Rozdział nie jest do końca sprawdzony, ale gdy tylko zauważyłam 2k wyświetleń stwierdziłam, że od razu go dodam! (przejrzę go jeszcze raz wieczorem)
Bardzo wam dziękuję, że jesteście tutaj ze mną i mnie wspieracie!
Widziałam ostatnio kilka miłych komentarzy odnośnie tego opowiadania na twitterze i pomyślałam, że może dobrym pomysłem byłby jakiś hashtag? Nigdy tego nie robiłam, dlatego obawiam się, że może to nie wypalić, ale jeśli chcielibyście, żebym zobaczyła co myślicie, albo jak reagujecie na kolejne części dodajcie do tweeta #DHYBHPL. Będę tam regularnie zaglądać!
Trochę nie do końca podoba mi się ten rozdział. Nie mam pojęcia co mi w nim nie pasuje, a więc zostawiam go waszej ocenie!
Buziaki i miłego dnia/wieczoru,
~~~
– Twoja mama... Co?
Harry szepcze na wydechu i mruga szybko, patrząc na w szoku na chłopaka. Czuje jak uścisk palców Louisa na jego dłoni się zacieśnia, przez co bierze głęboki oddech, by nie dopuścić ponownie do sytuacji, która miała miejsce dosłownie kilka minut temu i wypuszcza powoli powietrze ze swoich ust kilka sekund później.
Mimo tego jak szalenie szybko bije jego serce i jak wiele myśli przewija się przez jego głowę, siedemnastolatek po prostu patrzy w błękitne tęczówki Louisa, czując, że wszystko będzie dobrze, ponieważ chłopak uśmiecha się do niego delikatnie, a małe zmarszczki tworzą się w kącikach jego oczu, zanim przechyla swoją głowę w prawo.
– Powiedziałem jej o nas.
– O nas? – szepcze brunet i mruga szybko, próbując upewnić się, że to nie jest jakiś absurdalny sen. – O tym, że mi pomagasz? Że od czasu do czasu mnie całujesz? Że ostatnio jak u mnie spałeś my... – przerywa, biorąc kolejny głęboki oddech, a jego oczy rozszerzają się do komicznych rozmiarów, podczas gdy Louis wydaje się być cholerną oazą spokoju. – To jej powiedziałeś?
– Um, cóż, nie do końca w ten sposób przedstawiłem naszą sytuację.
Na jego ustach nadal tańczy mały uśmiech, w tej samej chwili, w której Harry czuje się rozwalony emocjonalnie, gdy tylko wyobraża sobie jak mogła zareagować Jay na informację o tym, że oboje zgodzili się na ten cholerny pakt.
Pakt, który zakładał więcej zbliżeń między nimi niż jakichkolwiek innych działań, które faktycznie mogłyby mu pomóc odkryć to, kim naprawdę jest.
Harry przeprowadza w swojej głowie szybką analizę podpunktów, które zapisane zostały na pomiętej kartce papieru dzień po jego siedemnastych urodzinach i po chwili czuje jakby nagle brakujący element układanki wskoczył na odpowiednie miejsce, tworząc całość.
Czy Louis wykorzystał ich układ jako pretekst by się do niego zbliżyć?
Czy to jest w ogóle, kurwa, możliwe?
– Tydzień temu, gdy u mnie nocowałeś po kłótni z twoją mamą... – szatyn kontynuuje po chwili, uważnie śledząc wzrokiem każdą z emocji, przewijającą się przez twarz siedemnastolatka. – Weszła nad ranem do pokoju, żeby obudzić mnie do szkoły, bo obawiała się, że zaśpię, tak jak zawsze, i widziała nas śpiących razem. Byłem przytulony do twoich pleców jak cholerna panda, a ona potrafi dodać dwa do dwóch, szczególnie dlatego, że miałeś malinkę na szyi – przerywa na moment, ściskając ponownie dłoń przyjaciela, a gdy Harry bierze kolejny głęboki oddech, Louis dodaje – kiedy wieczorem odrabiałem zadania domowe przyszła do mnie i zapytała, a ja przyznałem, że zbliżyliśmy się do siebie w ostatnim czasie.
CZYTASZ
Don't Hold Your Breath, Harry |larry stylinson pl|
FanfictionWyjście z szafy jest trudne. Szczególnie wtedy, gdy nie wiesz, czy masz wsparcie wśród najbliższych, ale jesteś za bardzo przerażony, by się przed nimi otworzyć, a sprawy mogą skomplikować się jeszcze bardziej, gdy sam nie jesteś do końca pewien swo...