Budzę się wypełniona bólem.
Czuję się, jakby ktoś uderzył mnie pięścią w splot słoneczny, jakby zamknął mnie w pudełku. Jakby ktoś trzymał mnie pod wodą.
I słyszę niecierpliwe szepty.
Proszą, żebym otworzyła oczy. Kiedy w końcu to robię, widzę przed sobą ciemne oczy Kylo Rena. Bena Solo.
Jego twarz jest tuż przy mojej. Głośno oddycha. Ja nie mogę złapać tchu, jak po parugodzinnej wspinaczce na wydmy.
- Jednak żyjesz - mówi Ren. - Ale się boisz. Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy.
Zamiast odpowiedzieć, kaszlę i odsuwam się szybko do tyłu.
Uderzam głową o ścianę. Boli. Znowu jestem na tym beznadziejnym statku. Ren patrzy na mnie z tym wyrazem twarzy, który nie wyraża niczego. Spodziewał się takiej reakcji?
Bezwiednie się krzywię. Zamykam oczy i mocno je zaciskam.
- Nie bój się - powtarza Kylo, tym razem ciszej. - Nic ci nie zrobię...
- Zostaw mnie! - tym razem krzyczę i odpycham od siebie jego dłoń. - Dlaczego do cholery znowu tu jestem?!
Odsuwa się na skraj łóżka. Unika mojego wzroku, błądząc po ścianach. Mam ochotę go uderzyć, bardzo mocno.
- Później ci powiem. Na razie musisz coś zjeść i...
Czego nie chcesz mi powiedzieć, mam ochotę krzyknąć. Ren wstaje i pociera kark. A ja przysuwam kolana do siebie i obejmuję je dłońmi. Mam na sobie tylko długą, bez wątpienia należącą do niego koszulę i nie chcę żeby się gapił.
- Boisz się mnie. Ale zapewniam cię, że nie masz powodów. - mówi, głośno i pewnie.
- Naprawdę? - unoszę brew do góry i patrzę na niego ze złością. - Porwałeś mnie, znowu, i oczekujesz, że nie będę się bać?
- Tak, to dokładnie to, czego oczekuję - odpowiada. - Nie zrobię ci krzywdy. Gdybym chciał, już dawno bym to zrobił.
Brzmi sensownie. Dla pewności zakrywam cię czarnym, zmiętym kocem, do tej pory leżącym na skraju łóżka.
- Nie stawiaj się, dla własnego dobra - dodaje.
- Ty wiesz, co jest dla mnie dobre?! - zaczynam się irytować. Nie chce udzielić mi żadnych konkretnych odpowiedzi, więc pytam prosto z mostu. - Gdzie jest Finn? Poe? Co im zrobiłeś?
Pamiętam, że zaatakowaliśmy jego okręt. Byłam pewna, że zginął. Wróciliśmy do bazy, pełni radości i pewni zwycięstwa.
A potem zaczął się atak.
- Prawdopodobnie nie żyją - odpowiada bez ogródek Ren, a mi w oczach zbierają się łzy. - Finn, Poe, Leia i cała reszta buntowników. Gryzą ziemię.
- Jak możesz tak bezlitośnie mówić o śmierci własnej matki?! - krzyczę i ciskam w niego pierwszą z brzegu czarną poduszką. Łzy ciekną mi po twarzy. - Ty potworze, ty kanalio, ty bezmózgi, tępy...
Odrzuca od siebie poduszkę, ale nie wydaje się ani trochę zaskoczony. Przygląda mi się jakbym była dzikim zwierzęciem w zoo.
Ta świadomość sprawia, że robi mi się niedobrze, mimo, że na dobrą sprawę nie miałabym nawet czym wymiotować.
- Powinnam cię teraz... - szepczę, cofając dziwne uczucie, ale on mi przerywa.
- Zaatakować mnie kocem?
Podchodzi do mnie powoli, łóżko ugina się pod jego ciężarem. Nie śmie mnie dotykać. Wie, że mimo braku broni odgryzłabym mu rękę, gdyby jednak ośmielił się to zrobić.
- Musisz coś zjeść. Świadomość, co się stało z Ruchem Oporu tylko cię przytłoczy - mówi. - I błagam, idź pod prysznic. To pierwsze drzwi po prawej.
Wstaje, a ja przyglądam mu się niemo. Nienawidzę go za to co mi zrobił, nienawidzę go za to, co zrobił rebelii i swojej matce. Nienawidzę tego potwora.
- Będę w swoim gabinecie - dodaje. - Ciuchy, oczywiście czyste, bo twoje były niemal czarne od dymu... - urywa, zauważając, że zboczył z tematu. - Masz je w mojej szafie. Bez trudu je odróżnisz. Jedyne kolorowe.
- Ren, co ty znowu sugerujesz? - warczę, ale on zamyka drzwi.
Jasne. Będę grzebać w jego szafie w poszukiwaniu własnych ubrań.
Zwlekam się z łóżka. Mam iść pod prysznic. Pewnie, jak wszystko na tym statku, jego prywatny. Znowu robi mi się niedobrze.
Spałam w jego łóżku. Tam gdzie on. Mam się umyć pod jego prysznicem jego mydłem. Tak jak on. Mam wziąść ciuchy z jego szafy. Tam gdzie on.
Schodzę z łóżka i powoli przyswajam to, co Ren mi przekazał. Finn i Poe nie żyją. Leia nie żyje. Wojna... wojna naprawdę dobiegła końca?
Jego szafa jest wbudowana w ścianę. Czarna, jak wszystko tutaj. Pełna ciuchów w kolorze węgla. Moje nowe ciuchy leżą na półce pod jego pelerynami. Są kopiami moich ubrań, w których byłam na Jakku. Jednak kolorystycznie przypominają te z Ahch-To. Dziwne połączenie, a jednak spójne.
Muskam tkaninę jego ciuchów. Są zaskakująco miękkie. Spodziewałam się szorstkiego materiału, takiego jak on. Jak jego właściciel, chociaż wtedy byłoby mu ciężko walczyć.
Wyjmuję swoje idealnie złożone ubrania i idę pod prysznic. Włosy opadają mi na kark. Są rozpuszczone, całkowicie.
Za drzwiami jest krótki korytarz, po jednych drzwiach po prawej i lewej stronie i windą naprzeciw mnie. Prywatne apartamenty. Drzwi po lewej są uchylone i pada zza nich lekkie światło. Gabinet Kylo.
Z pewnością słyszy, kiedy wychodzę z jego sypialni. Słyszy, jak otwieram drzwi do łazienki.
Tu też jest czarno. Tylko ręczniki są czerwone i szare. Jakby Ren nie znał innych kolorów niż czarny, czerwony i szary.
Zostawiam ciuchy na półce i wchodzę pod prysznic. Kiedy ostatnio miałam okazję porządnie się umyć? W bazie Ruchu Oporu już od dawna nie było takiej możliwości, a na Jakku robiłam to rzadko kiedy z braku wody...
Woda ścieka mi przez palce i po karku. To czysta przyjemność. Ale muszę się jakoś wydostać z jego statku.
Tak, tyle że na razie nie ma zagrożenia.
Kylo powiedział, że nic mi nie zrobi. I przez sekundę dostrzegłam iskierki zadowolenia w jego oczach, kiedy już się obudziłam.
Unoszę głowę do góry a woda obmywa mi całą twarz. Kropla za kroplą zabiera ze sobą kurz, pył i strach. Jestem coraz bardziej spokojna.
Pod prysznicem są dwa mydła. Jedno jest jego, czarne i pachnące miętą pomieszaną z czymś, czego nie umiem zidentyfikować, ale co sprawia, że mydło pachnie tak jak on. Jedyne w całej łazience.
Kiedy wychodzę spod prysznica, rzeczywistość uderza we mnie ze zdwojoną siłą. Finn nie żyje. Poe zginął. Leia odeszła.
Kolejna fala łez. Odeszli na zawsze. Drżącymi dłońmi wkładam swoje ciuchy i opieram się o umywalkę. Unoszę wzrok do lustra.
Moje oczy są pełne żalu i bólu, są pełne ukrywanej rozpaczy. Mokre włosy przykleiły się do całej mojej twarzy. Wyglądam i jestem zmęczona. I płaczę. Płaczę za swoimi przyjaciółmi, których zabił ten, który postanowił ocalić mnie, właśnie mnie, z tamtego piekła.
Łzy się mnie nie słuchają. Zakrywam usta dłonią i krzyczę. Zaciskam oczy, żeby zahamować łzy.
Drzwi się otwierają. Do środka wchodzi Kylo. Nie słyszę, co mówi, ale odpycham jego ręce i osuwam się na podłogę. Kryję twarz w dłoniach. Przypominam sobie te wszystkie momenty z Ruchem Oporu.
Czuję jego dłonie kiedy odejmują moje od twarzy. Prowadzi mnie za rękę z powrotem do pokoju. Wygłasza stos obietnic, które są kłamstwem. Odnoszę wrażenie, że zwyczajnie chce mi pomóc.
Kylo chce mi pomóc, ale ja nigdy nie uwierzę, że ten potwór robi to bezinteresownie.
Ren nigdy nie jest bezinteresowny.
CZYTASZ
I Need To Forget - Reylo
FanfictionOdkąd zakończyła się bitwa na Crait, Ruchowi Oporu przez kilka lat udawało się uciekać przed siłami Najwyższego Porządku. Jednak śmiałe posunięcie rebeliantów, jakim był nieudany atak na krążownik przewożący kryształy Kyber w Nieznane Regiony, przec...