Jak można było przypuszczać Shiratorizawa utrzymywała swoją opinię niepokonanej, a zespół siatkarski dostał się do finałów, teraz wszystkie oczy zwrócone były na niesamowity mecz Karasuno i Aoba Josai. Każdy chciał wiedzieć kto stanie na przeciwko niezwyciężonego mistrza i zawalczy o wyjazd na krajowe. Ponownie podczas tego meczu do serwu przystąpił Oikawa, a obrona spięła się zanim chłopak przystąpił do serwowania. Uderzył jeden raz wbijając piłkę w ziemię z ogromną siłą, drugi raz Noya stanął na linii lotu, ale nie był w stanie odebrać. Zacisnęłam dłonie na barierce oglądając to wszystko z góry, ostatni set, tylko tyle dzieliło ich od dojścia do finału a oni boją się uderzenia, nad którym brunet nie ma żadnej kontroli. Wdrapałam się wyżej i pochyliłam do przodu co pewnie wyglądało jakbym miała zamiar skoczyć, ale zamiast tego nabrałam powietrza w płuca i krzyknęłam do głównych obrońców przekrzykując doping przeciwników.
-Noya, Daichi co z wami jest? Weźcie się w garść i skończcie srać w gacie ze strachu przed jego serwisami. Moje odebraliście a jego taniej podróbki już nie?!- widziałam uśmieszki malujące się na jego twarzach i po chwili obrócili się z powrotem w kierunku siatki.
"Jak znowu dacie ciała to osobiście wam przywalę"
Chłopaki jakby czytali mi w myślach i wreszcie odebrali szaleńczy serw chłopaka. Szaleńcza gra zbliżała się do końca, a Karasuno już nie byli tymi samymi szczęściarzami co a początku. Tym razem ich gra była przemyślana, dalej posiadali tą niesamowitą chęć parcia do przodu w różnorodnych atakach. Jednak doskonale widziałam tą małą zmianę w ich sposobie gry, byli na prawdę niesamowitą drużyną. Każdy wyróżniał się na swój indywidualny sposób, a nawet gracze, którzy nie skupiali na sobie wzroku tłumu potrafili pokazać, że są ważnym filarem drużyny.
Odbiłam się od barierki i z uśmiechem ruszyłam w kierunku schodów, co prawda mecz się jeszcze nie skończył. Ale ostatnie dwa punkty były, według mnie, przesądzone. To moja dziwna umiejętność, którą ciągle ćwiczę do granic możliwości. Nie patrząc na boisko, oczami wyobraźni, widzę każde posunięcie poszczególnych graczy. Dlatego już teraz kierowałam się w stronę szatni Aoba Josai, oparłam się ramieniem o filar na korytarzu. Poruszone krzyki tłumu i ściszony dźwięk gwizdka, mecz się skończył i za parę minut obok mnie przejdzie drużyna Aoba Josai.
Zmieniłam pozycję opierając się plecami o zimny, kamienny filar i obróciłam głowę na bok czując na sobie czujny wzrok brązowych tęczówek. Obok mnie szybko pojawił się wysoki brunet z niebieskim numerem jeden na plecach, w oczach tańczyły mu iskierki smutku. Uśmiechając się blado wtuliłam się w jego tors i poklepałam delikatnie czując mokre krople na moim ramieniu. Nie potrzebował litości czy współczucia, ale zrozumienia, że zrobił wszystko co mógł aby wygrać. Widziałam za jego plecami rozżalonych zawodników, którzy z jakiegoś powodu nie zwracali większej uwagi na naszą dwójkę. Gdy ostatnia osoba zniknęła za zamkniętymi już drzwiami szatni odepchnęłam lekko chłopaka aby wyprostował się i poważniejąc na twarzy podałam mu chusteczkę.
- Wystarczy, tyle wystarczy twojego rozżalania się nad sobą- z powrotem oparłam się plecami o szary słup.- Twoja drużyna potrzebuje teraz głosu kapitana, twojego głosu, który potwierdzi, że zrobili wszystko co mogli i nikt nie zawinił. - chłopak otarł ostatnie łzy i posyłając mi promienny uśmiech, na widok, którego dawniej uginały się pode mną kolana.
-Mogłaś sobie darować ten tekst o podróbce- zaśmiałam się słysząc jego komentarz.
-Dobrze ci szło, zgaduje, że już niedługo opanujesz go w pełni.- pożegnałam się z uśmiechem i ruszyłam w kierunku drużyny Karasuno, czasem trzeba połechtać trochę ich ego.
W wesołych humorach staliśmy w jednym z ślepych korytarzy, gdzie po niesamowitej radości jaka wybuchła od razu po meczu każdy odpoczywał na swój sposób. Jutro czeka ich mecz przeciwko Shiratorizawie, którzy na pewno nie ułatwią im drogi na narodowe. Jednak z tego co zauważyłam te kruki uwielbiają udowadniać swoją wartość pokonując coraz to gorsze przeszkody brutalną siłą ataku. Jestem niesamowicie dumna z ich osiągnięć, nawet jeśli nie przyczyniłam się do nich zbytnio. Za krótko z nimi jestem abym mogła coś zmienić, ale na pewno dostali ode mnie kilka wskazówek, które mam nadzieję, że wykorzystają w przyszłych rozgrywkach.
Hinata jak zawsze w pełni rozemocjonowany rozmawiał z innymi zawodnikami co jakiś czas skacząc w różnych kierunkach. Wciąż posiadał mnóstwo energii w przeciwieństwie do innych, którzy wręcz padali z wyczerpania. Normalnie pewnie zbieraliby się już na drogę powrotną, ale postanowili obejrzeć jeszcze jeden mecz. Półfinałowy mecz żeńskiego klubu siatkarskiego przeciwko zeszłorocznym mistrzynią Shiratorizawie, co prawda skład pozostał praktycznie bez zmian po moim odejściu. Jednak znam naszego trenera na tyle, żeby wiedzieć, że możemy się spodziewać całego asortymentu nowych i silnych uderzeń. Co jeszcze bardziej nakręcało mnie do gry, w tej kwestii zdecydowanie przejęłam trochę zachowań od Bokuto.
Po jednej stronie korytarza stała zadowolona Michimiya i Mao, które rozmawiały z trzecioklasistami o ich meczu, dziewczyny były zachwycone ich poczynaniami. A jednocześnie zadowolone, że żeńskie drużyny nie mają w większości takich graczy. Po drugiej stronie korytarza rozmawiałam wesoła z Tsukkishimą oraz Yamaguchim, obydwoje byli świetnymi osobami do rozmów. Prowokacyjna natura blondyna i cicho wspierający charakter jego przyjaciela, ogromnie przypominały mi Kuroo i Kenmę, tamta dwójka zachowywała się bardzo podobnie mimo różnicy wieku.
- No proszę, proszę kto by pomyślał, że te kruki zajdą aż do półfinału.- wysoka dziewczyna, z długimi brązowymi włosami związanymi w dwa ciasne warkocze pojawiła się w wyjściu. Stanęłam pewnie na środku przyglądając się wszystkim swoimi świdrująco zielonymi oczami. Po jej stronach stanęły również wysokie, krótkowłose blondynki, każda posiadała ten kpiący uśmieszek na twarzy.- Chociaż z pewnością jest to dzięki tobie, nigdy bym nie pomyślała, że upadłaś tak nisko Ari-chan- przeciągnęła moje imię irytując mnie tym jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Stanęłam pewnie na przeciwko niej i uśmiechnęłam się sztucznie do, ubranych w sportowe barwy Shiratorizawy, dziewczyn.
-Yuki, kochana...jak dobrze widzieć, że wciąż jesteś tą samą- moje mina zmieniła się w mgnieniu oka z szerokiego uśmiechu w upiornie kpiący, uśmieszek.-wredną suką co byłaś- wypowiedział wolno delektując się każdym słowem.- To przywołuje tyle dobrych wspomnień aż się łezka w oku kręci, pamiętasz ten moment kiedy stałyśmy razem na podium trzymając puchar krajowych, a nie...- udałam jakbym właśnie przypomniała sobie jakiś ważny szczegół i z niewinnym wyrazem twarzy dokończyłam- ciebie przecież tam nie było, przecież twoja duma ucierpiała wystarczająco przez moje zajęcie twojej pozycji w wyjściowym składzie, że wolałaś nawet nie pokazać się na meczu. Powiedz jakie to uczucie zdobyć medal za leżenie w łóżku?- wbiłam w nią zaciekawione spojrzenie, które ona podtrzymała.
-Myślisz, że twoje słowa w jakiś sposób zaburzą moją grę?- uniosła brew do góry na co zaśmiałam się lekko.
-Nie, chciałam tylko aby te pierwszaki, którym tak chamsko wyprałaś mózgi dowiedziały się prawdy o ich "wielkiej mistrzyni"- zarysowałam cudzysłów w powietrzu- Czy to wszystko co chciałaś powiedzieć?- skrzyżowałam ramiona na piersi czując zaciekawione spojrzenia pozostałych zawodników za moimi plecami.- Jeśli tak to czy możesz już przestać zakłócać mojej chwili spokoju, ten okropny smród przegranej, który się od ciebie unosi, staje się nie do zniesienia.- pomachałam dłonią przed sobą i spojrzałam jak wściekła trzecioklasistka odchodzi z mojego pola widzenia.
CZYTASZ
Maybe we can try?! [PL]
Fanfiction- Dlaczego tak bardzo nas nie cierpisz? - To nie tak, że już mi na was nie zależy...Ja po prostu nie jestem tą samą osobą jaką mnie zapamiętałeś. - Ja też nie jestem tym samym chłopakiem, który uczył cię grać...Czemu nie dasz sobie szansy na bycie s...