- Czy rozumiesz co właśnie uczyniłaś?- siedziałam niespokojnie na krześle przed ogromnym biurkiem z ciemnego drewna, za którym zasiadał dyrektor mojego liceum. Dlaczego się tu znalazłam? Ach to bardzo proste, obok tego starego pryka stał powód wszystkich moich problemów. Ciemne włosy i jasna cera po tatusiu, do tego wysoki wzrost i niebieskie oczy, które zadziornie wpatrywały się we mnie. Miałam ochotę skoczyć przez biurko i odepchnąć na bok siwiejącego mężczyznę o poważnym wyrazie twarzy tylko po to aby wydrapać oczy temu gogusiowi. Jedynie surowy wzrok jego ojca powstrzymywał mnie od wykonania mojego planu.
-Tak rozumiem swój błąd i obiecuję, że to się nigdy więcej nie powtórzy- Spojrzałam z ukosa na nabierający sinych kolorów, wciąż krwawiący nos bruneta. Fakt jest taki, że uważa się za jakiegoś księcia, któremu wszystko wolno. Chciał popisać się przed jego jakże licznym gronem fanów i stwierdził, że potrafi odebrać każdy serw. Z początku miał przyjmować od rozgrywającego męskiej drużyny, ale kiedy jakimś trafem mu się to udało poczuł nagły przypływ pewności siebie i postanowił odebrać serwisy od każdego z nas. Cała hala wypełniona nie tylko zawodnikami drużyny siatkarskiej, ale także innymi uczniami miało go dosyć. A jako, że ja nigdy nie należałam do osób szczególnie cierpliwych postanowiłam zgłosić się do serwowania. Miałam gdzieś z tyłu głowy nikłą nadzieję, że wreszcie da mi święty spokój i przestanie za mną łazić jak robił przez przeszły tydzień. Jak można się domyślić jego poprzedni odbiór był całkowitym łudem szczęścia, bo tym razem ponownie ją odebrał, ale twarzą.
-Jesteśmy szanowaną placówką o konkretnych zasadach...jednak wiem, że w sporcie różne rzeczy mogą się wydarzyć, dlatego przymknę oko na ten jeden występek...-ledwo powstrzymywałam szeroki uśmiech, który cisnął mi się na usta.
-Ale to nie pierwszy raz!- I tyle by z tego było, nie hamowałam ogromnego grymasu na mojej twarzy i jasno dawałam do zrozumienia stojącemu na przeciwko mnie chłopakowi, że ma się zamknąć w tym momencie. Niestety nie usłuchał...- Praktycznie wszystkie wypadki w klubie siatkarskim są spowodowane jej grą, raz piłka trafiła nawet w grupę wizytatorów z poza szkoły
"Już nie żyjesz..."
-Skoro tak się sprawa miewa- dyrektor zmarszczył brwi i głęboko się nad czymś zastanawiał- zostajesz usunięta z klubu siatkarskiego- z hukiem wstałam z krzesła powodując jego przewrócenie.
-Słucham?!
-Nie będę tolerował takiego zachowania, daję ci ostatnią szansę w tej szkole. Jeśli dalej będziesz sprawiała problemy zostaniesz wydalona ze szkoły ze skutkiem natychmiastowym- Stałam przygarbiona i oparta o biurko nauczyciela, a moja twarz wyrażała niemy szok. Chwilę zajęło mi aby się pozbierać, a następnie zaciskając pięści aby nie przywalić szczerzącemu się brunetowi ruszyłam w stronę drzwi.
Nie zatrzymałam się przy czekających na korytarzu Satorim i Ushijimie, zdawałam sobie sprawę, że pójdą za mną. Całą trójką wyszliśmy na świeże powietrze i udaliśmy się w kierunku akademika, dla kogoś z zewnątrz musiałam wyglądać jak jakaś niewinna dziewczynka z dwójką mięśniaków, którzy robili za moich ochroniarzy. Oboje byli ode mnie wyżsi o co najmniej półtorej głowy i chociaż zielonowłosy kapitan samym wyglądem przerażał innych tak czerwonowłosy odstraszał swoim nazbyt wielkim szczęściem. Przeciwnicy zazwyczaj obawiali się tylko naszego asa z numerem 1, dopiero w czasie gry odkrywali, że wszyscy w Shiratorizawie mogą być nazwani potworami.
-Nie mówisz poważnie o tym całym wydarzeniu co nie?- upiorny uśmiech zdobił twarz Tendo aż do mojego pokoju, odstraszając natrętnych gapiów.
-Chciałabym Satori-kun- z tego co mi wiadomo jestem jedyną osobą w drużynie, która zwraca się do nich wszystkich po imieniu. Szczerze nie jestem pewna jak to się zaczęło, ale nigdy nie lubiłam zbędnych formalności nawet jeśli oboje są ode mnie starsi o około rok.- Ten egocentryczny gamoń zrobi co może abym wyleciała ze szkoły.- wydałam z siebie zduszony jęk cierpienia otwierając moją walizkę na podłodze i rozpoczynając pakowanie.
-Ale przecież jeszcze cię nie wyrzucili, więc co ty robisz?- czerwonowłosy chłopak o patyczkowatych rękach i nogach rozłożył się na moim łóżku przytulając jedynego pluszaka jaki się na nim znajdował.
-Nie mogę pozwolić aby mnie wyrzucili- odpowiedziałam rozpoczynając pakowanie- Moja umowa z ligą mówi jasno, wszystko co pójdzie do mojej dokumentacji powoduje moje usunięcie z drużyny. A znając tego idiotę położy się pod pociąg na drugim końcu świata i powie, że to ja go wepchnęłam będąc tutaj...jego ojciec uwierzy mu we wszystko. Zmieniam szkołę- otworzyłam na szybko laptopa i napisałam maila z prośbą o przyjęcie do innej szkoły w prefekturze.
- A więc, która szkoła zdobędzie ten zaszczyt? A może wracasz do domu?- Tendo nie dawał za wygraną i wiercąc się na moim łóżku bacznie obserwował moją reakcję.
-Nie wracam do Tokio...dawniej byłam osobom, która polegała na drużynie.- przetarłam rękawem bluzy powoli spływające, po policzkach, łzy.- Trenowałam ciężko i wierzyłam, że możemy wygrać jako drużyna...Nie wygraliśmy, a ja zrozumiałam, że drużyna faktycznie jest tak silna jak jej najsłabsze ogniwo. Mój zespół był słaby, porzuciłam go i trenowałam sama.- powróciłam do składania ubrań i upychania butów w walizce- W końcu dostałam możliwość uczenia się tutaj, w Shiratorizawie, bardzo respektowanej i dobrej szkole. A co najważniejsze była to szkoła, w której siatkarska drużyna stawiała na indywidualną siłę.- pociągając lekko nosem spakowałam swoje ochraniacze na kolana i łokcie- W zeszłym roku kiedy zwyciężyłyśmy na zawodach udowodniłam sama sobie, że ta teoria jest poprawna.- dorzuciłam do walizki swoje medale za różne zwycięstwa i przymknęłam wieko próbując zamknąć walizkę- Tracę to wszystko, ale to nie oznacza, że tam wrócę...Nie jestem już tą samą osobom co byłam.
-A więc Aoba Josai.- zielonowłosy kapitan męskiej reprezentacji podszedł do mnie i pomógł uporać się z walizką, podczas gdy czerwonowłosy, które wreszcie zszedł z miękkiego materaca podziwiał zdjęcia powkładane w ramę lustra.
-Nie, zaczynam od nowa, więc zrobię to prawidłowo...Pójdę do Karasuno.- chłopaków na moment zatkało, ale potem powrócili w ciszy do swojego zajęcia.
-Szkoły, która przegrała z Oikawą?- czerwonowłosy nie odrywał spojrzenia od swojego odbicia- Zapowiada się ciekawie- dodał ciszej.
-Nie śmiej się, Satori. Nie mam zamiaru popełniać ponownie błędu dołączenia do słabej drużyny, ale nie porzucę tego sportu.- razem z przyjacielem próbowaliśmy wciąż uporać się z kłopotliwym zamkiem od czarnej walizki.- Poza tym jakoś nie mam ochoty wysłuchiwać denerwującego głosu Tooru codziennie
"Boże co ja w tym idiocie widziałam, że wtedy mi to nie przeszkadzało?!"
-Kto to jest na tym zdjęciu?
-Jestem trochę zajęta Tendo- jak na zawołanie chłopak podszedł i usiadł na walizce sprawiając, że pozostałej dwójce udało się wreszcie odetchnąć z ulgą.- O które zdjęcie ci chodziło?
Chłopak wskazał na pogiętą fotografię w lewym górnym rogu, co prawda zapomniałam, że ona tam wisi. Dawno już nie przyglądałam się tym zdjęciom, jedno z nich było z moją rodziną, kolejne przedstawiało trójkę przyjaciół obecną w pokoju. Ostatnie po drugiej stronie od pozostałych pokazywało małą dziewczynkę o długich kasztanowych włosach i lekko przymrużonych, niebieskich oczach ściskającą złote trofeum w dłoniach. Siedziała na barkach dwóch chłopców w porównywalnym wieku, jeden posiadał czarne włosy i zadziorny uśmieszek a drugi szarawe włosy i wysoko uniesione brwi. Wszyscy wyglądali jakby świetnie się bawili, w tle widać było mnóstwo ludzi i boisko do siatkówki.
-To ja w pierwszej klasie gimnazjum- uśmiechnęła się lekko na ten widok- a ta dwójka to moi dobrzy znajomi z tamtego okresu, to oni nauczyli mnie grać w siatkówkę i zarazili miłością do niej...- chwyciłam zdjęcia i wrzuciłam je do plecaka, a następnie zabrałam się za szukanie swojego nowego lokum.
Dzięki stypendium nie płaciłam ani za jedzenie ani za mieszkanie i mogłam zaoszczędzić większość pieniędzy, które zabrałam z domu. Niestety mój majątek prawdopodobnie nie wystarczy nawet na pierwszy miesiąc, patrząc na ceny wynajmu w internecie ledwo mogę pokryć pierwszy miesiąc czynszu. Takim oto sposobem rozpoczęłam szukanie pracy...
*-*-*-*-*-*
Ta dam pierwszy rozdział za nami, za tydzień kolejny ^.^
CZYTASZ
Maybe we can try?! [PL]
Fanfiction- Dlaczego tak bardzo nas nie cierpisz? - To nie tak, że już mi na was nie zależy...Ja po prostu nie jestem tą samą osobą jaką mnie zapamiętałeś. - Ja też nie jestem tym samym chłopakiem, który uczył cię grać...Czemu nie dasz sobie szansy na bycie s...