Rozdział V

18 4 2
                                    

Nie zwracając uwagi na Lucasa i na dopiero co wypowiedziane przez niego słowa podeszłam do łóżka Matta. Obydwoje byli ewidentnie zamieszani moją obecnością. Tak, jakby obawiali się ze coś usłyszlałam. Postanowiłam udawać, że niczego nie słyszałam.

- Matt, nic ci nie jest? - spytalam zaniepokojona.

- Cześć Bell. Wyluzuj. Złego diabli nie biorą - powiedział z uśmiechem chłopak.

- Gluptas - odparłam

- A takim razie ja nie przeszkadzam w romansach - zakpił Lucas i wyszedł

Słowa Lucasa nic dla mnie nie znaczyły. Ani mnie nie speszyły , ani nie spowodowały zakłopotanie. Mam z Mattem bardzo luźne stosunki. Często się tak zachowujemy, takie nasze przyjacielskie słodkości, od których niektórzy ludzie mogli by dostać cukrzycy.
Przekomarzalismy się tak jeszcze kilka minut, aż w końcu postanowiłam wypytać co się stało.

- A teraz usiądziesz i opowiesz mi krok po kroku co się dokładnie wydarzyło, bez żadnych 'ale' - powiedziałam stanowczo

-dobrze, dobrze, tylko nie bij - rozesmiał się chłopak - A więc, szedłem sobie spokojnie chodnikiem, chciałem przejść przez ulicę, i tu bach, coś we mnie uderzyło. Coś czyli auto. Miałem dużo szczęścia ze kierowca, który prowadził owy samochod zaczął w porę hamować i uderzył mnie z niedużą siłą. Uderzylem się głową w beton, ale nie straciłem przytomności. Byłem trochę oszołomiony i nie pamiętam dokładnie co było później.

-o Jezu Maria- powiedzialam przerażona ale z drugiej strony szczęśliwa, że nic bardziej poważnego się nie stało

- ja nie Jezus, a tym bardziej nie Maryja. Do świętości mi daleko - przekornie powiedział Matt

-nie bądź taki hop do przodu bo Cię z tyłu zgwałcą - powiedziałam do niego szyderczo

- A co wam tak wesoło - usłyszałam głos Chrisa za sobą

- aa, bo widzisz, miłość mojego życia przyszła mnie odwiedzić w szpitalu, i tak słodko się o mnie martwi - powiedział Matt w tak uroczy sposób, że nie mogłam powstrzymać się od walnięcia go.

Nie lubie jak robi się zbyt przeslodzony, a najbardziej w stosunku do mnie. Zwłaszcza gdy to dwuznacznie brzmi. Mimo tego wszyscy zaczęliśmy się śmiać

- śmiechy smiechami. A teraz na poważnie. Matt, z czyjej winy był ten wypadek, twojej czy tego kierowcy? - spytał z poważną miną Chris

- skąd ty to.... - nie zdążyłam dokończyć

- co ty myślisz, że nie znam szczegółów wypadku mojego przyjaciela? -- Chris zrobił minę fałszywie złego, co w jego wykonaniu wyglądało przekomicznie.

Pov. Chris

Idąc do sali przyjaciela, spotkałem Lucasa, który powiedział mi ustalony przez niego i Matta przebieg wydarzeń.

- jesteś pewny, że Bell nie zacznie czegoś podejrzewać? - spytałem Lucasa

- jeżeli wszyscy będziemy trzymać się jednej i tej samej wersji, nie ma szans, żeby taka glupiutka istotka dobiegła prawdy - zapewnił mnie

- nie doceniasz mojej siostry, wcale nie jest taka głupia jaką się wydaje, to bardzo inteligenta dziewczyna - przekonywałem Lucasa o swojej racji.

- Stary wyluzuj, nie domyśli się niczego, ja już tego dopilnuje.

- okej, zaufam ci - trochę się uspokoilem

Pov. Bella

- No dobra, dobra, ty coś kręcisz Chris - przeglądałam się dokładnie bratu

- owszem, krece dziewczyny w szkole - uśmiechał się szyderczo - a teraz Matt mów, z czyjej winy?

- No więc, to była moja wina, bo wszedłem na ulicę, problem w tym, że nie na pasach, nie rozgladając się wcześniej, przecież wiesz, że kocham wpierdalać się na ulicę bez patrzenia - odpowiedział mu Matt

- niestety to wiem, i tego nie popieram. Mówiłem ci, debilu, że to się kiedyś bardzo źle skończy, to ty jak zwykle się mnie nie posluchaleś - powiedział troche zdenerwowany Chris

- Stary, przecież ja się nawet własnej matki nie słucham, to czego ty wymagasz, żebym się Ciebie słuchał? Nie rozsmieszaj mnie...

- o tym ze wszedles nie na pasach to mnie już nie poinformowałeś - wtraciłam się w ich sprzeczke, jeżeli ta wymianę zdań można było nazwać sprzeczką.

- przepraszam - zrobił minę smutnego szczeniaczki, której nie mogłam się oprzeć - wybaczysz mi ten jeden jedyny raz?

-ej, ej, ej, nie spouchwalaj się z moją siostrą - zaśmiał sie Chris - moja siostra zasługuje na kogoś lepszego niż ty.

Zaczęliśmy się śmiać wszyscy troje.

Po pół godzinie powiedziałam Chrisowi , że idę do domu. Byłam zmęczona.

- odwiozenCię, poczekaj - odparł mój brat

- No coś Ty, mamy 20 minut do domu od szpitala, przejdę się, potrzebuje trochę świeżego powietrza, a wy macie chyba dość sporo do obgadania - odpowiedziałam po czym skierowałam sie do wyjscia, uprzednio żegnając się z Mattem i Chrisem, dając im całusy w policzki.

Wyszłam ze szpitala, gdy zadzwonił mój telefon. Była to Madelaine. Jak najszybciej nacisnęłam zielony przycisk.

- Mad, skarbie, jak ja dawno Cię nie słyszałam - powiedziałam uradowana.

- przepraszam Cię Bell, że tak dawno się nie odzywałam, jak wiesz byłam za granicą, na kolonii, gdzie nie miałam zbytnio czasu na jakiekolwiek rozmowy przez telefon, ciągle gdzieś chodziliśmy, mieliśmy kursy. Wróciłam dopiero wczoraj w nocy i byłam bardzo zmęczona. Przespałam cały dzień. ... - zaczęła się tłumaczyć przejęta.

- spokojnie, bo się zapowietrzysz. Nie musisz mi się tłumaczyć. Wiem ze gdybyś mogła to byś się odezwała, wyluzuj.

- gdzie jesteś? Może wpadniesz do mnie na noc? Zaprosze Jacksona. Zrobimy sobie taki wieczor tylko dla nas trojga. Jutro rano pójdziemy razem do szkoły - powiedziała podekscytowana

- dobrze w porządku, tylko zadzwonię do rodziców, będą się martwić.

Nie byłam przekonana co do tego wieczorku z przyjaciółmi. Jednak pomyślałam ze dobrze mi to zrobi. Wygadam się. Opowiem o ostatnich wydarzeniach z Chrisem, Lucasem, Mattem.
Dom Mad jest niedaleko mojego domu, okolo 10 minut.

Idąc w jego stronę dostałam od niej sms-a abym wstąpiła do sklepu i kupiła jakieś przekąski. Na szczęście lokalny sklep jest po drodze. Gdy wyszłam z kupionymi produktami zamarłam. Zobaczyłam bijacego się Lucasa.

******
Hejka. Mam nadzieję ze o mnie i o tej książce nie zapimjieliscie. Jakos nie mialam weny do pisania. Dajcie znac czy chcecie kontynuacji. Chce wiedzieć czy ktoś czeka na dalsze losy bohaterów.

Good Friends Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz