Rozdział 10

9.2K 518 18
                                    

Było mi strasznie gorąco. Jakby ktoś wylał na mnie wrzątek. Na dodatek jakiś ciężar mnie przygniatał. Oddychałam z trudem, a w gardle czułam saharę.
Zamrugałam kilka razy, aby pozbyć się mroczków przed oczami. Pierwsze co czułam po przebudzeniu, to silny ból głowy. Zdałam sobie sprawę, że już nie leżę w błocie na dworzu. Jednak chciałabym wrócić w tamto miejsce, w ten sen. W nim Tata wydawał się taki prawdziwy. Czułam, że mogłabym go złapać za rękę.
Otworzyłam szerzej oczy, gdy po mojej lewej zobaczyłam twarz Logana. Na dodatek jego ręce ciasno oplatały mnie wokół pasa. Próbowałam się wyrwać, ale ledwo mogłam ruszać głową.
Leżał stanowczo zbyt blisko mnie. Jednak jego ciepło przyciągało jak magnes. Nie, nie mogę tak myśleć. Z całych swoich sił zadarłam głowę do góry i trzęsące się dłonie położyłam na jego klatce piersiowej.  Ledwo mogłam nim poruszyć, jedynie przesunął się nieznacznie. Nagle otworzył szeroko oczy, Nie spodziewałam się tego i z piskiem próbowałam odsunąć się jak najdalej od niego.
Przyległam plecami do ściany, przy której oparte było łóżko. On jak gdyby nic przysunął swoją rękę do mojej twarzy.
Nie miałam gdzie uciekać. Zacisnęłam tylko powieki i czekałam na uderzenie, ale zamiast tego poczułam lekki dotyk na czole. Zadziwiające jest to, że tak szybko się zmienił. Ciekawe na jak długo.
- Nadal masz gorączkę. - mruknął, jakby sam do siebie.
Otworzyłam niepewnie oczy i spojrzałam na niego. Tym razem jego oczy miały kolor złota. Muszę przyznać, że pięknie błyszczą. To tak, jakbyś był wśród ciemności, aż tu nagle gwiazda tak jasna, że musisz przymknąć oczy pojawia się gdzieś w oddali. Jedyne co widzisz, to jej światło.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Patrzyłam na wszystko, tylko Nie na niego. Bałam się, że gdy się odezwę - on znów zaciągnie mnie do tego słupa i przypnie do moich rąk ten głupi łańcuch. Czułam się jak pies. No i wiem już, co czuł mój kiedyś jeszcze żyjący z nami Arki. Tata przywiązał go do drzewa, gdy byłam mała. Razem z nim budowałam dla niego budę. Jednak z czasem Arki się zestarzał. Jednak wiernie nas pilnował.  To zawsze powtarzał Tata po jego odejściu.
Teraz zaczynam żałować, że nie sprzeciwiałam się ojcu w sprawie Arkiego.

Na samą myśl o łańcuchu, moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze.
Logan wstał z łóżka i skierował się w stronę mojej "sypialni". Przyniósł  stamtąd kolejny gruby koc. Patrzyłam na jego poczynania, gdy zaczął okrywać mnie kocem. Z niesmakiem muszę stwierdzić, że bez niego nie jest mi już tak ciepło.
Z wymalowanym bólem na twarzy dałam radę usiąść. To tak, jakby ktoś obłożył twoje całe ciało lodem.  Jedyne co czujecie, to zimno i odrętwienie.
Logan znów gdzieś wyszedł. Ciągle gdzieś wychodzi, a zaraz pojawia się spowrotem. Po tym, gdy zostawił mnie wreszcie samą mogłam przynajmniej  spokojnie pomyśleć. Kolejną ucieczka nic mi nie da. Jak na razie ciągle mnie łapie. Choć jego nieobecność bardzo mi sprzyja, to drętwieję na samą myśl, aby znów leżeć pod tym słupem.
Po jakiś dziesięciu minutach do pokoju znów wszedł Logan. Na widok parującej miski w jego ręce przypomniałam sobie, jak bardzo jestem głodna. Patrzyłam na wszystko, tylko Nie na niego. Jednak unoszący się w powietrzu zapach powodował, że ból w brzuchu jeszcze bardziej się nasilał.
- Jedz. - przed moją twarzą pojawiła się miska. Miska z jedzeniem. Miska z jedzeniem. Miska z jedzeniem.
Niepewnie sięgnęłam po ten dar, nadal pamiętam do czego jest zdolny, ale chęć zaspokojenia głodu jest większa niż honor. Próbowałam nie rzucić się na nią, jak pies na szynkę, a raczej Logan na mnie.
Ciepło bijące od miski przyjemnie ogrzewało moje nadal zmarźnięte dłonie.
Nawet nie mogłam unieść łyżeczki do ust. Starałam się skupić tylko na jedzeniu, mimo że Logan ciągle bacznie mnie obserwował.
Kiedy ostatnio jadłam? Hmm... Jakieś dwa dni temu? Może trzy? Zdziwiona mina chłopaka pokazuje, jak bardzo jest wstrząśnięty moim apetytem.
Próbowałam jeść wolniej, ale nieprzyjemne ssanie w brzuchu domagało się więcej i więcej.
Nie powienien się dziwić. Kiedy niby miałam jeść? Może, gdy leżałam przy tym słupie? Ciekawe co, błoto?
Zmarszczyłam brwi i dalej kontynuowałam jedzenie.
Gdy skończyłam, odstawiłam miskę na komodę obok.
Co z nim nie tak?! Ciągle siedzi i  patrzy się na moją twarz.
- Co? - zapytałam w końcu, nie wytrzymując.
- Jesteś cała w błocie. Idę po one ciuchy. - wstał szybko że swojego miejsca.
To się robi coraz bardziej dziwne.
Podczas jego nieobecności wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Słońce próbowało przebić swoje promienie przez ciemne chmury, a wiatr poruszał konarami drzew, jakby miał je złamać. Ciekawe, co teraz robi Anne. Pewnie próbuje zdobyć jedzenie, wątpię żeby mama się tym zajęła. Mam tylko nadzieję, że uda im się przeżyć do czasu mojego powrotu.

- Cassie?! - na dźwięk wściekłego głosu chłopaka szybko odsunęłam się od okna.
Wpadł jak strzała do pokoju. Od razu zaczął szukać mnie wzrokiem. Gdy wreszcie mnie zobaczył, jego ciało rozluźniło się trochę. Pewnie znów myślał, że uciekłam.
Chyba powinien wiedzieć, że dostałam dość przekonującą nauczkę.
Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Zaczęliśmy kierować się w stronę kuchni. O dziwo, gdy był blisko mnie nie bałam się już tak bardzo jak wcześniej.
- Przecież umiem chodzić. - wymamrotałam zażenowana.
- Wiem. - burknął i posadził mnie na krześle.
Nie chciałam jeść jego jedzenia, jednak głód był znów o wiele silniejszy. Przynankek daje mi co chwila jedzenie. Tym razem postawił przede mną stos kanapek. Bez zastanowienia sięgnęłam po pierwszą, którą pochłonęłam w ułamku sekundy. Nie zwracałam uwagi na Logana. Dopiero gdy skończyłam jeść, zorientowałam się, że znów bacznie mnie obserwował.
Nadal myśli, że ucieknę? Po takim czymś?
- Przecież nie ucieknę. - powiedziałam mu w końcu. - nie musisz  ciągle na mnie patrzeć.
- Muszę ci wszystko tłumaczyć od nowa. - westchnął.
Usiadł na przeciwko mnie, a palce zaplótł na blacie stołu.
- Zauważyłaś, że potrafię zmieniać się w wilka. Że mam czasami czerwone oczy. Że jestem silniejszy niż zwykły  człowiek. 
Skinęłam głową. Zapomniał dodać, że i do tego głupszy, ale to zachowałam dla siebie.
- Każdy wilk ma swój stopień. Ja jestem Alfą, inni są betami, omegami. - kontynuował.
- Ale co to ma wspólnego ze mną? Przecież miałam umrzeć w tym lesie.
- Nie zginęłaś, bo jesteś moją mate. - odpowiedział bez wahania.
- Czym? - zapytałam otwierając szeroko oczy.
- Moją przeznaczoną. Każdy wilk ma swoją mate. Może on być wilkiem, albo człowiekiem jak w twoim przypadku.
- Ale... Co to oznacza? - bałam się odpowiedzi.
- Oznacza to, że zakochałem się tobie od pierwszego wejrzenia. Dosłownie. - pierwszy raz widziałam żeby się uśmiechnął.
- Skoro mnie kochasz, to dlaczego mnie bijesz? - wyrzuciłam oburzona.
Patrzyłam intensywnie w jego brązowe teraz oczy. Na moje pytanie jakby lekko przygasły, a kąciki ust opadły.
- Z człowiekiem jest trudniej, niż z wilkiem.  Czasami nie panuję nad sobą, zwłaszcza teraz, gdy zbliża się pełnia. Przepraszam Cię za wszystko. Jednak Nie pozwolę ci odejść. - również patrzył w moje oczy.
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, a dolną warga zaczyna się trząść. Przecież obiecałam siostrze, że wrócę. Jak mam to zrobić, skoro trafiłam na taką przeszkodę?
Opuściłam głowę, aby nie widział moich łez, jednak odgłos szlochu mnie zdradził.
Nie wiem czemu pozwoliłam mu, żeby mnie przytulił. Nie wiem czemu oparłam czoło o jego klatkę piersiową. Nie wiem czemu coś zakłuło mnie w sercu na jego gest.
Już nie hamowałam łez. Potrzebowałam aby ktoś mnie przytulił. Zacisnęłam pięści na jego koszulce. Może później będę tego żałować, może nie.
Wtuliłam się w jego ciało jeszcze bardziej, jakbym szukała matczynego ciepła, którego nie czułam od lat. Ale zamiast tego dostałam mocny, pocieszający uścisk. To czego mi najbardziej brakowało.

Skazana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz