Rozdział 16 - Pierwsza bitwa

141 12 0
                                    

Zapięłam paski zbroi pod pachami i sprawdziłam czy dobrze mi się w niej porusza. Kiedy upewniłam się że wszystko jest w porządku, założyłam maskę którą dostałam od Lumakaru.

O ile czerwień lewej tęczówki ostatnio pojawiała się dosyć nieregularnie, tak wczoraj wieczore4m się pojawiła i już nie znikła.

-Hej, zmiennooka, gotowa? - do namiotu wsunął głowę Dormyn.- Pasuje ci ta maska!

Uśmiechnęłam się

-Dzięki. Jeszcze tylko chwilka.

Do pasa przypięłam pochwę z kataną. Podniosłam Hebiegoz fotela i owinęłam wokół szyi.

-Już! Możemy iść.

Razem z Alfą Watahy Cieni ruszyliśmy ku mojemu oddziałowi.

-Dzisiaj czeka nas pierwsza bitwa!- krzyknęłam w stronę podwładnych.- Pokażmy tym Piekielnikom że mają się obawiać Oddziału Węża!

Rozległy się popierające mnie krzyki, więc się odwróciłam i ruszyłam ku granicy iluzji.

Czekały tam już pozostałe oddziały.

-Azra! O co chodzi z tą maską? Nie lepiej było ubrać hełm?- zaśmiał się Toby.

-Spadaj.- warknęłam.

Zaczął się jeszcze mocniej śmiać, a ja zajęłam miejsce obok niego, w jednym rzędzie z resztą Watahy Śmierci (czyli dowódcami).

-Dalej!- krzyknął Tim.- Za Śmierć!

Wszyscy powtórzyli okrzyk i ruszyliśmy. Przejście przez iluzję było śmiesznym i przyjemnym doznaniem. Czułeś mrowienie na całym ciele, które zamieniało się potem w łaskotanie.

Naprzeciw nas ustawiła się armia Piekielników. Skąd wiedzieli kiedy zamierzamy zaatakować?

Wszyscy stali w równych szeregach, a z piersi wystawały im łańcuchy. Przerażający widok.

-NAPRZÓD!- wrzasnął Tim, po czym zmienił się w wilka i ruszył biegiem, a my za nim.

Rzuciliśmy się w wir walki. Kiedy dotarliśmy do pierwszych szeregów wroga, ci nawet nie drgnęli. To była jednostronna rzeź.

-Hebi, stań się ogromny i zabij ich jak najwięcej!- krzyknęłam, rzucając węża w powietrze. W locie zaczął się powiększać, a w końcu był rozmiarów naszej willi. Ja w tym czasie zmieniłam się w wilka.

Wpadłam w szał walki. Miotałam się na wszystkie strony, szarpiąc ciała i zabijając.

Przegryzłam gardło kolejnemu Piekielnikowi i się rozglądnęłam. Coś było nie tak.

Zajęłam się następnymi ofiarami. Odgryzałam głowy, ręce, nogi, przegryzałam gardła. Nikt się nie bronił. Stali w miejscu, pozwalając się nam mordować i tępo patrzyli się w przestrzeń.

W moją stronę nagle pomknął łańcuch. Uskoczyłam, ale zauważyłam zagrożenie za późno. Ostre zakończenie łańcucha, w kształcie grotu strzały rozcięło mi skórę na ramieniu. Spojrzałam w stronę z której nadleciała broń. Ujrzałam Charlotte, małą dziewczynkę Piekielnika, która kiedyś chciała mnie zabrać do Piekła- dwa razy uratowała mnie wtedy Wataha Śmierci. Teraz uśmiechała się szyderczo.

-Nie chciałaś wtedy ze mną iść... To teraz cierp!- z tymi słowami rzuciła się na mnie, jak szalona machając łańcuchami które latały we wszystkich kierunkach.

Ponownie odskoczyłam, ledwo unikając broni.

I nagle Hebi staranował dziewczynkę. Jej krzyk się gwałtownie urwał, a łańuchy uderzyły o ziemię.

Hebi popełzł dalej, zostawiając po sobie czerwoną smugę krwi i wnętrzności Charlotte. Odwróciłam wzrok i ledwo powstrzymałam odruch wymiotny.

Nagle niebo się zachmurzyło. Spojrzałam na nie. Nad obszarem gdzie walczyliśmy pojawiła się wielka, fioletowa dziura poprzetykana łańcuchami. Czyżby posiłki Piekielników?!

Ale z dziury wyłonił się tylko jeden człowiek.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam, witam, jak wam życie mija? Przepraszam że wstawiam dopiero teraz, ale kompletnie nie miałam na to czasu XD

Next: 18.11

Nauczycielka od biologii: Czy ktoś wie, czemu delfin i rekin mają podobny kolor?
Koleżanka: Niebieski
*chwilę potem*
Nauczycielka: Wy kompletnie nie rozumiecie moich pytań!

The Soul of the Wolf: Skarlet EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz