1

2.3K 131 26
                                    

**********

Taehyung.

— Zamierzasz wreszcie ruszyć swój tyłek, czy mam ci wskazać szanowne miejsce na podłodze?

Ja pierdole, Jimin —siódma rano, a ty każesz mi się wygrzebywać z łóżka? Chyba coś ci się pojebało mój kochany przyjacielu, nie zamierzam się nigdzie wybierać i zostaję w swoim cieplutkim pokoiku do końca dnia. Dobra, może sytuacja na zewnątrz odrobinę się poprawi, ale za to pod kołderką jest tak cholernie wygodnie, żadnych wahań temperatury, po prostu cud miód.

— Misiu, jeszcze chwileczka... — cmoknąłem. Wiecie co—nareszcie się wyspałem! Rzadko się to zjawisko zdarza wśród ludzi, więc nastała idealna pora żeby odświeżyć dokumenty.

Świat bywa okrutny: nagle straciłem moje ciepłe łóżeczko, a potem ocknąłem się na zimnej jak serce Yoongiego, podłodze. Kim był Yoongi, a właściwie Min Yoongi? Lizus z sąsiedztwa— zajmował drugie miejsce w konkursie zjebywania mi humoru, pierwsze zasłużenie należało do Jimina. 

Byłem na wpół śpiący, a wkrótce po omacku rozpocząłem poszukiwania telefonu — nie znalazłem go, ale za to poczułem nogę blondyna na swoich palcach.

— Czy ciebie do reszty pojebało, Park?—warknąłem, od razu podnosząc się na nogi. Jimin stanowi naprawdę ogromną motywację do pokonania lenistwa, jeśli o chodzi o wyjaśnienie pewnych spraw, do których potrzebne są rączki.

Pościg za Jiminem wyglądał... dziwnie. Ciągnąłem za sobą kołdrę w kosmiczne kotki, goniąc po drewnianych schodach blondyna. Przysięgam, jak go kiedyś zajebię, będzie to morderstwo z pełną premedytacją. W ciągu jednego dnia mogę mu sto razy powtarzać, że go uduszę z błahych powodów, a potem jestem wdzięczny komuś, kto tym wszystkim zarządza, że mogłem trafić na takiego debila jak Jimin na swojej drodze.

Blondyn złapał mnie trochę mocno za nadgarstek— no, Jimin może i wyglądał na biednego chudego baranka, ale w łapie miał o wiele więcej niż większość osiłków z Instagrama. Wydostałem się z kołdry, czy tam koca, który za sobą wlokłem przez pół mieszkania. Świetnie, od rana nie mam humoru przez tego pajaca i wczorajszy dzień. 

Zresztą — sam już nie wiem, co tu się do jasnej cholery zadziało. Dobra, najpewniej była sobota, bo za oknem przechodziło wiele uczniów z naszego liceum, co wskazywało na weekend! Wreszcie, koniec piekła i fizyki z panem Choi! 

— Śpiący królewiczu, weź się wreszcie obudź, bo nie mam z kim gadać... — mruknął leniwie, oplatając wokół palców blond kosmyki włosów. Faktycznie, leżałem na naszym salonowym dywaniku dobre piętnaście minut, więc musiał znudzić się czekaniem na mnie.

—No dobra, co mnie ominęło? — odparłem i wdrapałem się na kanapę. Jimin jedną ręką ciągle mieszał płatki, które już pewnie wystygły, a drugą podpierał się o kwarcowy blat. Huh, czy on pozuje do ukrytej kamery? 

Cholera, dzięki Park, teraz i ja jestem głodny, i nawet zjadłbym twoje zimne śniadanie.

— Pomijając to, że się urwałeś z imprezy po 23 —  dramatyczna pauza —wstyd mi Taehyungie za ciebie. I tak, ominęło cię naprawdę wiele, kochanie. — uśmiechnął się, a z jego oczu zrobiły się dwie cieniutkie kreseczki. Wyglądał naprawdę uroczo, ale sposób, jak wymawia z wyraźnym akcentem "kochanie" zasługuje na przyłożenie z mojej strony w ten słodki uśmieszek.

— A co, miałem się obudzić po trzeciej, piętnaście przystanków od domu? Kurwa, nie chciałem się tym razem najebać jak skończony idiota...

wasted || taekook [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz