Rozdział XI

12 4 2
                                    

Przez kolejna godzinę myślałam co sie tutaj wydarzyło.
Kiedy tak stał przede mna ze spuszczona glowa... Mialam wrażenie jakbym skądś go znała. A później zalała mnie fala nienawiści gdy zaczął mi kłamać prosto w twarz. Na samym końcu byl tylko ból. Tylko dlaczego.
Nie obchodzi mnie co on myśli co on robi i co mówi. Jest największym pacanem jakiego w życiu moglam spotkać, i na moje nieszczęście jest też kumplem mojego brata.

Tydzień minął od tamtej felernej sytuacji w moim przedpokoju.
Tydzień juz nie widziałam Lucasa. To nawet lepiej. Nie podnosi mi ciśnienia. Kutas!

Za tydzień jest impreza urodzinowa Mad. Siedzimy u niej i ustalamy wszystkie szczegóły.

- to musi byc najlepsza impreza jaką ludzie kiedykolwiek widzieli - powiedziała rozentuzjozmowana Mad

-oczywiście że tak w końcu to twoja imprezka - przytaknal jej Jackson

Nie lubie dużych imprez, tym bardziej jeśli kończy się to libacja alkoholowa.
W ciągu swojego nastoletniego życia, nigdy nie miałam alkoholu w ustach. Mad i Jackson Napili się z kilka razy, jednak kończyło się to zawsze na kilku kieliszkach. Podczas gdy większość ludzi w naszym wieku, pija az nie zezgonuja. Pewnie, bawmy się póki młodzi, ale z umiarem.

- Mad, ja rozumiem, twoje 17 urodziny, ale możemy ograniczyć alkohol?? - spytałam

-Bell ty chyba żartujesz. Nie badz dretwa. - uśmiechnęła sie do mnie razem z Jacksonem

Mniejsza, czego ja sie spodziewałam, przecież impreza bez alkoholu to nie impreza (wyczujcie sarkazm).

-Więc, w chuj wódki, tort w kształcie penisa, kogo zaprosić? - dopytywalismy z jacksonem

Odkad pamiętam wszystkie nasze imprezy urodzinowe organizujemy razem. Mad z Jacksonem doskonale wiedzą czego chce ja i vice versa. Znamy sie lepiej niz nasi rodzice nas.

- To oczywiste, zaproście cala szkole - wykrzyknela Madeleine

- Jak to cała?? Chyba tylko nasz rocznik

Bylam troche zdziwiona Mad chb nie sądziła ze cala szkola przyjdzie na jej imprezę. Przecież nie jesteśmy tam jeszcze az takie sławne. Zawarlysmy juz dosc sporo znajomości. Znamy prawie wszystkich z naszego rocznika. Dodatkowo mam brata w drużynie pilkarskiej, jednak nie sądzę zeby to cokolwiek zmieniało.

- Bell, musisz przekonać brata żeby przyszedł ze swoją drużyna, a wtedy wszyscy sie zbiegna. Myślisz że po co chce litry alkoholu. Bo roczniki wyżej tak bawią się najlepiej

- Maaaad, nie sądzę zeby to byl dobry pomysł

-Ale Bell ja chce miec najlepsze urodziny ever, to tylko jedna jedyna prośba, a Chris zrobi dla ciebie wszystko, jestes jego księżniczka

-Ale... - nie zdążyłam skończyć

- Najważniejsza osoba, która moze zwolac tu wszystkich jest Lucas - przerwała mi

Czekaj co? Lucas? W życiu nie zaproszę go na imprezę na której tez bede

- Nie wiem czy przyjdzie - powiedziałam trochę poddenerwowana

Mad zrobila swoje maslane oczka, zaczęła prosić i zachowywać się tak uroczo, ze nie potrafiłam jej odmówić. Wiem, że będę tego żałować, ale czego sie nie robi dla przyjaciół.

-no dobrze już, dobrze, ale wiedz ze nie podoba mi sie ten pomysł - powiedziałam już z uśmiechem na twarzy

Uradowana Mad rzuciła mi sie na szyję kiedy uslyszalysmy uśmiechającego się Jacksona

Good Friends Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz