III

1.6K 118 553
                                    

Harry jest pijany.

Pijany i cholernie przylepny.

A Louisowi to kompletnie nie przeszkadza.

Jest druga w nocy, a oni są właśnie w połowie trzeciego filmu, który okazał się być horrorem - najbardziej strasznym, pieprzonym horrorem, jaki Harry kiedykolwiek oglądał.

Oczywiście.

Dlatego siedzi wtulony w opiekuńcze ramiona swojego przyjaciela, a jego policzek jest oparty o pierś szatyna. Górne guziki koszuli, którą ten ma na sobie, zostały odpięte już kilka godzin temu, przez co brunet jest w stanie  poczuć jak bardzo gorąca, a nawet rozpalona, jest skóra chłopaka tuż przy jego twarzy.

Zapach Louisa jest dosłownie wszędzie i Harry jest w stanie przyrzec, że wcisnął się on w najmniejsze komórki jego ciała, przez co jedyne o czym może teraz myśleć to Louislouislouis.

A więc myśli o nim, nieobecnym wzrokiem śledząc krwawe sceny na ekranie starego telewizora. Jego umysł szaleje i z pewnością jest to głównie spowodowane nadmiarem alkoholu w jego krwi, a nie tym, że jedyne czego teraz pragnie to to, żeby Louis go dotknął.

Ponieważ, cóż... Harry jest twardy.

Tak cholernie, okropnie twardy, że ma ochotę płakać przez ból jaki mu to sprawia. Pozycja w której się ułożył jest na tyle bezpieczna, by przyjaciel nie zorientował się prędko co się dzieje. Równocześnie sprawia ona jednak, że penis Harry'ego pulsuje mocniej z każdą kolejną minutą, podczas której jest wręcz uwięziony pod jego biodrem, które stara się wcisnąć w kanapę, a nie w Louisa.

Oczywiście.

Dlatego też, po kolejnych dziesięciu minutach z jego ust ucieka w końcu żałosny jęk, który sprawia, że jego oczy rozszerzają się do komicznych rozmiarów, a szum w jego głowie wzmacnia się stokrotnie.

- Hazza? Wszystko okej? – Głos Louisa jest niewyobrażalnie niski i seksowny przez ilość alkoholu, którą obydwoje pochłonęli, a Harry nigdy nie był sobie za nic bardziej wdzięczny niż teraz za to, że Louis w ogóle nie zauważył właściwego powodu jego zachowania. – Możemy przerwać jeśli bardzo się boisz.

- Uh, właściwie to trochę się boję... – mówi nieco niepewnie, po czym unosi swoją głowę, by spojrzeć w piękne i zamglone oczy Louisa, przybierając przy tym swój najbardziej uroczy i proszący wyraz twarzy i pamiętając również o wypchnięciu lekko dolnej wargi.

Niebieskooki wydaje się być jeszcze piękniejszy niż kilka godzin temu, a jego wąskie usta są mocno zaczerwienione przez nadmiar alkoholu. Harry nawet nie rejestruje swoim pijanym móżdżkiem momentu, w którym chłopak wciska pauzę na pilocie, po czym patrzy mu głęboko w oczy i uśmiecha się, gdy pocieszająco pociera dłonią jego plecy.

- W takim razie... Co chcesz robić? – mówi po prostu, zupełnie jakby nie zauważył wygłodniałego spojrzenia Harry'ego, skupionego teraz na jego wąskich wargach i uśmiecha się jedynie prawym kącikiem ust, sprawiając, że Styles wariuje odrobinę bardziej.

- Chciałbym ci coś powiedzieć.

Słowa opuszczają usta młodszego chłopaka zbyt szybko, by mógł je po prostu chwycić i wcisnąć głęboko w dół swojego gardła nim ktokolwiek się zorientuje, że je wypowiedział. Jego oczy otwierają się nagle szerzej (o ile to w ogóle jeszcze możliwe), a policzki ciemnieją bardziej niż z powodu alkoholu, który wypili.

Harry ma ochotę zapaść się pod ziemię.

Ale wtedy Louis sięga po butelkę z winem, stojącą na stoliku przed nimi i pociąga z niej trzy duże łyki, wyglądając dosłownie tak, jakby chciał się tym przygotować na słowa, które miały za moment opuścić usta bruneta.

Don't Hold Your Breath, Harry |larry stylinson pl|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz