Rozdział 5

63 4 0
                                    

Ciężko było mi się skupić na oglądaniu dawnych meczy Karasuno, abym mogła napisać odpowiednie plany do ćwiczeń. Co chwila spoglądałam na leżący obok mnie telefon, a w głowie pojawiało się coraz więcej myśli. Nie wiedziałam czy powinnam oddzwonić, bo jednak zdawałam sobie sprawę dlaczego do mnie dzwoni. Ale nie potrafiłam się przemóc aby po wybraniu numeru wykonać połączenie. Dużo się działo ostatnio, a mi coraz bardziej nie podobała się zwiększająca się ilość nie odebranych połączeń. Ignorowałam je jedno po drugim, nie wiedząc co robić. Nie byłam w nastroju ani na milion pytań, na które nie jestem w stanie odpowiedzieć. Ani na lekcje o tym od czego są przyjaciele czy chociażby znajomi. Źle czułam się sama ze sobą, głównie dlatego, że przez cały ten czas nawet nie pomyślałam o wybraniu tego numeru. 

Wyświetlacz mojego czarnego telefonu rozświetlił się ukazując zdjęcie, a wibracje wprawiły urządzenie w drgania. Chwyciłam go w obie ręce i przypatrzyłam się zadowolonym twarzom dwójki osób, było to zdjęcie zrobione przez Osamu. Siedziałam na plecach jego brata bliźniaka, Atsumu i tarmosiłam jego blondwłosy z ciemnymi odrostami. Oboje śmialiśmy się w najlepsze, zaraz po zrobieniu tego zdjęcia zostaliśmy zbombardowani kilkoma piłkami od siatkówki za wygłupianie się na treningu ligi. Co prawda, ja i Osamu wtargnęliśmy na tą salę bez pozwolenia, ale nikt nie miał do nas o to pretensji. Od tamtej pory przyjaźniłam się z bliźniakami Miya, znanymi siatkarzami z prefektury Hyogo. 

Wciągnęłam głęboko powietrze i przesunęłam palec nad zieloną słuchawkę, przymknęłam oczy i odebrałam. Powoli przyłożyłam telefon do ucha i czekałam na odpowiedź po drugiej stronie.

-Długo ci zajęło podniesienie słuchawki- wyobraziłam sobie lekki uśmiech na jego twarzy- Domyślam się, że masz teraz dużo na głowie, ale wiedz, że w poniedziałek się nie wywiniesz. 

-Nie masz zamiaru mnie upominać?- nie ukrywałam zdziwienia w głosie

-Miałem taki zamiar, ale Osamu patrzy na mnie jednym ze swoich spojrzeń- zaśmiałam się, a mój humor od razu się poprawił. Wyobraziłam sobie blondyna kulącego się w rogu pokoju przed spojrzeniem jego szarowłosego brata.- Mam tylko jedno pytanie, dlaczego Karasuno?

"Ushiwaka ma zadziwiająco długi język"

-Wiem jak to brzmi, ale potrzebowałam nowego startu.- przez moment chłopak nic się nie odzywał i gdyby nie jego równomierne oddychanie po drugiej stornie słuchawki pewnie stwierdziłabym, że coś przerwało.- Słuchaj Atsu, mam jeszcze coś do zrobienia...Pogadamy w poniedziałek?

-Pewnie

Chłopak szybko rozłączył się, spojrzałam zdziwiona na swój telefon i wzruszyłam ramionami. Nie mam zamiaru zastanawiać się dlaczego tak dziwnie się zachował. A może tylko mi się wydawało, odsuwając te myśli starałam się skupić na zadaniu, które sama sobie wymyśliłam. Niestety moja podświadomość nie była zbyt chętna do pozostawienia wszystkiego w spokoju i co chwila przypominała mi o coraz to bardziej problematycznych sprawach.

Zerwałam się z kanapy wraz z dźwiękiem mojego budzika, całe szczęście ustawiłam go zanim zaczęłam pracę. Inaczej z pewnością zaspałabym do szkoły, przetarłam dłonią oczy i podniosłam się z niewygodnego mebla. Do siedzenia nadawał się idealnie, ale jeśli chodzi o spanie to już nie zbyt. Pomasowałam obolałe plecy i przeciągnęłam się aby rozruszać zaspane mięśnie, powolnym krokiem ruszyłam w kierunku łazienki. Po gorącym prysznicu wreszcie miałam wrażenie, że dam radę dotrzeć do szkoły o własnych siłach. Rozczesałam włosy i upięłam je w niską kitę, pośpiesznie ubrałam swój mundurek i zarzucając torbę na ramię oraz chwytając banana wybiegłam z domu. Ruszyłam szybkim krokiem przed siebie jednocześnie zajadając się owocem który tego dnia miał mi posłużyć za porcję energii aż do przerwy obiadowej. Poprawiłam zsuwającą się torbę z ramienia włożyłam do niej rękę aby znaleźć telefon. Gdy nie mogłam go wymacać ani dojrzeć przez mały otwór na górze torby uświadomiłam sobie, że jednak o czymś zapomniałam w tym całym pośpiechu. 

"Świetnie pamiętałaś aby zawiązać durną kokardę na szyi, ale zapomniałaś aby zabrać choć jedną rzecz, która mogłaby cię uratować od nudnych lekcji!"

Zerkając na biały, skórzany zegarek ze srebrną tarczą zrobiłam zawiedzioną minę. Nie było możliwości abym zdążyła wrócić do domu i zdążyła na pierwszą lekcję. Przez głowę przeszła mi myśl aby odpuścić sobie ten jeden przedmiot, ale zaraz za nią usłyszałam ponownie słowa dyrektora przelatujące mi przez myśli. Wyrwałam się z osłupienia i przyśpieszając kroku, skręciłam w stronę ogromnego gmachu liceum.

"Może nie będzie tak źle..."

Oczywiście, że nie było źle...było tragicznie. Zdawałam sobie, że wzbudzę zainteresowanie przenosząc się w środku roku, ale żeby aż tak. Traktowali mnie jak jakieś szalenie rzadkie zwierzę, które należy oglądać z daleko. Bo źle kończyli tacy co się do mnie zbliżali, to nie moja wina, że byli strasznie irytujący. A znajomość z Tendo nauczyła mnie jak robić dobrą minę do złej gry, gdyby tak zachowywali się wszyscy to pewnie jeszcze bym to przebolała. Ale szanowny pan dyrektor postanowił naopowiadać Bóg wie czego tym biednym nauczycielom, którzy ciągle czujnie obserwowali moje poczynania na lekcjach. Bo jeszcze spojrzę przez okno, co na pewno musi oznaczać, że zamierzam kogoś zaatakować piłką od siatkówki. Przez całą tą sytuację zdążyłam w ciągu 24 godzin zdobyć nawyk wywracania oczami i prychania na każdą plotkę czy spojrzenie od innych.

Początek dnia w szkole minął mi bardzo mozolnie, a mój żołądek z każdą lekcją coraz bardziej domagał się jedzenia. A kiedy nadeszła moja zbawienna przerwa obiadowa jak na złość matematyczka przetrzymała nas w klasie dopóki jakiś bałwan pod tablicą nie rozwiąże zadania. Nie mam nic do tego ucznia, ale teraz jestem zmuszona stać w ogromnej kolejce i modlić się do wszystkich bóstw jakie ktoś kiedyś wymyślił abym dostała jakiś sycący posiłek.

15 minut, tyle mi zajęło aby dostać się do sklepiku, złapałam ostatnią pizzerkę na jakiej byłam w stanie położyć swoje ręce i wręczając starszej pani w okularach odpowiednią ilość monet z uśmiechem poszłam zaspokoić mój żołądek. Udałam się na dwór jako, że była śliczna słoneczna pogoda i usiadłam z boku na schodach. Wgryzłam się w mój dzisiejszy lunch i sięgnęłam ręką do kieszeni tylko po to aby uświadomić sobie, że nie mam telefonu. Westchnęłam przeciągle i zajęłam się zajadaniem, jednocześnie oglądając rozbawionych pierwszoklasistów biegających po dziedzińcu i patrzących na nich starszych uczniów.

Równo z ostatnim gryzem rozbrzmiał dzwonek obwieszczający, że czekają mnie jeszcze 3 godziny lekcji zanim będę mogła udać się na zajęcia klubowe. Byłam tylko menadżerką, ale możliwość chociażby poodbijać piłkę była dla mnie wystarczająca. Przynajmniej na razie muszę ograniczać się z całą sytuacją do ligii i pomagania w męskim klubie. Jak przycichnie cała ta sprawa z moim rzekomym "wydaleniem" ze szkoły jak wyczytałam w tabloidach sportowych może uda mi się ubłagać dyrektora aby pozwolił mi dołączyć do żeńskiej drużyny. Jeśli oczywiście nie zmienię ponownie szkoły, na taką gdzie drużyna dziewczyn będzie miała chociaż najmniejszą szansę dostać się do zawodów krajowych. Nic nie mam do zawodniczek Karasuno, bo w sumie żadnej z nich jeszcze nie spotkałam. Ale widziałam kilka razy ich mecze na zawodach, a nawet żartowałam z nich z moimi byłymi współzawodniczkami.

*-*-*-*-*

Ta dam, kolejny rozdział za nami ^.^

Maybe we can try?! [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz