Rozdział 11 - Hebi włazi mi do rękawu

190 17 2
                                    

Przewróciłam się na drugi bok, a potem przeciągnęłam, ziewając szeroko. Nie chciało mi się wstawać z ciepłego łóżka, szczególnie że to były ostatnie tygodnie kiedy mogłam się nim nacieszyć. Potem wyruszaliśmy.

W końcu jednak się zwlekłam i poszłam do łazienki. Oczy pulsowały mi bólem podobnym do tego, który odczuwamy kiedy ktoś w ciemności poświeci ci prosto w oczy.

Przetarłam twarz i szybko się umyłam, zmywając z siebie resztki snu.

Ubrałam się w coś podobnego do skórzanej zbroi, z tą różnicą, że oprócz oczywistej roli ochronnej, pełniła też rolę ubrania codziennego. Nie krępowała ruchów i była wygodna - kolejne dzieło Odyna.

Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Miałam okropnie przekrwione oczy. Nic dziwnego że bolały. Ale czemu były przekrwione? Wyspałam się, nie siedziałam do zbyt późna... Jaki był powód?

Wzruszyłam ramionami. Teraz ważniejsze jest śniadanie.

Raźnym krokiem ruszyłam do jadalni. Posiłki nadal jadaliśmy w swoich Watahach, ale jak tylko wyruszymy, wszystko będziemy robić tylko w obrębie naszych oddziałów.

Usiadłam na moim stałym miejscu (przyszłam jako jedna z ostatnich) i sięgnęłam po kanapkę.

Nagle spod rękawa wysunął mi się Hebi. Krzyknęłam krótko i wszyscy się na mnie popatrzyli.

-Co ty odwalasz? - spytał Sebastian.

-Hebi mnie po prostu wystraszył.- machnęłam ręką.

W tym czasie Hebi już całkowicie wyszedł spod zbroi i teraz patrzył na mnie.

-Kiedyś ty tam wlazł?!- warknęłam, przekładając go na krzesło obok mnie, gdzie zmienił się w człowieka. Jego wężowe oczy wpatrywały się we mnie.

-Nie wiedziałaś że tam jest taka fajna, duża kieszonka?

-To jest kieszonka na nóż!

-Może to być moja kieszonka? Jest bardzo wygodna i ciepła!

Patrzyłam na niego, szukając wszelkich znaków że się ze mnie nabija. Ale on był całkowicie poważny.

Westchnęłam.

-Zgoda.

W oczach wężołaka zalśniły iskierki szcześcia.

-Dzięki!- i wziął kanapkę po którą wcześniej sięgnęłam.

Westchnęłam i wzięłam co innego (to była niestety ostatnia kanapka).

-Nastąpiła zmiana planów.- powiedział Tim, wstając.

Wszyscy na niego spojrzeli.

-Wyruszamy pojutrze.

Rozległy się okrzyki protestu.

Tim uciszył wszystkich.

-Dostaliśmy informację że Piekielnicy zaczęli masowo przechodzić do naszego świata i gromadzić się na Śnieżnych Pustyniach.

-Czym są te Śnieżne Pustynie?- spytał Hebi, marszcząc brwi.- Dość długo żyję ale nigdy nie słyszałem o czymś takim.

-Bo powstały stosunkowo niedawno. Około 150 lat temu były tam lasy, ale zalęgły się tam lodowniki...- na widok niezrozumienia na twarzy wężołaka, Tim przerwał.- Takie lodowe małe stworki. Pojedyńczo nie są niebezpieczne, ale zawsze trzymają się w stadach co czyni ich wbrew pozorom bardzo ciężkim przeciwnikiem. W każdym razie zalęgły się one w takiej jednej ogromnej puszczy, jednej z największych na świecie i całkowicie ją zamroziły. Przez to po pewnym czasie wszystko się skruszyło i powstała gigantyczna lodowa pustynia. Często pada tam śnieg, dlatego nazywamy ją Śnieżną Pustynią.

Hebi pokiwał głową.

-Właśnie tam zaczęli się zbierać. I dlatego chcemy wyruszyć jak najszybciej i rozbić ich główne siły.

Przejechał po nas wzrokiem.

-Przekażcie to swoim oddziałom.

Potem wrócił do jedzenia. Do końca posiłku panowała cisza.

o==[]::::::::::::::::>

Wyciągnęłam spod łóżka plecak i zaczęłam do niego wkładać ubrania, zapasowe części do zbroi, parę noży i innych małych broni. Przegrzebywałam wszystkie półki w szafie, szukając rzeczy które mogłyby się przydać.

Na samym dnie mebla natrafiłam na podarunki od Lumakaru - maskę i kij. Wzięłam do ręki maskę i ją pogładziłam ręką. Była piękna, bardzo starannie wykonana, z dbałością o każdy najmniejszy szczegół.

Nagle coś kapło na maskę. Starłam to palcem i przyjrzałam się. To była krew! Kapnęła kolejna kropla, tym razem większa.

Dotknęłam twarzy i podniosłam rękę na wysokość oczu. Częściowo była ubrudzona posoką.

Upuściłam maskę i pobiegłam do łazienki. Oparłam ręce na umywalce i spojrzałam w lustro.

Lewe oko miałam zaczerwienione i powoli spływała z niego czerwona ciecz. Zaczynało mi boleśnie pulsować.

Szybko przemyłam twarz, zalewając umywalkę mnóstwem różowej wody. Jednak moje "krwawe łzy" dalej płynęły. A ja dalej je zmywałam. W końcu wszystko ustało, wszystko po za bólem w oku.

Uklękłam i oparłam głowę o ścianę.

Co się ze mną do cholery dzieje?!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Next: 09.09

To uczucie, kiedy twój kot dostaje głupa i zaczyna biegać po całym domu, a ty idziesz sobie spokojnie, kiedy on z całym impetem wbiega ci w nogi, przez co wywalasz się na środku korytarza ;-;


Jak widzicie, wstawiłam (w końcu) zaległy rozdział oraz dwa do przodu. Wynika to z tego, iż wyjeżdżam na trzy tygodnie i ni wiem czy będę miała internet. I przepraszam za opóźnienie 😬

The Soul of the Wolf: Skarlet EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz