| Aomine Daiki |
- Okej, ostatnia akcja dziewczyny! - krzyczałaś kozłując w miejscu. Rozejrzałaś się po boisku i rzuciłaś do blondynki, która nie była kryta. Szybko podbiegłaś pod kosz, gdzie nikogo nie było. Podniosłaś rękę i trzymając piłkę, zrobiłaś piękny wsad. Twoja drużyna wygrała 56-45 - Dziewczyny na dzisiaj koniec musimy ogarnąć salę, bo zaraz przyjdą chłopacy! - klasnęłaś w dłonie i zaraz sala była czyściutka. Podeszłaś, żeby zabrać piłkę i odłożyć do schowka.
- Oi, już skończyłyście? - obróciłaś się do Imayosh'iego - mieliśmy zamiar trochę was pooglądać - powiedział poprawiając okulary.
- Gomone, myślałam, że skoro ćwiczycie na turniej to chcecie szybciej zacząć - podrapałaś się po karku.
- Hm ... to miło, że o nas myślisz - powiedział Sakurai jak zwykle niepewnie.
- W końcu jesteście mistrzami, a o mistrzów trzeba dbać - powiedziałaś śmiejąc się pod nosem z czerwonej twarzy Wakamatsu - a teraz wybaczcie - pokazałaś na piłkę i weszłaś do schowka. Kiedy odłożyłaś kolorową kulę na miejsce, otarłaś pot z czoła i westchnęłaś. Zaczęłaś ostro ćwiczyć, żeby osiągnąć choć trochę taki sam poziom jaki mają chłopacy. Kiedy tak myślałaś, poczułaś czyjeś ręce na biodrach. Wyrwana z zamyślenia podniosłaś wzrok, gdzie napotkałaś te granatowe tęczówki. Na twojej twarzy wstąpił róż, ponieważ dzieliło was kilka centymetrów.
- Co tu robisz? - spytał szepcząc ci do ucha jednocześnie przegryzając twój płatek.
- Robię wam miejsce na trening. W ogóle jestem zaskoczona, że przyszedłeś ... - powiedziałaś opierając się o jego klatkę.
- Hm ... to uroczę, że na mnie czekałaś - powiedział wodząc nosem po twojej skórze, co było takie przyjemne! Przybliżył cię bardziej do siebie i zaczął całować twoją szyję, na co mruknęłaś z dawanej przyjemności. Jedną rękę wsadził ci pod bluzkę i zaczął masować twój brzuch, a drugą kończynę położył na twoim policzku i skierował w swoją stronę. Teraz miałaś widok na jego piękne granatowe oczy, w których widziałaś iskierki radości i pożądania? Patrzył to na twoje oczy to na usta - Pieprzyć to ... - mruknął i złączył was w zachłannym, namiętnym pocałunku, który oddałaś z taką samą pasją. Wasze języki walczyły o dominacje, którą przegrałaś. Musieliście oderwać się od siebie, ponieważ zabrakło wam powietrza. Jego oczy były lekko zamglone, ale usta miał w szerokim uśmiechu.
- Co to miało być? - powiedziałaś z trudem łapiąc oddech.
- Po prostu za bardzo kusisz w tym stroju - zdziwiona spojrzałaś na swoje krótkie, czarne spodenki i tego samego koloru trochę za dużą bluzkę.
- To zwykły strój sportowy ... - powiedziałaś poprawiając włosy.
- Dla mnie we wszystkim wyglądasz seksownie ... - wymruczał i dał ci jeszcze szybkiego całusa - wiesz kotku na mnie pora, ale obiecuję, że jeszcze to powtórzymy - puścił ci oczko i z łobuzerskim uśmiechem wyszedł ze schowka. A ty dopiero teraz zrozumiałaś, co się tu wydarzyło.
| Midorima Shinatarō |
Od jakiegoś tygodnia pewien chłopak imieniem Kou zaczął chodzić za tobą krok w krok. Szczerze pierwszy raz widziałaś go na oczy, ale i tak przerażający był fakt, że wiedział o tobie prawie wszystko! Na przykład: Kiedyś zapomniałaś do szkoły śniadania i w magiczny sposób zrobił ci [ulubione jedzenie], zawieruszyłaś, gdzieś ręcznik pod prysznic - przyniósł ci nawet w twoim ulubionym kolorze! Naprawdę zaczynałaś się bać normalnie chodzić po szkole! On może w każdej chwili na ciebie wyskoczyć! No dobra może i jest przystojny nawet bardzo, ale Midorimy nie przebije. Tak, zakochałaś się w najlepszym strzelcu Pokolenia Cudów!