XVI

1.2K 95 271
                                    

Dziękuję za 4k wyświetleń! 

~~~

Stoją pod samą sceną. 

Dosłownie.

Harry rozgląda się dookoła, skanując wzrokiem wszystkich ludzi ściskających się tuż przy barierkach i współczuje z całego serca każdemu z nich, widząc jak tłum napiera na osoby na samym przodzie wręcz wciskając je w metalowe poręcze.

To musi boleć.

On sam stoi w całkiem osobnej strefie, gdzie każdy z nich ma swoje krzesło i nawet nie wszystkie z nich są zajęte, chociaż trwa dopiero występ supportu, więc możliwe, że ktoś jeszcze przyjdzie.

Hala jest ogromna i cóż, Harry spodziewał się tego, że takie koncerty nie odbywają się w małych, wilgotnych klubach, jednak nie może ukryć swojego podekscytowania, gdy bada wzrokiem swoje otoczenie. 

Dostrzega Louisa, przeciskającego się w jego kierunku między ochroniarzami z dwoma kubkami piwa, uniesionymi ponad jego głową, przez co brunet uśmiecha się szeroko, od razu przyjmując napój i dziękując szatynowi pocałunkiem w policzek.

Blondyn występujący na scenie ma na imię Ashton i dopiero kiedy kończy swój występ, czemu towarzyszą głośne brawa, i chwilę później zbiega po bocznych schodkach by przecisnąć się  przez ochroniarzy do ich sektora i podejść do nich, gdy zauważa tulącego się do pleców Harry'ego Louisa, chłopak rozumie, że ta dwójka z pewnością zna się bardzo dobrze.

Co dziwne nigdy nie poznał Ashtona, dlatego rumieni się lekko, gdy nieśmiało ujmuje jego dłoń i potrząsa nią przyjaźnie. – Harry, przyjaciel Louisa.

– Cholera jasna, czy coś zmieniło się przez ostatnią godzinę i już nie jesteś moim chłopakiem? – szatyn unosi wysoko swoje brwi, ciaśniej obejmując zawstydzonego Harry'ego, który spogląda na niego przez ramię, czując uważne spojrzenie Ashtona na swojej twarzy, gdy chłopak puszcza jego dłoń.

– Um, nie, ja tylko–

– Spokojnie stary, nie masz się czego wstydzić ani obawiać. A tak po za tym, fajny brokat – głos Ashtona jest przyjazny, gdy spogląda między nim a Louisem, a jego wzrok jest czuły, przez co wygląda zupełnie tak, jakby był zadowolony z tego co widzi.

– Skąd się znacie? – pyta Harry, próbując odwrócić od siebie ich uwagę, gdy wtula bardziej swoje plecy w tors Louisa, którego policzek jest oparty w jego bark.

Oboje śmieją się cicho, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia, przez co siedemnastolatek przykłada kubek do swoich ust, by napić się odrobinę rozcieńczonego wodą piwa i ukryć tym samym swoje zdenerwowanie.

Coś dziwnego wisi w powietrzu i z pewnością chciałby dowiedzieć się o co chodzi.

– Cóż, trzy lata temu byłem przez tydzień na wakacjach u swojego kuzyna i tam się poznaliśmy – Louis odpowiada prosto i bez zagłębiania się w szczegóły, lecz spojrzenie, które wymienia z blondynem wyraźnie pokazuje, że to nie całość historii.

Harry spuszcza swój wzrok, nie chcąc być wścibskim i wypytywać o zbyt wiele, mimo tego, że ciekawość wręcz pali jego wnętrzności, gdy próbuje przełknąć kolejne pytania, cisnące mu się na język. To tak, jakby nagle pod jego skórą wybuchł pożar, lecz to nie jest to przyjemne ciepło, do którego odczuwania w obecności osiemnastolatka przywykł.

Ashton i Louis ucinają sobie spokojną pogawędkę, rozmawiając o jakimś zespole, o którym Harry nie ma pojęcia i o osobach, których imion nigdy wcześniej nie słyszał, przez co pije swoje piwo niesamowicie szybko, po chwili wyplątując się z ramion swojego chłopaka i tłumacząc, że pójdzie pozbyć się kubka, po czym, nie czekając na odpowiedź żadnego z nich, po prostu odchodzi na bok, oddychając głośno przez nos by uspokoić swoje nerwy.

Don't Hold Your Breath, Harry |larry stylinson pl|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz