39

740 66 2
                                    

*Cztery lata później oczami Lauren*

Leżę w łóżku. Odbierając mój dzwoniący telefon. Westchnęłam gdy zobaczyłam kto dzwoni

- Tak Shawn? - zapytałam kładąc wolną dłoń na czole
- Czyż ty kurwa do reszty zwariowała? - krzyczy zirytowany... Nie w sumie... Wkurwiony
- O co ci znów chodzi Mendes? - warknełam poirytowana
- O co? Ćpasz całymi dniami z tą całą Lucy! Czy ty kurwa pamiętasz co się wczoraj stało? - zmarszczyłam brwi
- Shawn nie drzyj się. Przyjadę do ciebie i mi powiesz - rozłączyłam się nie czekając już na żadną odpowiedź przyjaciela. Wiem martwi się, to co robię jest nie właściwe bo właśnie przez narkotyki moja Camila tak skończyła. Oh Camz... Jak ja za tobą tęsknię, dlaczego musiałaś odejść? Dlaczego? Z moich oczu wyciekły pojedyncze łzy. Tak, dalej kocham i tęsknię za nią, z dnia na dzień coraz bardziej, ale nie mogę być sama... Zwariowała bym i pewnie narobiła bym wiele głupich rzeczy nie wiem czy nadal bym żyła gdyby nie Lucy. Lucy może i nie jest do końca dobrym wyborem, ale dba o mnie, jest przy mnie... Zajęła się mną gdy miałam najgorszy czas... Poprawka, zanim nie nauczyłam się przybierać pierdolonej maski na twarz i udawać, że jest ze mną okej... Od tych czterech lat wiele się zmieniło nadużywam narkotyków i alkoholu. Camili mama zginęła w wypadku w autokarze. Shawn i Selena oczekują dziecka, podobno ma być dziewczynka. A ja? Ja żyję w nic nie znaczącym dla mnie związku, codziennie cierpię i nadal sobie nie mogę z tym wszystkim poradzić. Może dlatego zaczęłam z Lucy bo ma minimalne podobne szczegóły do Camz? Podobne oczy obraz kolor włosów. Wstałam niechętnie z łóżka i ubrałam się pośpiesznie, postanowiłam odpuścić sobie śniadanie i od razu wsiadłam do samochodu i pojechałam do swoich przyjaciół. Po dziesięciominutowej jeździe zaparkowałam samochód przed ich domem, zamknęłam samochód i weszłam do domu Shawna nie trudząc się z pukaniem do drzwi.

- Kochanie wróciłam - weszłam śmiejąc się. Selena na mnie spojrzała i zmrużyła oczy

- Ty jeszcze nie wytrzeźwiałaś - warknęła na mnie - Kładź się! Śniadanie chociaż zjadłaś? I przepraszam bardzo czy ty kurwa kierowałaś samochodem w tym stanie? - zaczęła coraz głośniej się wydzierać

- Bla, bla, bla - powiedziałam śmiejąc się i poruszając dłonią w geście "gadającej skarpety" - Zluzuj majty - powiedziałam dalej się śmiejąc. Do Seleny podszedł Shawn przytulając ją od tyłu

- Nie denerwuj się skarbie. Nie chce by moje dziecko urodziło się siwe - zaśmiał się a ja razem z nim. Selena zgromiła go zwrokiem - Kochanie zaraz jej nie będzie do śmiechu - powiedział uśmiechając się do mnie złowieszczo by po chwili wypowiedzieć słowa, po których o mało co nie padłam - Życzę szczęścia w roli przyszłej mamusi - zrobiłam oczy jak pięć złotych

- Co proszę? - moja mina zrobiła się poważna. Selena wyszła do kuchni a ja zostałam sam na sam z Shawnem

- Napisałaś wczoraj do mnie i Sel, że Lucy chce być mamusią i że zabrałaś ją w tym celu do szpitala by ją sztucznie zapłodnili - powiedział a moje oczy się rozszerzyły.

- To... Znaczy...? - bałam się wypowiedzieć wszystkie te słowa na głos, które moją miejsce pomiędzy przerwami w wypowiedzi

- Tak będziecie mieli dziecko - krew odpłynęła mi z twarzy

- Kurwa! - krzyknęłam uświadamiając sobie wszystko co powiedział Shawn. Nawet przypominając sobie scenkę ze wczoraj - Muszę wracać - warknęłam przez zaciśnięte zęby

- Lauren? - odwróciłam się szybko w stronę Shawna trzymając za klamkę drzwi wyjściowych - Odwiedź w końcu Camile dobrze? - skinęłam tylko głową i wyszłam z domu Shawna lecąc jak piorun w stronę samochodu. Nie zwracałam uwagi na prędkość. Po pięciu minutach jestem już w domu Lucy i wale w drzwi

- Aż tak się kochanie niecierpliwisz? - zapytała uśmiechając się gdy otworzyła mi drzwi. Nic nie odpowiedziałam tylko wepchnęłam ją w głąb mieszkania i sama weszłam do środka zatrzaskując drzwi

- Co ty kurwa sobie wyobrażałaś? - naskoczyłam na nią od razu - Wykorzystałaś to, że byłam odurzona? Tego to się kurwa po tobie nie spodziewałam! Nie wjebiesz mnie w żadnego dzieciaka! Pamiętaj, że jestem z tobą, ale kocham kogo innego i zawsze będę kochać tylko ją a ty? Jak mogłaś myśleć, że na prawdę chcę mieć z tobą to dziecko i tego żebyś je dla nas urodziła? Czy ty oszalałaś? - na twarzy dziewczyny pojawił się smutek

- Myślałam, że w końcu wzięłaś mnie na poważnie... Myślałam, że w końcu do ciebie dotarło, że miejsce Camili już nie długo będzie znajdować się na cmentarzu, a nie w szpitalu. Przecież te łóżko mogło by w tym momencie ratować życie komu innemu zamiast podtrzymywać kogoś kto i tak je prześpi - nie wytrzymałam z moich oczu poleciały łzy. Jej słowa złamały moje serce na miliardy kawałeczków przyłożyłam jej porządnego liścia w twarz

- Z nami koniec - powiedziałam wychodząc z jej mieszkania trzaskając drzwiami wróciłam z powrotem do samochodu i się rozpłakałam. Jak ona mogła? Zawsze mnie pocieszała wspierała... A teraz kiedy wie, że zbliża się te jebane pięciolecie i będę musiała pochować miłość mojego życia ona robi mi coś takiego? Gdy chociaż troszkę się uspokajam biorę głęboki wdech i obieram kierunek szpital. Jadę powoli ponieważ przez łzy nie widzę praktycznie niczego. Zostawiam samochód na szpitalnym parkinki i powoli ciągnę się na oddział Camili. Mojej ukochanej Camili. Teraz mi jest już trudno mimo wszystko, że mogę ją widzieć, ale gdy to się skończy... Nie dam rady. Umrę z tęsknoty razem z nią. Czuję się taka słaba, pusta, brak mi przyciągania, tlenu, duszę się tym jebanym życiem. Życiem bez Camz. Czuje jak mój telefon wibruje i wywracam oczami patrząc na ekran telefonu widząc kto dzwoni. Wyciszam telefon, wkładam go z powrotem do kieszeni i wchodzę do sali Camili. Gdy otwieram drzwi na przeciwko mnie widać Shawna, widok dziewczyny zasłaniają mi jeszcze otwarte drzwi, ponieważ przystanęłam w progu patrząc na Shawna

- Po co dzwonisz? - zapytałam zdziwiona, że on tutaj jest. Weszłam i zamknęłam drzwi. Odwróciłam się w stronę łóżka Camili i zamarłam w miejscu. Nie to nie jest możliwe prawda? To nie możliwe? Stoję osłupiała i patrzę na siedzącego Shawna również w ogromnym szoku. Potrząsam głową chcąc sprawdzić czy zwrok mnie nie myli, czy może nadal działają te jebane narkotyki? Podchodzę chwiejnym krokiem do łóżka. Nogi mam jak z waty a pod każdym jednym krokiem moje kolana stają się coraz bardziej miękkie. To jest po prostu nie możliwe

- Shawn? - zapytałam drżącym głosem patrząc na mojego przyjaciela który kiwa tylko z powagą głową. Cała sztywnieje znów przenosząc zwrok na łóżko. Serce przyspiesza mi tak bardzo, że słyszę jak dudni w moich uszach. Do moich oczu napływają łzy, dłonie zaczynają się cząść a nogi robią się tak miękkie, gdybym nie podtrzymała się szafki bardzo możliwe że bym upadła. Siadam ostrożnie na krześle i znów spoglądam na te łóżko sztywniejąc

_____________________________________

Jak myślicie co się tam wydarzyło? Dopiero teraz do mnie dotarło, że ta scena zakończona w takim momencie wywrze na was ciśnienie i od razu z góry was przepraszam ponieważ na dziś to już ostatni dodany rozdział. Jutro znów praca i kolejne męczące 9 godzin przede mną. Ciąg dalszy być może będzie jutro rano ewentualnie po mniej więcej pierwszej w nocy (jutro) dobranoc!

Chcę żebyś była moja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz