Pozycja 10 - Roscoe

247 31 30
                                    

"To możliwość wyboru utrudnia nam życie. Ten, kto płynie z prądem, nie ma kłopotów." ~ Peter Hoeg

Uśmiechnij się!

     Nie miałem ochoty wstawać tego ranka do pracy, ale nie mogłem zadzwonić do szkoły i tak po prostu wziąć sobie dzień wolny. I tak na za dużo sobie pozwalałem, więc zwlokłem się z kanapy i pomaszerowałem do łazienki. Czułem się jak na mocnym kacu. Suszyło mnie, ale jednocześnie trochę mdliło i bolała mnie głowa. A najlepsze jest to, że prawie nic nie wypiłem. Po wyjściu Eichen otworzyliśmy wino. Ja skończyłem tylko na jednym kieliszku, ale Nash i Austin prawdopodobnie zmęczyli całą butelkę. Ja nie byłem w formie.

     Moje myśli oscylowały pomiędzy kilkoma sprawami i nie wiedziałem, na czym mam się skupić. Dlatego właśnie prawie zacząłem golić się pastą do zębów. Upominałem się miliard razy, by nie zrobić czegoś głupiego i w końcu zrobić się na człowieka, bo prędzej czy później musiałem wyjść do pracy.

     Nie chciałem budzić siostry odgłosami ekspresu do kawy, więc postanowiłem, że kupię ją gdzieś po drodze. Szybko zrobiłem sobie coś do jedzenia, co byłem w stanie przełknąć, i tak siedziałem przy stole w kuchni, prawie płacząc nad rozlanym mlekiem.

     Ta cała kolacja wcale nie poszła tak źle. Nie było jakoś specjalnie dobrze, ale każdy wyszedł z tego bez szwanku. Bywało lekko krępująco, ale ogólna atmosfera nie sprawiła, że chciałem strzelić sobie w łeb. Widziałem, że Eichen raczej nie brała udziału w rozmowach, ale starała się, jak mogła, to ja siedziałem cicho, bo próbowałem ułożyć to sobie w głowie. Moja siostra i mój najlepszy przyjaciel siedzieli przy stole z moją "dziewczyną" ukośnik moją uczennicą. Martwiłem się, że któreś z nich wystrzeli z tematem trochę dalej, niż powinni, i zaczną pytać o to, jak dajemy sobie radę w tej relacji, czy nie boimy się konsekwencji i tak dalej. A byłem pewien, że Eichen też nie chciała, by ktoś patrzył na nią jak okaz z zoo.

     Całe szczęście, że Aussie i Nash mieli trochę taktu, by skrupulatnie omijać tematy mojego związku z Eichen. Naprawdę tamtego wieczoru nie chciałem być w centrum uwagi. Nash przejął pałeczkę i skądś wytrzasnął moje zdjęcia z czasów hokeja, chciałem go za to zabić, ale właściwie fajnie było sobie powspominać. W końcu wszystkie moje kasety, zdjęcia i pamiątki zostawiłem w Detroit. Nigdy wcześniej nie szukałem siebie w Internecie, ale to było całkiem niezłe uczucie zobaczyć swoją twarz – no a właściwie swój kask – i rozpoznać siebie pośród zawodników na lodowisku.

— Zrobiłeś kawę?

     Wzdrygnąłem się na dźwięk głosu siostry. Wsunęła się do kuchni tak cicho, że jej nie usłyszałem, po czym od razu dopadła do szafki, w której trzymałem kubki. Zdążyłem odzwyczaić się od mieszkania w jednym domu z kobietą. A właściwie z kimkolwiek.

— Nie chciałem cię budzić, nie włączałem ekspresu — rzuciłem w odpowiedzi, mieszając swoje kolorowe płatki.

— Naprawdę? — jęknęła głucho, głośno stawiając kubek na blacie.

— Byłabyś wkurzona.

— Jestem wkurzona, kiedy nie mam kawy, Ross — stwierdziła ze znudzeniem, obsługując się.

     Wzruszyłem ramionami, ale ona stała do mnie tyłem, więc nawet tego nie zauważyła. Podniosłem telefon z blatu stołu i sprawdziłem godzinę. Miałem jeszcze trochę czasu.

— Dlaczego wstałaś tak wcześnie? — zapytałem, by jakoś zminimalizować dziwną ciszę. — Myślałem, że obudzisz się, jak już wrócę.

Zrobione z papieru: schronienie | TOM 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz