X

1.5K 115 17
                                    

Finn i Poe zaciągają Kylo na statek. Przez cały czas nie mogę pozbyć się wrażenia, że chłopak zaraz się obudzi.

Kiedy w końcu to następuje, siedzi skuty na kanapie przeciwprzeciążeniowej i rejestruje każdy ruch powietrza wściekłym wzrokiem.

- Wyłącz to - mówię, kiedy odzywa się jego komlink. On klnie pod nosem i ignorując mnie, włącza hologram generała.

Błędem było skucie tych rąk na jego kolanach.

- Ren? - odzywa się niebieska postać. Finn patrzy na Bena podejrzliwie i wyciąga blaster. - Gdzie cię wywiało?

- Spacerek - mruczy Ben. - O co chodzi?

- Jesteś z rebeliantami, tak? - pyta Hux. - Nie odpowiadaj. Wiem, że jesteś z nią. Przejmuję władzę pod twoją nieobecność.

- Co...? - Ben patrzy na mnie ponad hologramem. - Jak to... przejmujesz władzę?

Karabast. Tego jeszcze nie grali.

- Normalnie. Ty zniknąłeś. Szanuję to, wszyscy mamy dosyć wojny. Ale ktoś musi pokierować Najwyższym Porządkiem, a przecież nie zrobią tego te twoje przydupasy z Zakonu Ren.

- Uważaj, co mówisz - warczy Ben, a Hux się śmieje.

- Teraz jesteś nikim. Przyzwyczajaj się, Ren - Hux sięgnął do wyłącznika. - Lepiej się ukryjcie. Zabawa w chowanego startuje za trzy, dwa...

Na jeden wyłączył nagrywanie. Ben krzyczy głośno i rzuca komlinkiem o ziemię.

- Co tam, okres? - krzyczy Poe z kokpitu, ale nikomu nie jest do śmiechu.

Ben ukrywa twarz w dłoniach. Głośno oddycha, a potem mówi:

- Mamy przesrane.

- Ten rudy jest aż taki groźny? - pyta Finn, machając dłonią. - Błagam. Załatwię go małym palcem.

- Gdyby tak się dało, już dawno bym to zrobił - mówi do niego Ben. - Ale nie. Jest genialnym strategiem. Bawi się z nami w kotka i myszkę.

- Ciekawe porównanie - odpowiada głośno Poe. - Kim jesteśmy?

- Ofiarą.

*

W bazie Ben dostaje przydział do spania w sali do transmisji. Śmieje się, że będzie spał na podłodze, ale ostatecznie zdejmuje pelerynę i siada w kącie. Zasypia parę minut później.

Pierwszy raz mam szansę przyjrzeć mu się, jak śpi.

Jest spokojny. Przynajmniej na takiego wygląda. Usta ma lekko rozchylone, głowę opartą o ścianę i zamknięte oczy. Mimo to ciągle sprawia wrażenie, jakby w każdej chwili był gotów się zerwać i stanąć do walki. Efekt lat na polu bitwy.

Dzisiaj nie trzymam warty, ale muszę spać w tym samym pokoju, co Ben. Nie umiem zasnąć. W jego towarzystwie czuję się dziwnie niekomfortowo.

Odwracam wzrok i przez moment rozważam wycieczkę do Poe, który akurat pełni wartę.

Wtedy Ben się zrywa. Krzyczy i unosi wzrok do góry. Czyżby koszmar?

Podchodzę do niego, ale on milczy. Nie patrzy na mnie.

- Zły sen - mówi, pocierając czoło. - Śpij dalej.

- I tak nie mogłam zasnąć - odpowiadam, siadając na podłodze koło niego. - Często ci się to zdarza? Te... koszmary?

Kiwa głową.

- Każdej nocy. Prawie nie sypiam.

Opieram głowę o jego ramię. Bez słowa. Przymykam oczy. Ben przykrywa mnie swoją peleryną i znowu zasypia.

Tym razem żadnego z nas nie budzi koszmar.

*

Rano siedzę pod ścianą, Ben gdzieś zniknął. Do środka wpadają Poe i Finn.

- Gdzie ten mały zdrajca?! - krzyczy właściciel BB8, który tuż za nim wjeżdża do pokoju. Potem orientuję się, że zniknął Ben, jego peleryna i szczątki datapadu, który zabrał ze statku z zamiarem naprawy.

Łzy stają mi w gardle. Uciekł.

Nie powinnam była mu ufać. Ciężko się do tego przyznać, ale jego odejście w jakiś sposób mnie zabolało.

- Pójdę go poszukać - proponuje Finn, przestawiając blaster na zabijanie.

- Nie. Nie - protestuję, podnosząc się z podłogi. - Zostań. Ja go znajdę.

*

Jednak nie uciekł. Wyszedł na zewnątrz, na górkę, na której kryliśmy się przed nim razem z Poe parę dni temu.

- Dlaczego tu jesteś? - pytam, podchodząc do niego. Siedzi do mnie tyłem, ale drży, kiedy do niego mówię.

- Nie zamierzam być piątym kołem - mówi.

- Co ty gadasz? - siadam za nim. - Jakim piątym kołem?

- Ty i ten pilot - wyjaśnia. - Nie mogę na to patrzeć.

- Na co? My tylko... - obejmuję Bena od tyłu.

- Współpracujecie. Jasne - znowu drży. - Ale nie wmówisz mi, że tego nie zauważyłaś. On cię kocha. A przynajmniej bardzo, bardzo, bardzo lubi. Umiem rozpoznać ten wyraz twarzy.

- Jesteś zazdrosny? - pytam z lekkim rozbawieniem. - Zazdrosny o Poe?

- Nie - dostrzegam rumieniec wędrujący wokół jego szyi. - Ale nie mogę na was patrzeć. To mnie boli, okay?

- Okay - odpowiadam, nie żądając dalszych wyjaśnień. Wtulam się w jego plecy.

Jestem bezpieczna.

A ten zazdrosny eks-mistrz Zakonu Ren pomoże mi zniszczyć Najwyższy Porządek.

*

- Więc - mówi Finn, wskazując palcem Bena. - Skąd ci się wzięło Kylo Ren?

Kilka godzin temu wróciliśmy do bazy. Chewie rozluźnił atmosferę kilkoma szklankami alkoholu i chłopcy chyba zaczynają się dogadywać.

- Wiesz, wszyscy chcieli Zakon Ren, bo to fajnie brzmi - wyjaśnia Ben. - No a Ben Ren brzmi niemożliwie głupio.

- Racja - mówi Poe, patrząc na mnie. - Rey?

Wskazuje butelkę z whisky, którą wszyscy piją. Kręcę głową. Nigdy w życiu nie tknę alkoholu. Wolę przyglądać się, jak Ben, Poe i Finn robią z siebie debili.

Aktualnie grają we własną wersję prawda czy wyzwanie.

- Okay - zaczyna Ben. Alkohol chyba nie zrobił na nim zbytniego wrażenia, bo ciągle jest w miarę trzeźwy. - Teraz wyzwania, tak? Dawajcie.

Przysuwa się do mnie i obejmuje ramieniem. Jego ruch jest tak zwyczajny, tak nieoczekiwany, że zachłystuję się powietrzem.

W oczach Poego zaczynają tańczyć gniewne iskierki. Finn stara się odsunąć go do tyłu, ale nie zdąża.

Po chwili Poe trzyma wibroostrze pod szyją Kylo, i warczy prosto w jego twarz.

- Jeszcze raz ją tknij - mówi. - Jeszcze raz ją choćby tknij, to powyrywam ci kóczyny, jedna za drugą.

- Poe! - krzyczy Finn. Odsuwam się od walczących mężczyzn, ponieważ Kylo nie daje za wygraną i ogłusza Poego mocnym prawym sierpowym. Tryska krew. Biją się po ramionach i twarzach, dopóki pomiędzy nich nie wkracza Finn.

- Uspokójcie się, obaj! - mówię. - Zachowujecie się jak dzieci.

Odsuwają się od siebie, a w ich oczach pała śmiertlena nienawiść. Pozabijają się.

O mnie.

I Need To Forget - ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz