11

398 40 41
                                    

**********

Taehyung.

Jeon Jungkook to największy debil jakiego znam.

Naprawdę! Jego głupoty nikt nie przebije, choćby się starał i uczył latami. To jest absolutnie niemożliwe, żeby na świecie istniała osoba o niższym ilorazie inteligencji od niego.

Jedyne o czym chciałbym teraz zapomnieć to wczorajszy czwartkowy wieczór. Zapowiadało się naprawdę nieźle - ja, który leży sobie na kanapie i w dodatku obserwujący, jak Jimin wraz z Hoseokiem harują nad swoim projektem z fizyki.

Mój projekt z fizyki? A co mnie to obchodzi, huh? Nawet go wczoraj nie zaczęliśmy, absolutnie nic nie zostało tknięte. Byliśmy zbyt rozgoryczeni na siebie, żeby razem współpracować. Zapewne gdybyśmy ruszyli pracę nad projektem, to któryś z nas straciłby życie, a drugi skończyłby ledwo żywy w szpitalu.

Nie mieliśmy nawet chwili dla siebie, żeby cokolwiek przemyśleć czy chociaż opracować plan, który prędzej czy później zostałby przez nas olany. Jeszcze w dodatku, kiedy rozkładaliśmy arkusz już pogniecionego brystolu - moja wina, że ten psychol jest jakiś niedojebany i zachowuje się jak upośledzony jeleń, bo twierdzi, że oczojebny różowy będzie gorszym wyborem niż ten w-chuj-kurwa-idealny biały. Jemu zawsze wszystko nie pasuje, musi spierdolić jak zwykle cały nasz genialny plan. Tyle się męczyłem, ale nieee, kurwa! Moje starania chuj strzelił, a to przez tę małą, popieprzoną gnidę czy tam pana spierdolinę.

A i pamiętajcie, że nie powinniście nigdy ufać osobom o imieniu Jungkook i sklepom, gdzie dostaniecie brystole.

Dlaczego? Już zaraz wam opowiadam, bo to naprawdę ciekawa i warta uwagi historia.

Tak więc wracając do naszej przygody z brystolami - walczyłem dzielnie o mój ukochany różowy, ale tamten przygłup stwierdził, że mnie prędzej za sutki powiesi niż użyjemy takiego koloru. Schowałem na moment dumę do kieszeni i przystałem na jego narzekania. W końcu szczęście wymaga poświęceń, prawda?

Może i tak, ale ja tak się łatwo nie poddaję - nie bez powodu nazywam się Kim Taehyung. Niech już tam ma ten swój pierdolony biały, ale musi pamiętać, że i ja też z nim współpracuję, i niestety muszę się z nim męczyć, jakbym nie miał odpowiednio przejebane w życiu. Nie mogłem zostawić wszystkiego ot tak, dorzucenie czegoś od siebie w takich sytuacjach to mój pieprzony obowiązek.

Kiedy ten debil stawał na palcach, aby móc dosięgnąć najwyższej półki w sklepowej szafie, na której leżały nierozpakowane paczki z arkuszami brystolu - szkoda mi ich, bo mogły się cieszyć ze swojego spokoju, aż do chwili przekroczenia progu sklepu przeze mnie i zająca. Widok Jungkooka, który nieudolnie próbował zdobyć ten pierdolony arkusz papieru był cudowny. Męczy się bidulek, a wystarczyło dorwać Chanyeola i zapytać jakie prochy bierze.

Jak to ja, wpadam zawsze na najlepsze pomysły w nieodpowiednich momentach, ale cóż - teraz albo nigdy. Dojrzałem leżące brokatowe naklejki o kształcie muchomorków, hamburgerków, owieczek, jelonków i czegoś tam jeszcze, lecz nie zdążyłem się im dokładniej przyjrzeć, bo pewien idiota zasłonił mi pole widzenia. Dorwałem jednak jedno opakowanie i już wiedziałem, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Pozostało mi nic innego, jak tylko zaczęcie wcielania mojego wcale nie chorego planu w życie.

Podczas, gdy Jungkook skupiał całą swoją uwagę na sięganiu po arkusz pierdolonego brystolu, a na jego autostradzie pojawiła się jedna podłużna zmarszczka, niczym młoda sarenka zbliżyłem się do niego i zamaszystym ruchem uwiesiłem się kaptura jego bluzy, którą uprzednio wcześniej porozciągałem we wszystkie możliwe strony.

wasted || taekook [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz