Leżę na łóżku i zastanawiam się, co ja tu jeszcze właściwie robię.
Parę godzin temu Ren zabrał mnie na Ahch-To. Znalazłam miecz Luke'a, teraz leżący bezpiecznie pod poduszką. Kylo nic nie znalazł. Może to i dobrze? Sama nie wiem.
Pamiętam, że mogłam mu się wyrwać na lądowisku. Ale jakaś siła trzymała mnie w miejscu.
Nienawidzę jej, ale ona jak na złość jest coraz bardziej obecna.
Nie pozwala mi na niego nakrzyczeć nawet jeśli na to zasługuje.
Nie pozwala mi myśleć o nim jak o wrogu.
Każe mi patrzeć mu w oczy, i myśleć o nim jak o wspólniku.
Albo to ja oszalałam, albo to Moc coś ze mną robi.
Podnoszę się z łóżka. To mi się ani trochę nie podoba. Podnoszę miecz Luke' a
spod poduszki i przypinam go do pasa. Wychodzę z sypialni Rena.Rozglądam się. Ani śladu właściciela. Przechodzę pewnym krokiem obok jego gabinetu i biorę miecz do ręki. Patrzę przed siebie i nagle...
Drzwi na końcu korytarza otwierają się i staje w nich Kylo. Szybko chowam miecz za siebie modląc się, żeby nic nie zauważył.
Podnosi wzrok.
- Hej - rzuca.
- Coś się stało? - pytam.
- Pomyślałem, że skoro już tu jesteś - mówi. - To może chciałabyś naprawdę zostać moją padawanką?
- Znowu wracamy do ,,potrzebujesz nauczyciela"? - pytam nerwowo, ściskając w dłoni miecz.
- Nie, nie tym razem - kręci głową, zerkając na datapad i śmiejąc się cicho. - Cieszyłabyś się pewną swobodą, gdybyś została moją uczennicą. Mógłbym ci na przykład załatwić prywatne pokoje.
On czuje się przy mnie tak swobodnie.
- A co z... z treningami? - chcę zatrzymać go w miejscu tak długo jak to możliwe, ale Kylo chyba zamierza iść do gabinetu. Kiedy stoimy obok siebie, odwracam się, żeby nie zauważył tego miecza.
- Codziennie o dziesiątej, tam gdzie ostatnio - mówi ostrożnie. - Jakieś jeszcze pytania?
Czy naprawdę muszę przejść na ciemną stronę? Czy to jest dla ciebie aż tak istotne?
- Nie, skądże - wiem, że już coś przeczuwa. Próbuje zajrzeć, co trzymam w dłoniach, ale odsuwam się pod ścianę. - Coś się stało?
- Nie - odpowiada niepewnie. - Chciałabyś mi o czymś powiedzieć?
- Dlaczego pytasz? - nerwowy śmiech. Serce bije mi milion razy na sekundę. - Znowu scenariusz z Ahch-To?
- Właśnie. Jednak coś tam znalazłaś, prawda?
Odkłada datapad na ziemię. Zaciska dłonie.
- Co? - mój głos robi się spanikowany.
On odsuwa się pod drzwi gabinetu i wzdycha. Już wiem, że coś wie. Wie, że coś ukrywam, i prawdopodobnie nie odpuści, dopóki nie dowie się, co to takiego.
- Rey - mówi. - Co tak chowasz?
- Nic nie chowam - kłamię. - Naprawdę.
Unosi brew do góry.
- Jednak znalazłaś coś na Ahch-To, prawda?
- Nie. Skąd ty...
Podmuch powietrza zabiera mi miecz z dłoni. Ren zabrał go Mocą. Trzyma w dłoni miecz Luke' a a jego oczy nabierają wściekłego i rozżalonego wyrazu.
- Miecz Luke' a Skywalkera. Okłamałaś mnie - warczy.
- A czego oczekujesz?! - warczę, skupiajac się na jego pierwszym zdaniu. - Absolutnej szczerości?!
- Tak - odpowiada pewnie. Waży miecz w dłoni. Obraca go, ogląda, i jakby nie może uwierzyć, że go okłamałam.
Ale ja tak nie mogę. Skupiam się i staram się odebrać mu miecz w taki sposób, żeby nie musieć wchodzić z nim w pojedynek na walkę wręcz.
Więc używam Mocy, ale w połowie drogi do mojej dłoni Ren orientuje się, co robię i go zatrzymuje. Jest tak samo jak z mieczem Anakina.
Miecz dosłownie wisi między nami, oboje się o niego siłujemy. Nasze dłonie prawie dotykają dwóch stron jego rękojeści, z tą różnicą, że Kylo jest bliżej. Wykorzystujemy całą swoją energię, całą swoją siłę, całą swoją złość i frustrację. Wysiłek jest tak nieludzki, że przez moment rozważam poddanie się i szybką ucieczkę.
Ale potem stop - przecież Kylo by mnie zatrzymał.
- Zostaw... to... - sapie z wysiłkiem Kylo, próbując przyciągnąć miecz, prawie zaciskając dłoń w pięść. - Po... prostu... zostaw... proszę...
Nagle cała siła ze mnie wyparowuje. Jakby ktoś wcisnął przycisk. I zaczyna mnie
skręcać w żołądku. Coś się stanie.Coś złego...
Kylo dotyka miecza opuszkami palców. Uśmiecha się z satysfakcją i odwraca miecz klingą w swoją stronę...
Nagle
brakuje mi tchu
- Ben, nie!
Świat rozbłyska światłem tysiaca słońc...
i gaśnie.
*
Pierwszy widzę bladoszary szufit. Potem pojawia się podłoga. Miecz u mojej twarzy. Całkowicie zniszczony...
I coś, co wywołuje okrzyk bólu, mimo, że nie powinno, bo przecież to mój wróg.
Ciało Bena w kałuży rudej krwi. Brakuje prawej ręki.
- Ben...? - pytam niepewnie, a on porusza się z jękiem.
- Więc... więc to twoja odpowiedź... - opiera się na przedramieniu. - Dobrze...
- Ben, nie ruszaj się, ja... - język mi się plącze. Panikuję.
- Skoro nie chcesz tu zostać... wiem, że uciekałaś... - podnosi się do klęku, a potem do pionu, podnosząc miecz z podłogi. - Odejdź!
Szybkim ruchem włącza miecz i zamachuje się przed sobą łukowatym ruchem.
- Ben...
- Odejdź - powtarza, trzymając miecz przy podłodze.
Nie odchodzę. Upada na kolana. Łzy zbierają mi się w oczach. Nic nie mówię, chyba nie dam rady...
- Odejdź - powtarza znowu. - Odejdź i pozwól mi umrzeć.
Wychodzę z sali.
Nie odwracam się do niego. Jestem okrutna i zostawiam go samego.
CZYTASZ
I Need To Forget - Reylo
FanfictionOdkąd zakończyła się bitwa na Crait, Ruchowi Oporu przez kilka lat udawało się uciekać przed siłami Najwyższego Porządku. Jednak śmiałe posunięcie rebeliantów, jakim był nieudany atak na krążownik przewożący kryształy Kyber w Nieznane Regiony, przec...