– Wcześnie wyszedłeś, wiesz... W piątek.– Jest pierwszym co mówi Louis, gdy Harry wsiada do jego czarnego, połyskującego samochodu w poniedziałkowy poranek, zajmując jak zawsze miejsce pasażera i zapinając swój pas bezpieczeństwa. Układa skórzaną torbę na swoich kolanach i osuwa się lekko, zapadając się w swoim płaszczu i wtulając się w podgrzewany fotel. Mruczy z zadowolenia, gdy na nowo zaczyna czuć swoje odmrożone kończyny, które wystawione były na podmuchy wiatru, gdy oczekiwał przybycia Louisa, który oczywiście się spóźnił.
Harry ma już dość zimy.
Kochał ją, gdy początkiem grudnia dopiero co się zaczynała, okrywając okolicę mrozem i gdy święta po raz pierwszy od paru dobrych lat nareszcie były uwieńczone opadami lekkiego puchu, dodającego im wyjątkowego wyrazu.
Teraz, gdy był już koniec stycznia i mróz niemiłosiernie szczypał go w policzki zima mogła się skończyć, serio.
Dłonie Louisa zaciskają się na kierownicy, gdy rusza z miejsca, kierując się do szkoły tą samą drogą co zawsze. Jest cicho, zapewne czekając na jakąkolwiek reakcję na to, co powiedział i nawet porywa się do przyciszenia radia, które w tamtym momencie wydaje się zbyt głośne, rozpraszając jego myśli.
– Zauważyłeś. – Odpowiada prosto Harry, wyglądając za okno i ignorując uścisk w żołądku na wspomnienie imprezy, z której uciekł tuż po północy z nikim się nawet nie żegnając. Nie żeby ktoś się tym przejął, oczywiście.
Sam Louis napisał do niego dopiero w sobotnie popołudnie by upewnić się, że Harry na pewno dotarł do domu. To po prostu nie były jego klimaty, okej? Nie lubił takich wydarzeń i stronił od nich jak tylko potrafił, ale ten jeden raz Louisowi wyjątkowo udało się go namówić na wyjście z domu.
Harry zgodził się jedynie dlatego, że Louis obiecał nie opuszczać jego boku chociażby na chwilę, by nie czuł się zagubiony w tym ogromnym tłumie ludzi jakże innych od niego.
No i oczywiście skończyło się to tak jak zawsze. Harry po godzinie został całkowicie sam.
– Jesteś moim najlepszym przyjacielem, to oczywiste, że zauważyłem... – mówi prosto, marszcząc brwi w konsternacji i zerka na Harry'ego, który nadal nie obdarza go nawet najmniejszym spojrzeniem, teraz skupiając się na wsuwaniu i wysuwaniu plastikowego uchwytu na kubek, znajdującego się w desce rozdzielczej. – Po za tym, obiecałem twojej mamie, że odstawię cię bezpiecznie do domu.
– Gdyby nie to, pewnie nawet nie przejąłbyś się tym, że zniknąłem. Impreza totalnie cię pochłonęła, zresztą jak zawsze. – Rzuca w odpowiedzi, czując, że zaraz coś w nim wybuchnie z nadmiaru emocji. Czuje niewygodny uścisk gdzieś w dole brzucha, ale stara się odpędzić go jak tylko potrafi.
To nie tak, że miał Louisowi za złe, że dobrze się bawił, oczywiście, że nie.
Po prostu z Harrym bawiłby się o niebo lepiej, tak?
Tak.
– To nie moja wina, że zacząłeś uciekać, gdy tylko Nathan zaproponował nam grę w piwnego pingponga, Harry. Gdybyś został–
– Zaliczyłeś ją chociaż? – Brunet rzuca jakby od niechcenia, przerywając starszemu chłopakowi i nadal wbijając wzrok w ten cholerny uchwyt. Cofa dłoń i splata swoje palce na kolanach, próbując tym ukryć ich drżenie, ponieważ czuje się źle schodząc na ten temat, ale jego ciekawość jest silniejsza od nerwów i stresu.
– Eleanor?– Louis pyta cicho, nawet nie próbując udawać, że nie wie o co chodzi. Ta rozmowa nie powinna tak wyglądać, ponieważ byli cholernymi kumplami, oczywiście, i Harry naprawdę nie powinien się na niego obrażać i dąsać jak małe dziecko, ale to właśnie robi, bo Louis po raz kolejny wybrał jakąś popieprzoną, pustą laskę, zamiast niego, tylko dlatego, że sama pakowała mu się do łóżka. – Uch, cóż... Tak? – Wzdycha niepewnie, znowu wpatrując się w profil Harry'ego, który nawet nie drga na tę informację. – Jezu, Harry, przepraszam, okej? Wiem, że obiecałem ci, że ta impreza będzie naszym męskim wypadem i wiem też, że zawaliłem, tak? Przepraszam. Nie zachowuj się jak dzieciak – mówi na wydechu lekko oskarżycielskim tonem, skręcając na teren szkoły i zajmując od razu swoje miejsce parkingowe po prawej stronie od wjazdu.
CZYTASZ
Don't Hold Your Breath, Harry |larry stylinson pl|
FanfictionWyjście z szafy jest trudne. Szczególnie wtedy, gdy nie wiesz, czy masz wsparcie wśród najbliższych, ale jesteś za bardzo przerażony, by się przed nimi otworzyć, a sprawy mogą skomplikować się jeszcze bardziej, gdy sam nie jesteś do końca pewien swo...