuję ci byś urósł!
Nadal nic.
-Hebi, bądź wielkim wężem!
I Hebi zaczął rosnąć. Rosnął i rosnął. W pewnym momencie kiedy dotknął głową sufitu, ten się ukruszył, tak samo jak ściany o które ocierało się cielsko węża.
-Stop, Hebi stop!- krzyknęłam machając rękami.
Wzrost wężołaka się zatrzymał.
Odetchnęłam z ulgą.
-Hebi, zmniejsz się trochę, ale nadal bądź wielkim wężem.
Gigantyczne rozmiary Hebiego zaczęły się kurczyć. Na samym końcu tej przemiany, wokół mnie owinięty był biał wąż wielkości wyprostowanego człowieka.
-Hebi, zaatakuj tamten manekin.- powiedziałam, wskazując przeciwny koniec sali.
Nawet mnie zaskoczyła szybkość wężołaka. Przez chwilę był przy mnie, a już w następnej był owinięty wokół manekina, wbijając zęby w miejsce, gdzie normalnie byłaby szyja.
-Świetny jesteś! - uśmiechnęłam się szeroko. Po chwili Hebi był z powrotem przy mnie.
Wtedy usłyszałam klaskanie.
Odwróciłam się w stronę z której dobiegł dźwięk.
Oparty o drzwi sali treningowej stał chłopak z Watahy Cieni, ten z rogami. Jak on miał na imię...? Chyba Memo...
-Czego chcesz?- warknęłam, pamiętając o ostrzeżeniu Tima.
-Przechodziłem obok, kiedy poczułem drżenie ścian... a wtedy tu trafiłem. - wzruszył ramionami.
Patrzyłam na niego nieufnie. Tylko dlatego tu jest?
-Jesteś tu nowa? Nie kojarzę cię z poprzedniej wizyty...
-Dopiero od jakiegoś pół roku tu należę.
-Należałaś gdzieś przedtem?
-Może.- tym razem to ja wzruszyłam ramionami.
Chłopak się zaśmiał.
-Ostrzegano cię przed naszą Watahą, co? Zróbmy tak. Ja powiem coś o sobie, a ty mi się zrewanżujesz tym samym, zgoda?
Niepewnie skinęłam głową.
Chłopak odchrząknął.
-Mam na imię Memo, jestem demonem. Obecnie należę do Watahy Cieni, wcześniej do żadnej się nie przyłączałem.
Spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jestem Azra, wilkołak. - dalej na mnie patrzył, więc kontynuowałam. - Należę do Watahy Śmierci, wcześniej do Watahy Deszczu.
Pokiwał głową i się uśmiechnął.
-A więc, Azro... Czy to jest wężołak? -spytał, patrząc tymi swoimi błękitnymi oczami na Hebiego.
-A co ci do tego?
-Po prostu jestem ciekaw... Dotychczas spotkałem tylko jednego... I to martwego.
Zadrżałam. W tym czasie Memo zrobił parę szybkich kroków w moją stronę.
Jednak Hebi wysunął się lekko przedemnie, otwarł paszczę i zasyczał na demona który zatrzymał się w miejscu.
Po krótkiej chwili ciszy, zaczął się śmiać.
-Twój wężołak naprawdę cię lubi! Ale...- znikł. Poczułam ciepły oddech na czubku głowy i zimne ostrze nożyka na szyi. Zamarłam.- ... gdybym naprawdę chciał cię zaatakować, już i tak byś nie żyła.
Hebi zmienił się w człowieka, a jego twarz była cała czerwona. Malował się na niej wstyd i gniew.
-Zostaw ją.- warknął.
Memo uniósł ręce w geście poddania, odsuwając tym samym broń od mojego gardła.
-Luzik, przecież nie chcę jej zabić!- puścił mi oczko.- Ale jeśli aż tak sobie nie radzisz z obroną swojej pani, może powinieneś więcej trenować?
Śmiejąc się ruszył do wyjścia.
-Poczekaj!- powiedziałam w nagłym impulsie. Zaczęłam żałować że się wogóle odezwałam, ale chłopak już się odwrócił w moją stronę. -Czy... Czy mógłbyś trenować ze mną i Hebim?
Hebi chwycił mnie za ramię.
-Nie chcę z nim trenować! Nie lubię go...
-Jest silny i szybki. Mamy świetną okazję by potrenować z kimś innym niż Sebastian. Nie zamierzam tej szansy zmarnować. Jeśli nie chcesz z nim ćwiczyć, sama będę to robić.
-Kłótnia kochanków?- spytał Memo.
-Zamknij się.
Demon zachichotał.
-Jasne, jasne. Więc chcesz żebym z tobą i wężem trenował? Jak dla mnie nie ma problemu. Przyda mi się trochę ruchu, zwłaszcza że wygląda na to, iż zatrzymamy się tu na dłużej .
Zmarszczyłam brwi.
-Jak to "na dłużej"?
-Początkowo mieliśmy tu zostać tydzień, a teraz się okazało że jedna z Watah ma problemy z dotarciem do nas. Więc trzeba na nich czekać.
-Aha... Więc do zobaczenia. - patrzyłam jak wychodzi.
Gość jest trochę dziwny...
Moja mama stwierdziła że mam mało butów, więc zaciągnęła mnie do sklepu. I w tym sklepie zauważyła takie różowe buty w kwiatki.
-Popatrz, popatrz, jakie śliczne! Nie chciałabyś takich?
Ja tak patrzę na te buty, po czym mówię:
-Nawet z patykiem bym do nich nie podeszła.
Mina mojej mamy wyglądała mniej więcej tak: ;-;
CZYTASZ
The Soul of the Wolf: Skarlet Eyes
WerewolfAtaki Piekielników są coraz śmielsze. Kiedy zostaje zaatakowana jedna z Watah Podlegających Śmierci, pozostałe postanawiają się zjednoczyć. Tymczasem Azra ma pewien problem z oczami. Czy to coś poważnego? Kontynuacja The Soul of the Wolf: Snake's Ki...