- Nie.
Patrzy mi w oczy z niedowierzaniem. Potem je zamyka i pociera czoło dłonią.
- Nie, nie, nie...
Wstaje i chwiejnym krokiem podchodzi pod kolejną ścianę. Opiera czoło o metal.
- Jesteś zupełnie pewna? To znaczy...
- Nie kłamałabym. Gdybym nie wierzyła, nie powiedziałabym ci - szepczę. - Nie w tej sprawie.
Zaciska dłonie w pięści.
- Czyli to wszystko co my...
- Nie wiedziałeś - mówię do niego cicho. - Żadne z nas nie wiedziało.
- Gdybym wiedział... Rey, gdybym sprawdził w archiwach... - uderza w ścianę pięścią. Przez chwilę słyszę jego desperacki krzyk. - Cholera, to niemożliwe! Ja...
Po policzku spływa mi pojedyncza łza. Wtedy Ben odwraca się i siada obok. Już chyba się trochę uspokoił. Tylko troszeczkę.
- Więc będę cię chronił - oświadcza, dotykając moich dłoni zakutych w kajdanki.
Pomimo tego, że jest moim bratem, i tak wstrząsa mną dreszcz. Nie umiem wyleczyć się z niego w ciągu kilku sekund.
- Przed czym? - pytam.
- Przed chłopcami, którzy zamierzają robić z tobą to, co ja bym chciał.
Jednym ruchem uwalnia moje kajdanki.
- To stara technologia - tłumaczy na widok mojego spojrzenia. - Nie zdążyli jeszcze wyrzucić z systemu moich dłoni.
Cicho się śmieję. To zabawne, że nie przewidzieli, że Ben spróbuje mnie uwolić.
Potem dzwoni alarm.
Ben cicho klnie i podciąga mnie do góry. Od razu wypadamy na korytarz, i Kylo ciągnie mnie w stronę lądowiska. Nie wyglada na kogoś, kto jeszcze parę godzin temu mógłby być torturowany. Zatacza się tylko kilka razy.
Ale żadne z nas nie ma broni. Po ręce Bena cieknie cienka strużka krwi. Zatrzymujemy się za rogiem, kiedy Ben Mocą zatrzymuje szturmowców.
Drzwi po prawej zaczynają się zamykać. Nie ma czasu na odpoczynek. Biegniemy dalej - w ostatniej chwili przebiegając pod drzwiami - i bez większych problemów docieramy na lądowisko.
- Właśnie odkryłem beznadziejny poziom naszej ochrony - sapie Ben. - Nic dziwnego, że zwiałaś.
Wchodzi na pierwszy lepszy statek. W drzwiach nagle krzyczy i upada na kolana.
- Ben!
Wydaję zduszony okrzyk. Mój brat...
Odtrąca moją rękę. Mówi, że jest dużym chłopcem i sobie poradzi.
Wstaje i idzie chwiejnym krokiem do kokpitu.
- Poprowadzisz?
Spod siedzenia wyciąga blaster i idzie na rufę statku. Uświadamiam sobie, że jeszcze nigdy nie widziałam go z innym rodzajem broni niż mieczem świetlnym.
Trap dalej jest otwarty. Zamykam go jednym guzikiem i w statku zalega głucha cisza.
- Ben...?
Odwracam się i nagle czuję okropną gulę w gardle.
- Ben!
- Jestem tutaj - odzywa się mój brat, i wychodzi zza jakichś drzwi, których nie zauważyłam. - Ładownia. Specjalnie dla niej wybrałem ten statek.
- Wybrałeś? - powtarzam prześmiewczo. - Wskoczyłeś do byle jakiego grata! Ten nawet nie ma hipernapędu!
- Po co ci? Mamy tylko oblecieć planetę dookoła, siostrzyczko.
Prycham.
Nie mogę przyzwyczaić się do tego, że Ben jest moim bratem. On chyba też nie, bo siedzi na siedzeniu i dziwnym wzrokiem ogląda wszystkie rany i zadrapania. Co chwilę syczy z bólu, a mną wstrząsa dreszcz. Nie wiem, jakim cudem udaje mi się dolecieć do bazy i skupić się na kontrolkach.
Baza jest pusta. W byłym kokpicie znajdujemy tylko datapad z krótką notatką - Wylecieliśmy przeszukać Savareen, jeżeli się wydostaliście, macie bazę dla siebie przez kilka dni.
- Mamy bazę dla siebie, tak?
Jedna z brwi Bena podjeżdża do góry.
- Poe najwyraźniej sądził, że wyświadcza nam przysługę - robi pauzę. - Tobie. Ale skoro jesteś moją siostrą, raczej nie ma mowy o...
- Przestań - mówię cicho. - Nie możemy przez kilka dni udawać, że nic się nie stało? Że jest tak jak dawniej?
- Nie - odpowiada szorstko. - Nie możemy. Przecież skoro jesteś moją siostrą...
- Ben - przerywam mu. - Daj spokój.
- Nie. Po prostu nie.
Mocno chwyta mnie za rękę. Jego oczy są smutne i wyrażają szok. Chyba dalej nie do końca pogodził się z naszym pokrewieństwem.
- Nie możemy udawać, że nic się nie stało - przyciąga mnie do siebie, a ja wstrzymuję oddech. - To by było nie w porządku.
Milczy. Oboje milczymy.
- Ale - podejmuje od nowa, rozplątując moje koki. - Skoro tak ci zależy, niech będzie ostatni.
- Ostatni...? - powtarzam, zakładając mu ręce na szyję. Jego dłonie są teraz na mojej talii. Chyba zaraz się rozpadnę.
- Ostatni pocałunek. Potem będę już tylko twoim bratem, przyrzekam. - po chwili dodaje: - Pora się pożegnać.
CZYTASZ
I Need To Forget - Reylo
FanfictionOdkąd zakończyła się bitwa na Crait, Ruchowi Oporu przez kilka lat udawało się uciekać przed siłami Najwyższego Porządku. Jednak śmiałe posunięcie rebeliantów, jakim był nieudany atak na krążownik przewożący kryształy Kyber w Nieznane Regiony, przec...