Pozycja 14 - Eichen

217 33 22
                                    

„To musi być miłe zaskoczenie, gdy przybywamy na brzeg, na którym stał niegdyś nasz most i uświadamiamy sobie, że mimo wszystkich krzywd, ktoś tam na nas czeka."

Czas na wagę złota

     Cenne minuty uciekały mi przez palce, a ja każdą wolną chwilę przeznaczałam na zagadywanie Sarah, jakby to miało mi w czymś pomóc. Bezustannie próbowałam przekonać ją do usunięcia fotek, a kiedy akurat z nią nie rozmawiałam, modliłam się o to, by mnie posłuchała. Niestety Sarah była tak samo uparta jak ja. Ciągle przypominała mi o postawionym wcześniej ultimatum.

     Dla niej to było proste. Wyobrażała sobie, że pójdę do Roscoe i poproszę go, by zwolnił się z pracy, a on natychmiast się zgodzi. Naprawdę wątpiłam, by Sarah tak po prostu zgodziła się porzucić to, co kochała. Ale co ona właściwie kochała? Gnębienie innych i uprzykrzanie im życia. Zdecydowanie to właśnie sprawiało jej radość. Bo czy ona kiedykolwiek cieszyła się z czegoś innego? Nie. Nie potrafiłam znaleźć więcej wymówek i wierzyć, że miała dobre serce.

     Człowiek z dobrym sercem wierzył w szczęśliwe zakończenia i pozwalał innym uczyć się na własnych błędach. Pomagał, doradzał i wspierał, ale nie stawiał ultimatum i nie robił wszystkiego, by obrócić życie innych ludzi w piekło. Wydawało mi się, że Sarah nie zawsze taka była. Kiedyś naprawdę była miła, częściej szczerze się uśmiechała, a potem po prostu coś się zmieniło. Może nowa szkoła, może dorastanie. Współczułabym jej, gdyby nie była fałszywą suką. Och, nie powinnam była używać tego słowa nawet w myślach, ale Roscoe miał rację. Sarah Hall była suką, cholerną suką.

     Wszystko wokół się waliło. Na razie panował prawdziwy spokój przed burzą, wszystko wydawało się tak zwyczajne i spokojne. Niestety nawet podczas moich treningów – w domu musiałam tańczyć o wiele więcej, bo ostatnio gorzej mi szło – w powietrzu wisiał deszcz. Zapowiadało się na prawdziwy huragan, a ja dalej nie byłam na niego gotowa. Napięta atmosfera dodatkowo wzmagała mój stres, co okazało się dla mnie mordercze. Nie potrafiłam pracować w takich warunkach.

     Najgorsze w tym wszystkim było to, że nagle zostałam zupełnie sama. Roscoe się do mnie nie odzywał, zachowując się jak dziecko, Lucy... nie wiedziałam, co się z nią działo, a jedyną osobą, która zaczęła orientować się w temacie, był najlepszy przyjaciel Rossa, z którym jednak nie zamierzałam rozmawiać o swoich prywatnych sprawach. Na dobrą sprawę praktycznie go nie znałam.

     Wyszłam z sali matematycznej, kierując się prosto do biblioteki. Musiałam odnaleźć Lucy i dowiedzieć się, czy rozmawiała już z siostrą, a ostatnio właśnie tam ją spotkałam. Tym razem nie chciałam, by Archer zaczepił mnie po drodze, bo zależało mi na czasie, musiałam jeszcze powtórzyć temat przed następną lekcją. Z Archerem i tak miałam spotkać się niedługo na treningu. W końcu czas leciał, olimpiada zbliżała się wielkimi krokami i musieliśmy się śpieszyć. Miałam... miałam tylko nadzieję, że Archer nigdy nie dowie się prawdy. Miałam nadzieję, że Sarah nie zniszczy tej nici porozumienia, którą znalazłam z tym chłopakiem. Dzięki niej go poznałam i coś czułam, że teraz naprawdę pluła sobie w brodę za to, że znalazła dla mnie partnera na konkurs. Pewnie wolała pławić się w moim nieszczęściu. Nie zamierzałam jej na to pozwalać.

     A przy okazji nie zamierzałam też sprawdzać, czy Archer rzeczywiście mógł być tak dwulicowy, jak niektórzy o nim mówili.

     Szczęście dopisało mi dziś ten jeden raz, kiedy zauważyłam Lucy na korytarzu. Siedziała pod jedną z klas, czytając książkę. Kamień spadł mi z serca, gdy do niej podbiegałam. Przywitałam się z nią, wołając do niej z daleka. Kolejny dzień nie była w sosie, co widziałam po jej minie, ale przynajmniej odpowiedziała na moje powitanie i zrobiła dla mnie miejsce obok siebie. Przysiadłam na podłodze, rzucając plecak pomiędzy nogi. Zerknęłam dziewczynie przez ramię, by zobaczyć, co takiego czytała, ale nie dopatrzyłam się nigdzie tytułu.

Zrobione z papieru: schronienie | TOM 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz