X

1.4K 108 412
                                    

Harry był zdenerwowany setki razy w swoim życiu.

Głównie dotyczyło to wszelakich testów, sprawdzianów albo kartkówek, a więc jedynie rzeczy związanych ze szkołą, przez co wydawało mu się, że już nauczył się nad tym stresem (w pewnym stopniu) panować.

Jednakże gdy w czwartkowy, mroźny poranek staje na swoim podjeździe, wciskając swoje dłonie głęboko w kieszenie długiego, czarnego płaszcza, nie może powiedzieć, że jest chociażby odrobinę spokojny. 

walentynki i Louis zaraz po niego przyjedzie i udadzą się do szkoły, tak jak zwykle, jedynym wyjątkiem jest to, co ma wydarzyć się później.

I tak bardzo, jak Harry nie chce sobie wyobrażać zbyt wiele, myśląc, że będzie to randka (co więcej, pierwsza w jego życiu), właśnie przez to jego dłonie się trzęsą, a usta pokryte wiśniową pomadką są mocno przygryzione, gdy wypatruje znajomego samochodu na horyzoncie.

Ma na sobie bardzo, cholernie bardzo obcisłe, czarne spodnie i jedną ze swoich wzorzystych koszul w kwiaty, której kilka górnych guzików pozostawił rozpiętych idąc za namową Nialla i Liama, którzy zgodnie ustalili wczoraj, że tak będzie wyglądał o niebo lepiej, szczególnie wtedy, gdy założy do tego naszyjnik, który dostał od chłopaków na urodziny.

Również za namową kolegów Harry porządnie zadbał wczoraj wieczorem o swoje włosy, przez co są dzisiaj ładnie podkręcone i miłe w dotyku z powodu odżywki i olejku na końcówki, który podkradł swojej mamie, gdy ta już spała.

Dodatkowo użył oczywiście ulubionych perfum Louisa, które ten nie jeden raz chwalił, mówiąc, że nigdy nie czuł tak uzależniającego zapachu jak ten Harry'ego i nie ważne czy wtedy żartował czy nie, Harry zapamiętał te słowa i postanowił już nigdy nie zmieniać swoich perfum.

I możliwe, że jego outfit wręcz krzyczy myślę-że-czujesz-do-mnie-coś-więcej oraz ja-do-ciebie-oczywiście-też i błagam-bądź-moją-walentynką może trochę zbyt głośno, przez co siedemnastolatek jest po prostu lekko zdenerwowany i niespokojny, a jego dłonie zaczynają się pocić jeszcze bardziej, gdy tylko samochód Louisa wyłania się zza zakrętu, ale stara się to zignorować i uśmiecha się nieśmiało, gdy tylko Tomlinson zatrzymuje się na poboczu.

Harry rozgląda się uważnie nim przechodzi na drugą stronę drogi i szybko wsiada na miejsce pasażera, próbując z całych sił zignorować spojrzenie i uśmiech, którym obdarza go Louis, kiedy tylko siada wygodnie w miękkim fotelu, ponieważ gdyby tylko bardziej się na nim skupił, prawdopodobnie wybuchłby z nadmiaru emocji.

Stoją w miejscu jeszcze długą chwilę, przez co Harry w końcu zerka na swojego przyjaciela, który z uśmiechem skanuje wzrokiem jego twarz, zanim sięga do opartej na udzie dłoni chłopaka i obejmuje ją lekko swoimi smukłymi palcami, przygryzając przy tym wnętrze policzka.

– Ładnie dzisiaj wyglądasz, kwiatuszku – mówi, obserwując uważnie reakcję przyjaciela, który może poczuć jak zdradliwy rumieniec wkrada się na jego policzki, przez co unosi wolną dłoń do jednego z nich i pociera go delikatnie, chcąc w jakikolwiek sposób powstrzymać swoje zakłopotanie, zanim stanie się czerwony jak dorodny pomidor na oczach Tomlinsona.

– Dziękuję... – odpowiada lekko przyciszonym głosem, po czym zerka na swój podołek i wykonuje pierwszy tego dnia odważniejszy ruch, odwracając dłoń i wsuwając palce między te szatyna, nim Louis jest w stanie je cofnąć.

Możliwe jednak, że osiemnastolatek wcale nie chciał zabierać swojej dłoni.

I możliwe też, że trzymają się za ręce przez całą drogę do szkoły.

Don't Hold Your Breath, Harry |larry stylinson pl|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz