Rozdział 11

50 2 0
                                    

Nadszedł poniedziałek, a mimo, że dzisiaj o 19 każdy wraca do siebie, na śniadaniu panowała wesoła atmosfera. Wszyscy gadali przy swoich stolikach wspominając co wydarzyło się wczoraj lub rozmawiając o dzisiejszym treningu. Gdzie nie gdzie można było usłyszeć opowieści jednego przyjaciela do drugiego o jego szkolnym klubie siatkarskim. Tak samo było przy okrągłym stoliku w najdalszym rogu pomieszczenia, do którego właśnie zmierzając z moją tacką. Zajęłam jedyne możliwe miejsce do zajęcia, bo Sakusa jak zawsze z każdej strony miał wolne miejsce aby przypadkiem nie musieć nikogo dotykać. Nie zdążyłam jeszcze zabrać się za moją miskę z płatkami kukurydzianymi kiedy Atsu klepnął mnie w plecy i ze śmiechem zapytał.

-Myślisz, że to twoje Karasuno ma szansę aby dostać się na narodowe?

-Każdy ma szansę.- mruknęłam cicho i wreszcie rozpoczęłam swój posiłek.

-Z Miyagi może być tylko jeden reprezentant, więc normalnie wszystko rozstrzygało by się pomiędzy nami a Aoba Johsai- wypowiedział swoje zdanie zielonowłosy kończą posiłek.

-A czemu jest nienormalnie?- jak zawsze czarnowłosy obudził się spóźniony jeśli chodzi o jakiekolwiek informacje.

- Ushiwaka sądzi, że jako menadżer Karasuno jestem w stanie doprowadzić ich do narodowych.- wzruszyłam ramionami i odsunęłam miskę kawałek dalej widząc wyczekujący wzrok pozostałych.- Nie patrzcie tak na mnie nie stosuje brudnych sztuczek a cudotwórcą nie jestem, tak na prawdę wszystko zależy od nich. Mogę dać im konkretne wskazówki na co powinni zwrócić uwagę, ale fakt jest taki, że mają bardzo mało czasu i pełno pracy. Czy teraz mogę już zjeść w spokoju?- nie słysząc sprzeciwu zajęłam się posiłkiem podczas gdy reszta wróciła do dyskusji, obstawiając jakie drużyny dostaną się do krajowych.

Spokojne rozmowy w pomieszczeniu ucichły na dźwięk dzwonka, który oznaczał, że mamy 10 minut do treningu. Prawie jednocześnie wszystkie krzesła szurnęły po kafelkach i dało się słyszeć brzdęk odkładanych naczyń, a potem cichnące kroki wzdłuż korytarza. Nasza piątka pozostała jednak na swoich miejscach dojadając i kończąc rozmowy. Wszyscy byliśmy już przebrani w stroje sportowe, więc bez pośpiechu ruszyliśmy w stronę boiska dopiero gdy każdy zjadł swój posiłek. Wyłapałam tą metodę na jednym z pierwszych wyjazdów treningowych ligi, wtedy ciągle dostawałam karę za spóźnienie, bo nie potrafiłam wyrobić się w czasie. Zasypiałam ze zmęczenia, przez co spóźniałam się na śniadanie a co za tym idzie nie wyrabiałam się aby przygotować się tuż przed treningiem. Dzięki żartom Atsu, który ciągle wyśmiewał moje roztargnienie zrozumiałam jakim cudem oni są zawsze na jedzeni i na czas.

Trening nie był wyczerpujący, graliśmy w dwóch składach, gdzie jeden z zespołów byłby wyjściowym podczas prawdziwego meczu. Gdyby nie problem dyrektora co do mojego zachowania prawdopodobnie byłabym po drugiej stronie siatki, razem z moimi znajomymi. Jednak nie miałam zamiaru ułatwiać im sprawy, a dzięki wielokrotnym rozgrywką przeciwko nim znałam ich słabe punkty. Uwielbiałam droczyć się z nimi i podziwiać wkurzone miny Hoshiego czy Atsumu, pozostała dwójka rzadko kiedy ukazywała jakiekolwiek emocje. Gdy równo w o godzinie 19 opuściłam budynek z torbą na ramieniu i telefonem w ręce próbując znaleźć najlepszy dojazd na przedmieścia Tokio. Miałam pecha, ponieważ z każdego możliwego miejsca musiałam wybrać się akurat w to najdalej położone. Czekały mnie co najmniej dwie godziny w pociągu, jeśli nie więcej. Westchnęłam cierpiętniczo chowając telefon do torby i kierując swoje kroki za bramę.

-Czyżbyś tak długo spędziła poza miastem, że nie pamiętasz jak dotrzeć na dworzec?- znajomy głos jednego z bliźniaków zatrzymał mnie w pół kroku.

-Atsumu w przeciwieństwie do ciebie nie mam brata, który zawiózł by mnie gdzie tylko mam ochotę.- zaśmiałam się odwracając w kierunku braci Miya.- Miło cię znowu widzieć Osamu.- posłałam szczery uśmiech szarowłosemu nastolatkowi.- Niestety przez te całe obowiązki "menadżera" muszę jechać na obóz treningowy na przedmieścia Tokio.- ponowiłam moje westchnienie i ponownie skierowałam się w stronę wyjścia.

-Wskakuj, podwieziemy cię.- zawołał za mną jeden z braci, a mi więcej nie wystarczyło i szybko wpakowałam się na tylną kanapę auta i podałam adres kierowcy.- Za jakąś godzinę będziemy na miejscu.- przytaknęłam w ciszy i podziwiałam wielką metropolią za oknem.

Osamu nie mylił się, dojechaliśmy na miejsce w trochę ponad godzinę, a świetne towarzystwo umiliło mi podróż. Pożegnałam się z bliźniakami obiecując, że postaram się z nimi spotkać na krajowych i biegiem ruszyłam w górę betonowych schodów.  Na samym szczycie oniemiałam z wrażenia widząc cudowny teren obiektu rozpościerający się przede mną. Słyszałam dawniej opowieści moich przyjaciół jak wyglądają wyjazdy Grupy Akademii Fukurodani, ale nigdy nie przypuszczałam, że to miejsce będzie tak niesamowite. Ruszyłam brukowaną ścieżką, na której paliły się latarnie przez panujący półmrok a po obu stronach można było dostrzec pełno zieleni, drzew i krzewów. Pod samą szkołą, w której będziemy spać dostrzegłam ciemnowłosą znajomą machającą do mnie z uśmiechem. Szybko wbiegłam na brukowany placyk pod ogromnym budynkiem szkoły, która jako tako nie robiła większego wrażenia. Niedaleko niej można było dostrzec hale sportowe, z których wychodziła część uczniów. Pognałam schodami na drugie piętro za dziewczyną, która pokazała mi nasz pokój. Czyli salę lekcyjną przekształconą na pokój do spania, zostawiłam swoje rzeczy pod oknem i przedstawiłam się pozostałym menadżerkom w pokoju.  

Shimizu była na tyle miła, że postanowiła oprowadzić mnie po tym ogromnym, zielonym terenie. A ilość hal sportowych zapierała dech w piersiach i powodowała nie kontrolowany przypływ endorfin. Szczęśliwa z takich możliwości praktycznie skakałam za dziewczyną co jakiś czas odpowiadając na jej pytania dotyczące treningu w Tokio. Nie byłam pewna czy faktycznie ją to interesowało czy po prostu chciała być miła, ale już dawno nie miałam żadnej koleżanki, która chociaż lubiła rozmawiać o siatkówce. Z dziewczynami z poprzedniej drużyny łączyła mnie tylko chęć zwycięstwa, więc zazwyczaj nasze rozmowy ograniczały się do strategi na następny mecz lub krzyczenia "moja" czy " do mnie". W każdej sali była przynajmniej jedna osoba trenująca w swoim zakresie, jak to wyjaśniła mi trzecioklasistka. Przyglądałam się wszystkim przez otwarte drzwi z powodu wysokiej temperatury, zasłonięte jedynie ciemnozieloną siatką aby piłki nie wylatywały na zewnątrz.

*-*-*-*-*

Ta dam kolejny rozdział za nami ^.^

Maybe we can try?! [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz