[4] Kiedy ktoś cię podrywa!

4.8K 198 72
                                    

| Aomine Daiki |

- Wyobraź sobie, że twoja lewa noga to Wielkanoc, a prawa to Boże Narodzenie. Czy mogę odwiedzić Cię gdzieś między Świętami?

Odwróciłaś się zarumieniona w stronę chłopaka z kapturem na głowię, zielonymi włosami i szarymi oczami. Wracałaś akurat od swojej przyjaciółki, ponieważ babka od chemii zadała wam projekt o składnikach żywności. Trochę wam się przedłużyło, bo na zegarkach dochodziła już dwudziesta czterdzieści, no ale co zrobisz jak nic nie zrobisz? Nic nie zrobisz. 

Kiedy zamyślona nie zwracałaś uwagi na chłopaka, on podszedł do ciebie i położył swoją dłoń na twoim policzku. Wzdrygnęłaś się i odeszłaś od niego kilka kroków w tył, aż napotkałaś ścianę? Odwróciłaś się i ku twojemu zdziwieniu stał tam Daiki ubrany w czarną sportową koszulkę i tego samego koloru krótkie spodnie, a w ręku trzymał piłkę do kosza. Spojrzałaś na jego twarz, gdzie były jeszcze krople potu. Patrzył na chłopaka wkurzonym wzrokiem i z szybkością jaką tylko widziałaś na boisku, przyciągnął cię do swojego boku. 

- Ty koleś takie teksty to gadaj sobie do dziwek, a nie do mojej dziewczyny! - warknął i ścisnął twoje biodro.

- Ło! - powiedział chłopak już mniej pewnie i zaczął się cofać - po co te nerwy, ziom? Już idę. Miłego wieczoru życzę panience - ukłonił się i szybkim krokiem odszedł, co jakiś czas się odwracając, jakby bał się, że Aomine zacznie go gonić. 

- Dzięki ... - powiedziałaś opierając się o niego i zamykając oczy.

- Spoko, gdzie idziesz odprowadzę cię - powiedział przejeżdżając ręką po twoich włosach.

- Wow! Sam wielki Aomine Daiki, chcę mnie odprowadzić? - zaśmiałaś się.

- Zaraz się rozmyślę i stracisz szanse na przebywanie w blasku mojej zajebistości.

- No dobra, dobra zluzuj bokserki - powiedziałaś kierując się w stronę domu.

- Czy to była propozycja? - uśmiechnął się łobuzersko.

- Zboczeniec!


| Midorima Shintarō |

- Dzwonili do mnie z Nieba. Mówili, że im anioł uciekł. Nie martw się, nie powiem gdzie jesteś.

Prawię się zachłysnęłaś wodą, którą piłaś. Skąd się biorą tacy ludzie?

- Nie pomyliłeś mnie z kimś przypadkiem? - powiedziałaś wycierając brodę od wody. Widząc jego wymowny wzrok poprawiłaś swoją torbę i koszulkę patrząc wszędzie byle nie na niego. Pierwszy raz spotkała cię taka sytuacja i nie za bardzo wiedziałaś, co masz zrobić. Uciekać? Kopnąć go w klejnoty? Krzyczeć? Pobić?

- [T.I]? Co ty tu robisz, nanodayo? - słysząc te charakterystyczne słowa odwróciłaś się w stronę Midorimy, który trzymał pistolet w ręce. Było już całkiem ciemno, jedynie światło latarni rozświetlały wasze sylwetki.

- E-e kolego po co ci ta spluwa?! Ja sorry nie chciałem, ale mnie nie zabijaj! - krzyknął przerażony podrywacz i uciekł. Oboje patrzeliście na chłopaka, który wywrócił się o kosz, wpadł na starszą panią, aż w końcu wybiegł z parku.

- Dziękuję! - cmoknęłaś go w policzek, na co spalił buraka i odskoczył.

- Nie rób tego w miejscu publicznym! - krzyknął machając swoim szczęśliwym przedmiotem.

- Wiesz? Lepiej schowaj tę broń, bo jeszcze cię wsadzą. Chociaż chciałabym to zobaczyć - zażartowałaś, dając mu kuksańca.

- Ach, tak racja ... - opanował emocje - gdzie idziesz? - poprawił okulary, patrząc na ciebie poważnym wzrokiem.

- Kuroko No Basket - ScenariosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz