Minęły już dwa dni od incydentu w jego biurze. Już nie robi mi jedzenia, ani nie pilnuje tak, jak wcześniej. Nie mając innego wyjścia sama robię sobie kanapki, ale tylko gdy nie ma go w kuchni. Nie wiem jak zareaguje. Czasami go mijam w którymś z pokoi. Jedyne co wtedy robi, to patrzy przez chwilę i idzie dalej. Zachowuje się jak chory. Ja nie mam zamiaru zwracać na sobie jego uwagi.
Siedziałam w tej chwili w salonie, patrzyłam na ludzi pracujących na zewnątrz. Trochę starsi ode mnie mężczyźni nosili drewno, a inni po prostu siedzieli. Najbardziej przykuł moją uwagę chłopak siedzący z dala od innych. Był średniej budowy ciała, a włosy miał koloru coemengo brązu. Siedział na pieńku, a w dłoni trzymał scyzoryk, którym kroił na części jakieś zwierzę. Gdy wyczuł na sobie mój wzrok, podniósł głowę i zaczął szukać jego obserwatora, jednak zanim zorientował się, że to ja, już dawno siedziałam z pochyloną głową.
Właśnie w tej samej chwili do pokoju wszedł Logan. O dziwo w ręce trzymał picie i talerz z kanapkami. Mimo, że jadłam wcześniej i tak czułam lekki głód.
Wszystko to postawił przede mną na stoliku.
- Jedz. - Usiadł po drugiej stronie. Dziś wydawał się jakiś bardziej... żywy. Spojrzałam w jego oczy, które tym razem miały ten błysk.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i wzięłam jedną z kanapek.
Przynajmniej będąc tutaj, mogę rozkoszować sie dobrym jedzeniem.
- Cassie... Pamiętasz pewnie incydent z przed kilku dni. Przepraszam Cię za to. Nie panowałem wtedy nad sobą przez zbliżającą się pełnię. Teraz już nic Ci nie grozi. - na jego słowa zatkało mnie lekko. Odstawiłam picie i znów przeniosłam na niego wzrok. Wydawał się smutny, jakby naprawdę żałował tego, co zrobił.
Nie wiedząc co innego miałam zrobić, kiwnęłam lekko głową.
Jednak mimo wcześniejszych wydarzeń i tak muszę zdobyć jego zaufanie, a raczej go uwieść. Muszę po prostu uśpić jego czujność.
Nagle wstał ze swojego miejsca i wyciągnął do mnie rękę, którą przyjęłam z wahaniem. Właśnie w tej chwili zrozumiałam swój błąd.
Nie powinnam się wahać, powinnam być stanowcza. Inaczej nie zdobędę jego zaufania.
Zlapalam go mocniej za dłoń i ruszyłam z nim w stronę drzwi frontowych. Na samą myśl o wyjściu na dwór, serce zabiło mi mocniej w piersi. Jeszcze nie otworzył drzwi, a na mojej twarzy już dawno pojawił się szeroki uśmiech.
Logan specjalnie przedłużał otwieranie drzwi śmiejąc się z mojej reakcji. Nie otworzył jeszcze do konca drzwi, a ja już wypadłam na zewnątrz jak strzała. Do płuc wciągnęłam świeże powietrze. Chciałam rozłożyć ręce i polecieć jak ptak, ale opamiętałam się, gdy przypomniałam sobie o obecności chłopaka za moimi plecami.
Całe otoczenie chłonęłam wzrokiem, liscie na drzewach były opruszone śniegiem, namioty także były pokryte białym puchem. Pogoda zdążyła już diametralnie się zmienić w tak krótkim czasie, a chłodne, zimowe powietrze dawało się we znaki. Objęłam się ramionami, chcąc utrzymać trochę ciepła. Po chwili na swoich biodrach poczułam ręce Logana, które przyciągnęły mnie do jego torsu.
- Zimno Ci? - zapytał, był taki ciepły.
- Trochę. - próbowałam nie robić z siebie ofiary, jednak zimno co chwila przedzierało się przez moje, dzisiejsze ubrania składające się z czarnych legginsów i szarej bluzy. Nie mam pojęcia skąd wziął damskie ubrania, ale przynajmniej nie muszę już chodzić w jego ciuchach.Mimowolnie przylgnęłam do niego jeszcze bardziej. Był jak chodzące ognisko.
Objął mnie jedną dłonią w talii i zaczął prowadzić wąską drogą, prowadzącą w głąb lasu. Każde osoby, które mijaliśmy opuszczały głowy w dół. Zerknęłam na reakcję Logana, który szedł dumnie wyprostowany, z podniesioną głową.
Szliśmy wolnym tempem, jakby świat za naszymi plecami próbował nas zawrócić spowrotem.
Razem z nami poruszały się płatki śniegu spadające z nieba, a każdemu naszemu kroku towarzyszył charakterystyczny zgrzyt śniegu.
Gdyby nie ta cała sytuacja, czułabym się bardzo szczęśliwa idąc z osobą, której na mnie zależy. Jednak moją sytuacja wygląda inaczej. Jedyne co muszę robić, to udawać.
- Logan... - zaczęłam - jak wielki jest ten las? Powiedziano mi, że jakieś 7km na 8km, ale musi być o wiele większy. Na pewno przeszlabym go w ciągu jednego dnia.
- Ten, kto Ci to powiedział jest głupcem. Ten las ma dokładnie 60km długości i 47 km szerokości. - odparł o przejrzał mi się dokładniej, jakbym od razu planowała ucieczkę. Nie musi wiedzieć, że to prawda.
Muszę przyznać, że się trochę zdziwiłam. Nic dziwnego, że szłam jakieś trzy, albo cztery dni i nigdzie nie dotarłam. Albo... Specjalnie strażnicy tak powiedzieli, aby zrobić nam żmudną nadzieję. Im więcej wiemy, tym mniej współpracujemy.
Gdy śnieg zaczął sypać jeszcze mocniej, a ja wyglądałam jak bałwan Logan postanowił zawrócić. W tak krótkim czasie na ziemi zdążyły zrobić się niewielkie zaspy. Musiałam przedzierać się przez nie w krótkich, skórzanych butach. Logan też nie miał lepiej. W końcu udało nam się wrócić do drewnianej chatki. Logan otworzył przede mną drzwi, a w moją twarz buchnęło gorące powietrze.
Szybko zdjęłam mokre buty i nie czekając na chłopaka pobiegłam do łazienki, zostawiając za sobą mokre ślady.
Tam przebrałam się w krótkie spodenki i szarą, zwykłą koszulkę. Sfrustrowana wrzuciłam wcześniej założone, teraz już mokre ciuchy do kosza. Przylgnęły do mojego ciała, przez co musiałam długo je zdejmować. Uznałam, że jest już dostatecznie późno, aby założyć piżamę.Logana znalazłam w salonie. Także był już przebrany w spodenki i czarną koszulkę. Gdy zobaczył mnie stojącą w progu, jak na zawołanie stał już przy mnie. Znów złapał mnie za rękę, jakbym była niedorozwinięta i poprowadził do kanapy.
- Przecież umiem sobie radzić. - syknęłam na niego już dobrze zdenerwowana.
O dziwo nic nie powiedział, tylko spojrzał na mnie wilkiem i zajął miejsce obok.
Usiadłam jeszcze bliżej końca kanapy, aby być jak najdalej od niego.
Pilotem zmieniał kanały, aż w końcu wybrał jakiś nudny film o żołnierzu. Nienawidzę takich filmów. Mam wrażenie jakby władze specjalnie wybierali dla nas filmy,które mamy oglądać.
Nudziłam się niemiłosiernie i co chwila spoglądałam na Logana. Wydawał się nie zauważać mojego wzroku, siedział tylko i patrzył w telewizor.
Znudzona zaczęłam bawić się swoimi palcami, gdy nagle coś złapało mnie za kostkę i pociągnęło w swoją stronę. Podjęłam, gdy zdałam sobie sprawę, że moje nogi i tyłek leżą na kolanach Logana. Próbowałam podnieść biodra, ale trzymał mnie w żelaznym uścisku. Tym razem złapał mnie za talię i podciągnął do góry, abym mogła usiąść.
W życiu serce nie biło mi tak szybko jak teraz. Próbowałam uspokoić swoje odruchy, aby nie wyglądać na niechętną.
Na ile to możliwe, rozuźniłam swoje ciało i pozwoliłam, aby rękami masował moje plecy.
Masz grać. Masz udawać.
Ramionami oplotłam jego kark i przybliżyłam swoją twarz do jego. Z bliska jego oczy miały coś czego nie mogłam dostrzec wcześniej. Tęczówki mieniły się delikatnym złotem.
Zamknęłam oczy, aby nie musieć patrzeć na niego i przycisnęłam swoje usta do jego ciepłych i miękkich warg. W pierwszej chwili chciałam odskoczyć od niego, Gdy poczułam dziwne, jakby porażenie prądem.
Chciałam grać, jednak nic do niego nie czułam i zachowywałam się tak, jak nie powinnam. Już miałam się od niego odsunąć, ale jedną ręką złapał mnie za kark, a drugą wślizgnął się pod moją koszulkę. Wystraszyłam się nie na zarty. Znów szarpnęłam głową, ale nie mogłam się ruszyć, zamiast tego z jego gardła wydarł się ostrzegawczy warkot.
Zrobiłam się sztywna, jak drzewo.
Masz grać. Masz udawać.
Zamknęłam oczy i powoli zaczęłam oddawać pocałunek. Z mojej głowy wyrzuciłam wszystkie myśli. Nie chciałam myśleć o niczym, nie chciałam myśleć o nim, nie chciałam myśleć o tym co robię.
CZYTASZ
Skazana
WerewolfCo roku rozpoczyna się wielkie losowanie, w którym wybiera się trójkę ludzi, aby wysłać ich do lasu, z którego nie ma wyjścia. Do lasu, w którym największym przeciwnikiem są wilki. Cassie została wybrana i zmuszona do śmiertelnego pościgu o życie i...